Naturalistyczna apokalipsa

"Dyfuzja i inne dramaty " - aut. Wacław Holewiński - Agencja Dramatu i Teatru "Adit"

Dramaty autorstwa Wacława Holewińskiego wdzierają się w przestrzeń, do której za nic w świecie nie chcielibyśmy się przyznać. Boimy się lub wstydzimy prawdy o sobie i w konsekwencji zasłaniamy ją fałszywą kotarą złudzeń o pięknym, uporządkowanym i nienagannym życiu, które rzekomo prowadzimy. Bohaterowie nie podejmują trudu przemiany, nie wykazują najmniejszych chęci poprawy. Pisarz odkrywa najciemniejsze oblicza człowieka, pozbawiając nas złudzeń i nadziei na lepszy świat. Zaciera się granica między dobrem i złem, znika bezpieczeństwo, gdyż bohaterowie nie ufają nawet sami sobie. Natura człowieka ukazana została jako słaba i okrutna, zdolna wyłącznie krzywdzić. Czy rzeczywiście człowiek upadł już tak nisko, czy nic w nas nie zasługuje na wybaczenie?

 

Pierwszy dramat pod tytułem „Dyfuzja" opiera się na dialogu trzech postaci. W centrum zainteresowania dwóch kobiet znajduje się Roland – pięćdziesięcioletni burmistrz średniej wielkości miasta. Bohaterki są w podobnym wieku i jest to zdecydowanie jedyna rzecz, która je łączy. Dzieli je dosłownie wszystko. Temperament, wygląd i status społeczny. Sara pracuje jako sekretarka Rolanda, od którego uzależniła się emocjonalnie. Fiona podaje się za prostytutkę i w domu publicznym próbuje uwieść burmistrza, by już wkrótce ujawnić się jako bezwzględna dziennikarka. Przez cały dramat przewija się myśl, że bohaterowie jedynie odgrywają swoje role, ponieważ wyrzucają z siebie co i rusz sprzeczne informacje, igrają z rozmówcą i wprowadzają zamęt do fabuły. Sprawy przybierają zupełnie inny obrót dwukrotnie, akcja jest ograniczona, ale zmieniają się fakty i okoliczności. Postacie okazują się kimś innym, niż pierwotnie deklarują. Dramat zawiera niewiele didaskaliów, jednak początkowy opis miejsca oraz postaci jest precyzyjny i dość szczegółowy. Ku zaskoczeniu czytelnika na końcu ujawnione zostają właściwe informacje co do miejsca akcji, które zmieniają znaczenie całego dramatu. Wróćmy jednak do początku.

Dialog między Fioną, a Rolandem zaczyna się od kilku perwersyjnych propozycji ze strony prostytutki, burmistrz sprowadza jednak rozmowę na inne, równie niebezpieczne tory. Autor rozbudza ciekawość czytelnika, rosnące napięcie i wulgarne półsłówka budują aurę grozy i zbliżającego się niebezpieczeństwa. Wacław Holewiński ucieka się do analiz psychologicznych, choć nie ocenia z góry zachowania poszczególnych bohaterów, pozwala im samym się osądzać lub zwierzać z okrutnych zbrodni z przeszłości. Roland podaje się za psychopatę -mordercę matki Fiony, by ją nastraszyć i później przemocą wykorzystać. Autor posługuje się językiem potocznym, a nawet wulgarnym, by jak najdokładniej przedstawić brzydotę wewnętrzną postaci. Zastosowane zabiegi są skuteczne i kolejne zdarzenia przytłaczają coraz bardziej czytelnika, wzbudzając obrzydzenie do przedstawionej trójki. Pojawia się Sara, która udaje oddanie i świętobliwość, zaś w imię obłudnej miłości do kierownika zdradza swojego męża. Fiona ujawnia się jako zachłanna sławy dziennikarka i szantażuje dwoje kochanków nagraną z tego spotkania taśmą. Roland podsumowuje jej zachowanie w kilku trafnych słowach: „Jesteś hieną. Pasiesz się cudzym nieszczęściem" (s.36, Dyfuzja). Burmistrz, mimo trafnej oceny dziennikarki, sam nie jest uczciwym człowiekiem, ostatecznie przyznaje się do korupcji i próbuje przekupić Fionę. Nie ulega wątpliwości, że w dramacie przestawiony został obraz zrujnowanego psychicznie człowieka, bez jakichkolwiek wartości i kręgosłupa moralnego. Determinują go czynniki, takie jak: natura (popęd seksualny, instynkt przetrwania w bezwzględnym, otaczającym go świecie) oraz zewnętrzne negatywne wpływy zepsutego do szpiku kości społeczeństwa. W dialogach pojawiają się trafne stwierdzenia surowo oceniające rzeczywistość. Od przejmującego realizmu już tylko krok do pesymizmu, który wdziera się między kolejne strony książki. Pomiędzy dużą ilością przekleństw pojawiają się stwierdzenia, takie jak: „Długo musiałam się leczyć z marzeń"(s.31, Dyfuzja) – zrozpaczonej Fiony lub desperackie słowa Sary „Chętnie wsadziłabym głowę do piekarnika i puściła gaz. Ale boję się. Jak wszystkiego w życiu" (s. 53, Dyfuzja).

