"Napój miłosny" w nocnym plenerze

"Napój miłosny" - reż.Michał Znaniecki - Opera Wrocławska

Pergola przy Hali Stulecia jest miejscem, gdzie wystawiono najnowszą produkcję "Napoju miłosnego" G. Donizettiego. Specjalnie na tę okazję wybudowano scenę na wodzie i połączono ją kilkoma pomostami z lądem; zmontowano też amfiteatr na trzy tysiące miejsc. W sumie reżyser otrzymał do dyspozycji ponad trzy hektary przestrzeni, na której rozegrał akcję tej uroczej opery komicznej.

Przyznaję, że najbardziej obawiałem się tego, jak kameralna czteroobsadowa opera obroni się w tak rozległej przestrzeni. Szybko jednak okazało się, że reżyser znakomicie wpisał w tą przestrzeń historię miłości Adiny i Nemorina, nie tracąc nic z uroku ich miłosnych perypetii ani z urody miejsca. Michał Znaniecki nie tylko wykorzystał atuty wrocławskiej pergoli i świetnie zagospodarował przestrzeń, stosując wszelkie możliwe środki, ale równie dobrze zsynchronizował poszczególne elementy inscenizacji, co pozwoliło mu stworzyć zwarte, dynamiczne w scenach zbiorowych i barwne widowisko o wielowątkowej akcji. Wrocławski "Napój" ma wszystko, czego oczekuje się od wielkich widowisk plenerowych: Dulcamara i jego świta przylatują autentycznym balonem, Nemorino śpiewa swoją pierwszą cavatinę, płynąc łódką, a wojskowe namioty i strażnice rozlokowane wokół wodnego zbiornika dopełniają obrazu, którego klimat budują świetnie prowadzone światła i odbijające się w lustrze wody elementy scenografii.

Bohaterami wieczoru okazali się młodzi śpiewacy: Iwona Handzlik i Rafał Bartmiński. Oboje stworzyli interesujące kreacje wokalno-aktorskie. Ona - w partii Adiny, miała dziewczęcy wdzięk i sceniczny temperament, a jej krystalicznego czystego głosu o srebrzystej barwie słuchało się z prawdziwą przyjemnością. On - w partii Nemorina, imponował nie tylko pięknym głosem i stylowym prowadzeniem frazy, ale również dyskretnym aktorstwem. Sekundował im dzielnie Jacek Jaskuła jako sierżant Belcore. Wiktor Gorelikow stworzył wyrazistą aktorsko postać cwanego szarlatana Dulcamary. Ewa Michnik przy dyrygenckim pulpicie, muzycy orkiestry i dobrze przygotowane chóry Opery Wrocławskiej byli, jak zawsze, gwarantem wysokiego poziomu muzycznego całego przedsięwzięcia. 

Można powiedzieć, że Opera Wrocławska kończy swój bogaty w wydarzenia artystyczne sezon kolejnym głośnym sukcesem.

Adam Czopek
Nasz Dziennik
18 czerwca 2007

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia