Nastazja Filipowna i raszta
"Idiota" - reż. Paweł Miśkiewicz - Teatr Narodowy w WarszawieAktorzy kochają Dostojewskiego. W jego powieściach znajdują materiał do ukazywania najtajniejszych zakamarków duszy. Tak też jest z "Idiotą", powieścią, z której wykroić można wiele scenariuszy.
Paweł Miśkiewicz zdecydował się na ukazanie zderzenia dobra i zła, które dokonuje się w każdym człowieku, koncentrując uwagę na postaci Nastazji Filipowny (Wiktoria Gorodeckaja). To ona prowadzi grę ze światem i z pożądliwymi mężczyznami. Ona, zmienna, piękna i błyskotliwa, zaborcza i skłonna do romantycznych gestów. Oni zdeprawowani, w kleszczach namiętności, świadomi upadku. Intrygant Lebiediew (Mariusz Benoit), targany wyrzutami sumienia bogacz Tocki (Jan Frycz), owładnięty pożądaniem gen. Jepanczyn (Mariusz Bonaszewski), zatracony w zaborczym uczuciu Rogożyn (Mateusz Rusin), wykalkulowany amoralista Gawriła Iwołgin (Przemysław Stippa), wreszcie tytułowy idiota, książę Myszkin (Paweł Tomaszewski). Poza grą pozostają upadły gen. Iwołgin, notoryczny kłamca szukający szansy przeżycia (Włodzimierz Press) i przede wszystkim generałowa Jepanczyn (Dominika Kluźniak). Są też inni, pojawiający się jak sępy w drugiej części. Postacie są soczyste, wyraziste, niepokojące, zamaszyste, z jakimś naddaniem.
A wszystko rozgrywa się w innej niż zwykle przestrzeni Sceny przy Wierzbowej - publiczność siedzi z odwrotnej strony, postacie mogą wychodzić do foyer, podłogę pokrywa tapeta z motywem rysunku anioła-diabła. Ponadto stoją ławki, jak w poczekalni lub parku, duży stół z serwisem, gdzieś z boku samowar, po drugiej stronie pianino, niczym znaki czasu minionego, choć zasadnicza gra toczy się w duszach, w tęsknocie za dobrem, za szczęściem, które najczęściej okazuje się mirażem.