Namnożyło się nam teatralnych krytyków

"Kalkstein/Czarne Słońce" - reż. Joanna Grabowiecka - Teatr Łaźnia , Teatr im. Solskiego

Wygląda na to, że Komisja Kultury Rady Miejskiej Tarnowa to ciało wielce kompetentne w sprawach teatru, składające się w większości z teatralnych krytyków lub przynajmniej kulturoznawców, którzy na teatrze przysłowiowe zęby zjedli - o głosach radnych po spektaklu w Teatrze Solskiego.

Jeżeli jednak w rzeczywistości tak nie jest, to tylko taki wniosek wyciągnąć można, czytając i słuchając wypowiedzi członków tejże komisji dotyczących tarnowskiej sceny.

I właśnie ci radni - krytycy są "zatroskani" tym "co teatr obecnie prezentuje" i "w jakim kierunku to zmierza", z czego wyciągają jedynie słuszny wniosek, że dwuosobową dyrekcję teatru trzeba pogonić z budynku przy ul. Mickiewicza. A jaki to konkretny powód podają radni - krytycy, żeby dyrektorów Balawejdera i Porcariego pogonić? Prosty i jedynie słuszny. Bo komuś z tego grona (nie wszyscy radni oglądali, ale prawie wszyscy wypowiedzieli się w głosowaniu) nie podobała się sztuka "Kalkstein/Czarne słońce".

Radnych nie interesuje, że tarnowska publiczność zgotowała twórcom spektaklu owacje na stojąco, nie interesuje ich, że teatr jest w bardzo dobrej kondycji artystycznej, że znowu tarnowskie spektakle dostrzegane są i nagradzane przez ogólnopolskie gremia fachowców, nie interesują ich nagrody na znaczących festiwalach, nie interesuje ich wreszcie, że tarnowscy (i nie tylko) teatromani teatr chwalą: za różnorodność repertuarową, niebanalny dobór oferty, za poziom artystyczny, za świetne pomysły inscenizacyjne, za dobór twórców, nawet za prowokowanie widza...

Tymczasem radni - krytycy albo o tym nie wiedzą, albo mają to w głębokim poważaniu i z wielką prostotą konkludują: sztuka nam się nie podobała, więc dyrekcję trzeba pogonić. Radni z komisji w większości reprezentują "jedynie słuszną" obecnie opcję polityczną, więc pewnie nie byłoby z ich strony takich pomysłów, gdyby dyrekcja zaordynowała na scenę jakieś jasełka, ewentualnie coś "narodowego" w formie i treści. Tymczasem dyrekcja (podobnie zresztą jak tarnowski widz) woli współczesny i nowoczesny teatr, również taki, który swoją formę dialogu z widzem opiera m.in. na scenicznej prowokacji. A radnym - krytykom taki teatr za bardzo się w głowach nie mieści, więc chcą mieć "swój" teatrzyk. Jak "swoją" telewizję...

Przy okazji przypomnieć warto, że gdy tylko tarnowscy radni zajmowali się sprawami teatru, od razu robili miastu dość wątpliwy "pijar", że przypomnieć tylko słynny protest wysmażony przez radnych w sprawie gołej pupy Papkina na tarnowskiej scenie, czym przez kilka dni bawiła się cała Polska. Teraz pewnie też tak będzie...

Ireneusz Kutrzuba
Temi
29 stycznia 2016

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia