Nauczka dla nowoczesnych

"Katia Kabanowa" - reż: David Alden - Opera Narodowa w Warszawie

"Katia Kabanowa" jest jednym z najlepszych spektakli w najnowszej historii Opery Narodowej. Ogromna w tym zasługa oryginalnej, lecz dojrzałej i zrównoważonej wizji amerykańskiego reżysera Davida Aldena, jeszcze większa - fenomenalnej, choć wciąż w Polsce niedocenianej, dramatycznej muzyki Janaćka

Świat odkrył opery czeskiego mistrza trzy dekady temu, ale do tej pory nie może wyjść z zachwytu. Najlepszym dowodem: niebywały sukces nowego nagrania "Wypraw pana Brouczka" (Orkiestra Symfoniczna BBC pod dyrekcją Jifi Belohlavka, Deutsche Grammophon) - komediowego dzieła jeszcze przed kilkoma laty uważanego za marginalne. Okazało się jednak, że Janaćek wykreował w nim brzmieniowy świat o świeżości oraz sugestywności porównywalnej wyłącznie do unikatowego Ravelowskiego "Dziecka i czarów". 

O artystycznej sile i zarazem marketingowej słabości dzieł czeskiego kompozytora decyduje chyba właśnie ich wyjątkowa oryginalność wobec stylistycznych stereotypów epoki. Potwierdza to specyficzna poetyka "Katii Kabanowej": z jednej strony modelowa dla Janaćkowego ekspresjonizmu, z drugiej - całkowicie niezależna wobec wzorów opatentowanych przez niemieckich koryfeuszy kierunku. Miast przytłaczającą, psychotyczną hiperbolizacją, czeski mistrz posługuje się tu dynamiczną grą jaskrawych, acz kreślonych subtelną kreską gestów. Aura nadwrażliwości i obsesyjności nie wyklucza więc delikatnych emocjonalnych cieniowań ani specyficznego brzmieniowego powabu. W tym dźwiękowym mikrokosmosie zaskakująco dobrze odnalazła się warszawska orkiestra poprowadzona przez specjalistę od tego repertuaru, Czecha Tomaśa Hanusa.

Znakiem rozpoznawczym oper Janaćka jest jednak przede wszystkim specyficzna melodyka partii wokalnych - pozornie swobodna, w rzeczywistości precyzyjnie odzwierciedlająca prozodię oraz ekspresję języka czeskiego. Widzowie spektaklu mogli niemal całkowicie obejść się bez polskiego przekładu libretta, odczytując metawerbalny sens oraz dynamikę nieskomplikowanej historii z jej czysto muzycznych przejawów. Szczególna naturalność i organiczność "Katii Kabanowej" udzieliła się zresztą także solistom spektaklu: dawno nie słyszeliśmy w Warszawie tak wysokiego, a zarazem wyrównanego poziomu kreacji wokalnych. Dodać trzeba, że największe wrażenie zrobiła tego wieczoru Wioletta Chodowicz: emocjonalne rozchwianie oraz szczenięca kruchość - ujęte jednak w karby perfekcyjnej techniki - nadały jej Katii wyjątkowej wiarygodności. Nie mniej niż Janaćkowi zawdzięczała polska obsada przedstawienia pewnej i precyzyjnej reżyserii Davida Aldena. Amerykanin w sposób zdecydowany i przejrzysty określił charakter każdej postaci, posiłkując się historycznymi i zarazem ponadczasowymi kostiumami oraz nieco manieryczną reżyserią scenicznego ruchu, gestykulacji, mimiki. Katia była więc w sposób niebudzący wątpliwości delikatna i zagubiona; jej stary mąż Tichon - bezbronny i rozdarty pod maską mieszczańskiej pryncypial-ności; teściowa Kabanicha - apodyktyczna i emocjonalnie zblokowana; kochanek Borys - niedojrzały i nieodpowiedzialny.

Typowość bohaterów nie oznaczała w tym przypadku papierowości. Wręcz przeciwnie: redukcjonizm posłużył właśnie psychologiczno-tragicznej wyrazistości. Alden rozwinął w ten sposób strategię obraną przez samego Janaaka na etapie konstruowania libretta. Czeski kompozytor sprowadził epicką "Burzę" Aleksandra Ostrowskiego do pozornie trywialnej historii o zakazanej miłości: skrępowana społecznymi konwenansami dziewczyna poszukuje upustu dla swej spacyfikowanej pasji oraz rozedrganej wrażliwości w "przypadkowym" romansie i oczywiście okupuje tę ucieczkę załamaniem nerwowym oraz fizyczną autodestrukcją. Niuansowa muzyka czeskiego mistrza nadaje tej uniwersalnej anegdocie walorów pełni i wiarygodności bez posiłkowania się nawarstwieniami kontekstów.

Ów paradoksalny splot programowego ekpresjonizmu z formalnym minimalizmem znalazł odzwierciedlenie w inscenizacji Aldena. Reżyser posłużył się typowymi dla pierwszego kierunku rekwizytami (m.in. charakterystyczne zaburzenia przestrzennych proporcji, geometrii oraz perspektywy w scenografii), lecz uczynił to szkieletowo i wyjątkowo trafnie. W ten sposób potencjalna banalność albo nadmierna surowość przekuta została na porażającą esencjonalność i klarowność wizji.

"Katia Kabanowa" to dobra nauczka dla polskich pionierów nowoczesnej reżyserii operowej, którzy niezmiennie stawiają na estetyczny przepych oraz interpretacyjną wieloznaczność.

Michał Mendyk
Dziennik Gazeta Prawna
8 maja 2010

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...