Nie ulega wątpliwości, że „Dyfuzja" jest dramatem naturalistycznym, a w przypadku tej formy nie należy spodziewać się tematów „lekkich i przyjemnych". Czytelnik powinien być przygotowany na zderzenie z przyziemnymi ludzkimi wadami, które często maskowane są przez kolorowe reklamy, czy bilbordy w trakcie kampanii wyborczych, dające złudzenie idealnego piękna i obietnicę łatwego, szczęśliwego życia. Dramat „Dyfuzja" skłania czytelnika do zastanowienia się, czy rzeczywiście taki piękny jest proponowany nam medialny świat i jeśli nie, to dlaczego tak łatwo dajemy się zwieść?

W drugim dramacie, „Znieczuleni" jeszcze mocniej możemy zauważyć, jak determinuje nas natura i społeczeństwo, w jaki sposób dziedziczymy złe cechy, które w połączeniu z wychowaniem w patologicznych warunkach stają się podstawą do samodestrukcji. Wacław Holewiński przestawia katastroficzne wizje, pełne grozy i niesprawiedliwości. Nie boi się tematów trudnych, które większość, zarówno pisarzy, jak i czytelników omija szerokim łukiem. Dramat „Znieczuleni" składa się z trzech aktów. W pierwszym rozmowę prowadzą więźniowe, z których jeden – Syn brutalnie zamordował swojego ojca. Dowiadujemy się, że zupełnie nie rozumie jakiego okrucieństwa dokonał, że samego nie stać byłoby go było na zaplanowanie takiej zbrodni. W drugim akcie, za pomocą rozmowy prowadzonej przez panią Psycholog z Córką, autor z naukowym obiektywizmem opisuje sytuację dysfunkcyjnej rodziny, pojawia się również prawdopodobna wersja wydarzeń, do której nie przyznaje się żaden z bohaterów. Dialog w drugim akcie zwraca uwagę czytelnika na fatalizm dziedziczności, który przesądził o losie rodziny. Ponadprzeciętnie inteligentna Córka nie chce nawet słyszeć o innym, godniejszym życiu, kpi sobie ze wszystkich, upokarza i wyprowadza z równowagi Psycholog. Dziewczyna jest perfidna, wyrachowana i przesiąknięta złem. Taka postawa to niepodważalny dowód na to, że nie istnieje ścisła zależność między inteligencją a szlachetnością. W trzecim akcie Prokurator próbuje desperacko wydobyć prawdę od Matki, ale tu również natrafia na ścianę. Kobieta nie dostrzega zła, które otaczało ją przez lata, uważa patologiczne zjawiska za element codzienności i głęboko wierzy w niewinność swoich dzieci. W końcu jej podejście doprowadza Prokuratora do rezygnacji. Dialogi są intrygujące i przerażająco realistyczne. Rozmowy zdają się tak autentyczne, jakby zasłyszane gdzieś za weneckim lustrem.

„Znieczuleni" to najlepszy ze wszystkich trzech dramatów, pojawia się tu oryginalna koncepcja niezależnych rozmów, z których wszystkie kończą się niepowodzeniem, a mimo to doskonale domyślamy się, jak doszło do tragedii. Tytuł doskonale podkreśla znieczulicę, jaką obserwujemy we współczesnym świecie, gdzie brakuje współczucia zarówno ze strony obywateli, jak i ludzi pełniących przeróżne funkcje społeczne. Często ukrywa się fakty, a problem ujawniany zostaje dopiero, gdy dojdzie do tragedii. Prawdą jest, że często dzieje się tak, ponieważ zawodzą ludzie nieodpowiednio wykonujący swoje obowiązki, a nie same procedury, czy prawo.

Dramat o poetyckim tytule „Zazwyczaj śnimy w samotności" przedstawia reprezentantów różnych środowisk społecznych: marketingu, mediów i towarzystwa naukowego. Dwie pary Max i Ruth oraz Ursula i Ion spotykają się na wspólnej kolacji. Najprawdopodobniej Ursula i Max mają ze sobą romans, co zdaje się zupełnie nie przeszkadzać Ruth. Wszyscy są w średnim wieku, tylko Ursula jest nieco młodsza i zachowała jeszcze atrakcyjny wygląd. Z pierwszego aktu - rozmowy między Maxem i Ruth dowiadujemy się, jak wielką darzą się nienawiścią, są rozgoryczeni swoim życiem, cyniczni. Wystawiają sobie nienajlepsze świadectwo, obrażają gości, do których zostali zaproszeni. W akcie pierwszym zachowują się skandalicznie, ale naturalnie, obrzucają się wzajemnie obelgami i autentycznie mówią wszystko, co tylko przyjdzie im do głowy. Przy kolacji panuje atmosfera napięcia i sztuczności, chociaż zła natura pary ujawnia się szybko, jak trucizna, której niewielka dawka prowadzi do śmierci. Ruth uważa, że jej zachowanie wynika ze szczerości względem ludzi i nie dostrzega swojej nietaktowności. Zdecydowanie wynosi się ponad innych, choć nie ma ku temu żadnych powodów. W dramacie poruszone są również inne problemy natury ludzkiej. Max za dużo pije i twierdzi, że oddałby wszystko, żeby pozbyć się depresji. Pokazano, również, że zło może być bardzo pociągające. Najpodlejsze charaktery, takie jak Ruth, najskuteczniej rozbudzają ciekawość czytelnika. Dzięki nim dzieje się o wiele więcej, to właśnie one budują napięcie. Koniec nie rozczarowuje, potwierdza doszczętnie jak zła i przebiegła jest Ruth. Rzeczywistość po raz kolejny podana bez cenzury. „Zazwyczaj śnimy w samotności" pokazuje, że nie ma już wspólnych marzeń, ideałów, że zostało tylko samotne stracie z wyuzdanym światem.

„Tinta" nie ma już tak oczywistej fabuły i jasnego przekazu, jak pozostałe dramaty. Podobnie i w tej historii pojawia się niewiele postaci. Zasadniczo tylko dwie, jednak ON i ONA mają swoich odpowiedników o dwadzieścia lat starszych, określonych jako ONON oraz ONAONA. W pierwszym akcie dialog prowadzą jako młodzi ludzie, żyjący najprawdopodobniej w czasach wojny lub niedługo po jej zakończeniu. Pierwsze słowa rzucone przez chłopaka, by zacząć rozmowę, to pytanie „Boisz się?", jednak dziewczyna utrzymuje, że boi się tylko trochę. Później okazuje się, że boi się właściwie wszystkiego, ognia i wody, nawet samego wyjścia z domu. We wszystkich aktach dramatu pojawiają się w różnym ujęciu te same tematy, czytelnik ma wrażenie, że kilka niezależnych wątków losowo wpleciono w rozmowy bohaterów. Obraz wydarzeń jest nieczytelny, nie można określić co dokładnie i kiedy się wydarzyło, ponieważ nakładają się płaszczyzny czasu i przestrzeni. W jednym i tym samym akcie rozmawiają ze sobą ON i ONA, ale również ci sami bohaterowie z innego okresu. Wielokrotnie padają oskarżenia i wyzwiska, trudno jednak ocenić kto rzeczywiście czemu jest winien. Ostatecznie wszyscy mają jakąś przeszłość, cierpienia i słabości. W ostatnim akcie ONA posuwa się do samobójstwa, pozostali nie reagują, tylko obserwują ze zdziwieniem sytuację. Wszystko zdaje się wytworem wyobraźni, być może chorej psychicznie osoby, ponieważ wielokrotnie padają określenia, takie jak: „Wariatka", „Trzeba było Cię leczyć" (s.209 – 288). Mimo powyższych podejrzeń, „Tinta" od początku do końca stanowiła interpretacyjną zagadkę.

W dramatach uderzający staje się realizm prezentowanych postaw, bohaterowie są zepsuci i bezwstydni. Wszystkiego dowiadujemy się bezpośrednio z prywatnych dialogów prowadzonych w czterech ścianach. W ten sposób pokazane zostały realia społeczne i zakłamanie medialne. Odbija się to jednak na tym, że czytamy napisane potocznym językiem dialogi, które stają się nieprzyjemne, wzbudzają negatywne emocje i ogromne rozczarowanie bohaterami. Dramaty zasadniczo nie opierają się na jednym motywie, ale ich interpretacji może być wiele. W „Dyfuzji" ostatnia scena zmienia w zupełności sens i przekaz. Zło i wady ludzkie są w książce za bardzo uogólnione, a wykreowane sytuacje nie zdarzają się w codzienności według tak skrajnie pesymistycznej wersji, co oczywiście nie zakłada, że tragedie nie zdarzają się w ogóle. Wszystkie dramaty mają wspólny mianownik w postaci pesymistycznego wydźwięku, zatem nie polecam książki na melancholijne, jesienne wieczory. Jest w niej jednak wiele szczerości i co ważne - konsekwencji. Wacław Holewiński do końca utrzymuje środki właściwe dla dramatu naturalistycznego.

Julia Zdzieszyńska
Dziennik Teatralny Warszawa
19 listopada 2014

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia