Nasi dziennikarze oceniają tegoroczną Maltę

19. Międzynarodowy Festiwal Teatralny Malta

19. Międzynarodowy Festiwal Teatralny Malta - podsumowanie dziennikarzy Gazety Wyborczej

Ewa Obrębowska-Piasecka: Ta ostatnia niedziela 

Malta zaczęła się w tym roku od szumnych zapowiedzi, że... to już koniec. - Po raz ostatni robimy festiwal w takiej formule - powtarzał Michał Merczyński. Krążyłam więc po teatralnym mieście w poczuciu, że uczestniczę w finale rozpisanym na kilka aktów i w jakimś sensie żegnałam się z Maltą, którą kocham od niemal dwudziestu lat. Wracały wspomnienia: miejsc, przedstawień, ludzi... 

Te widoki sprawiały, że nigdzie się nie spieszyłam, nie denerwowały mnie odwołane spektakle, nie przeszkadzał deszcz, który padał nieustannie, nie wyprowadzały mnie z równowagi nawet niedobre przedstawienia. Smakowałam schyłek czasu, który był moim czasem, stojąc w strugach deszczu na moście Jordana i czekając na premierę "Marii de Buenos Aires", która się jednak tego wieczoru nie odbyła. Bardzo piękna godzina. Mokłam na stadionie Warty, oglądając "Aleksandrię" Teatru Usta Usta Republika, a tak naprawdę dziwiąc się miastu, w którym ludzie mieszkają w domach ze sklejki i kartonu (są tam właśnie takie domy!), otoczeni ze wszystkich stron wieżowcami i centrami handlowymi. Bardzo smutna godzina. Przechodziłam kilkanaście razy przez Stary Rynek i festiwalowy klub: jazgotliwy, piwny; trudno w nim usłyszeć własne myśli. Bardzo gorzka godzina. 

Z Pippo Delbono pytałam siebie o kłamstwo i prawdę: w teatrze i w życiu. Odpowiedzi znalazłam w spektaklach Porywaczy Ciał i Lecha Raczaka. Gdzie będzie ich szukać nowa Malta? Czy będzie jeszcze dość tych niedziel miała? 

Marcin Kostaszuk: Młyńskie koła i Twitter Trenta 

Nie sposób być wszędzie - stąd poniższe spostrzeżenia proszę traktować raczej jako migawki, niż kompletną ocenę festiwalu... 

"Na karuzeli życia pokręcisz się, bylebyś tylko nie za wcześnie spadł" - śpiewał "Czterdziestolatkowi" Bohdan Łazuka. Wystarczyło karuzelę postawić na podobieństwo młyńskiego koła i już mieliśmy dominujący motyw wizualny Malty, odnoszący się do egzystencjalnych treści spektakli Compagnie Tuig i Asocjacji 2006. Sens piosenki się nie zmienił... 

Uganianie się za artystami jest coraz trudniejsze. Orkiestra L\'Autunno nie biegała stosunkowo szybko i może dlatego nagrodziło ją jury Nowych Sytuacji. Szaleni piromani z Karnavires poruszali się jednak znacznie szybciej, toteż trawniki na Alejach Marcinkowskiego po nocnych paradach zapewne w zbyt dobrym stanie nie przetrwały... Do śledzenia Movements Factory, twórców "Saligii. Siedem grzechów miasta" był już potrzebny rower lub auto. Za rok Malta wrócić ma nad jezioro - zawczasu spróbuję zrobić prawo jazdy skuterem wodnym, bo sztuka w postaci statycznej to już chyba przeżytek. 

"THANK YOU POLAND! That was amazing!" - tak na Twitterze skomentowała występ na targowym placu muzyczna gwiazda Malty Trent Reznor i jego Nine Inch Nails. Koncert świetny, ale niedosyt spory po wizycie... w toalecie. Higiena poprawna, ale na poprzednich trasach Trent zostawiał w WC pendrive\'y z nowymi nagraniami. A tu nic. Ale przecież 8 lipca dogrywka w postaci Jane\'s Addiction... 

Jacek Sobczyński: Co ma potańcówka do festiwalu? 

To paradoksalne, ale gdybym miał wskazać wydarzenie, będące najlepszym obrazem zakończonego w sobotę Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Malta, wybrałbym nie spektakl czy performance lecz... imprezę didżejską. Co wieczór w namiocie Pasażu Kultury muzycy Snowmana zapraszali poznaniaków do dość nietypowej zabawy. Wystarczyło tylko wymienić swój dowód osobisty na pilota i parę słuchawek, dostroić się do muzyki, serwowanej przez któregoś z trójki didżejów i rzucić się w wir tańca. Co ciekawe, piosenki słychać było wyłącznie w słuchawkach. Zdziwieni byli ci, którzy do Pasażu Kultury trafili przypadkowo - no dobrze, didżeje grają, ludzie tańczą, ale gdzie, do diabła, jest muzyka? 

Co ma piernik do wiatraka, czyli w tym przypadku potańcówka do festiwalu? Ano to, że pomysł "silent disco" (bo tak nazywane są tego typu imprezy) zjednoczył ludzi z zupełnie różnych bajek. Obok siebie na parkiecie tańczyli fani Metalliki, Fisza czy Michaela Jacksona - każdy oczywiście do muzyki, serwowanej przez odpowiedniego didżeja. I tak właśnie wyglądała cała tegoroczna Malta, festiwal chyba już nie do końca stricte teatralny. Podczas ubiegłego tygodnia w Pasażu Kultury spotykałem znajomych z różnych miast, którzy wpadli do Poznania obejrzeć spektakl, iść na jeden z maltańskich koncertów albo po prostu poprzebywać chwilę na festiwalu i wybrać się w ciemno na którekolwiek z wydarzeń. 

I, co najważniejsze - nawet przypadkowi goście "z ulicy" nie potrzebowali symbolicznych słuchawek, żeby wczuć się w atmosferę festiwalu.

Ewa Obrębowska-Piasecka, Stefan Drajewski, Jacek S
Polska Głos Wielkopolski
1 lipca 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia