Ni z tego, ni z owego Józef Piłsudski poznał Romana Dmowskiego

"Ni z tego, ni z owego" - reż. Maciej Wojtyszko - Teatr Telewizji Polskiej

Józef Piłsudski i Roman Dmowski, bohaterowie którym zawdzięczamy pojawienie się Polski na mapie po 123 latach zniknięcia. Na stałe zapisali się na kartach historii, stając się inspiracjami dla wielu Polaków. Jednak pod grubą warstwą tytułów, osiągnięć i zasług kryli się ludzie tacy jak my. O tym właśnie opowiada Maciej Wojtyszko w swojej sztuce Ni z tego, ni z owego.

Historia liczy w sobie zaledwie kilku bohaterów, obserwujemy ich losy na przestrzeni 25 lat. Zaczynamy od 1893 roku w którym Józef Piłsudski i Roman Dmowski poznali się i kończymy na dniu odzyskaniu Niepodległości w 1918. Poznajemy burzliwą relację między tą dwójką, walkę w kwestii poglądów, polityki, ale też pewnej kobiety w której byli zakochani. Maria Juszkiewiczowa okazuje się być początkiem niezgody między Piłsudskim, a Dmowskim.

Maciej Wojtyszko skupia się na dużo bardziej osobistej rywalizacji obu panów. Obserwujemy starcie dwóch mocnych charakterów, osób z twardymi poglądami i temperamentem. Pokazuje, że pod konwenansami, gentelmeńskimi postawami, kryją się bardzo popędliwi ludzie. To przede wszystkim toksyczni mężczyźni, których frustracje, gniew, żale wynikają ze skomplikowanego związku. Roman Dmowski chociaż od dawna zaleca się Marii, wciąż korzysta z domów publicznych. Józef Piłsudski, który szybko zdobywa serce kobiety, z czasem traci nią zainteresowanie i znajduje sobie nową kochankę. Okazuje się w międzyczasie, że wcześniej już porzucił inną partnerkę, doprowadzając ją tym samym do samobójstwa.

Teatralny meoldramat

Pomysł, aby sprowadzić tak ikoniczne postacie do parteru toksycznych mężczyzn rywalizujących o względy kobiety jest naprawdę ciekawy, jednak można mieć pewne zastrzeżenie względem realizacji. Maciej Wojtyszko próbuje podejść do bohaterów bardziej ludzko.

Niestety przez ubogą warstwę realizacyjną – przesadne oświetlenie, kiepską kompozycję kadrów, montaż – oraz melodramatyczne dialogi popada pod kicz. Bohaterowie momentami za bardzo szarżują, spontanicznie padają na kolana, rzucają się w objęciach, szamocą się. Zamiast współodczuwać emocje, które targają bohaterami, widzimy tylko sztuczność. Zabrakło reżyserskiej ręki, która pomogłaby sfilmować sceny w bardziej interesujący, estetyczny, czy wiarygodny sposób.

Zaskakuje mnie to szczególnie po obejrzeniu finału, który mocno różni się od całej reszty – końcowa rozmowa Piłsudskiego z Dmowskim jest z kolei świetnie skadrowana, bardzo niekonwencjonalnie, posiada ciekawą symetryczną kompozycję kadrów, autentycznie przejmujący dialog pełen gniewu i frustracji, oraz interesująco wykorzystane filtry i muzykę. Końcowe dialogi zostały zresztą zaczerpnięte ze wspomnień Aleksandry Szczerbińskiej, Bolesława Długoszowskiego, Marii Górskiej i Marii Dąbrowskiej

Zabieg narracyjny, abyśmy obserwowali historię na przestrzeni ćwierć wieku, również nie udał się najlepiej. przez chaotyczny montaż Pawła Wróbla i Anny Krubskiej. Co 10 minut przeskakujemy o kolejne lata, ale prawie w ogóle nie widzimy przemijającego czasu. Wiele scen jest zmontowana w taki sposób, jakby minęło zaledwie kilka dni, albo nawet godzin. Często tylko wyświetlające się daty pomagają nam zorientować się w czasie. Z tego powodu nie wybrzmiewają zmiany jakie zachodzą w otoczeniu, zbliżająca się rewolucja mająca przywrócić Polskę.

Pojedynek wielkich osobistości

Na pochwałę zasługuje za to Mariusz Ostrowski w roli Józefa Piłsudskiego. Jego postać wizualnie i charakterologicznie przechodzi największą przemianę. Początkowo widzimy go jako sympatycznego, lekkodusznego młodziana zalecającego się do kobiet. Jednak z czasem staje się coraz bardziej zgorzkniały, agresywny i ortodoksyjny w swoich poglądach i działaniach. Widzimy zmiany w sposobie jego gry - zaczyna inaczej gestykulować, jego głos staje się niższy. Czuć że Piłsudski z początku i końca Ni z tego, ni z owego to już inna postać. Dariusz Kowalski jako Roman Dmowski nie posiada już tak widowiskowej kreacji, ale wciąż sprawdził się dobrze w swojej roli. Dmowski w tej sztuce jest konserwatystą, człowiekiem ze starszymi poglądami, przez co jest też bardziej stoicki, powściągliwy. Najsłabiej prezentuje się Monika Buchowiec jako Maria, która momentami gra zbyt melodramatycznie. Sposób w jaki mówi, jak marszczy czoło, wytrzeszcza oczy, czy porusza się wygląda zbyt teatralnie. Trudno uwierzy w jej postać, cierpienie jakie przechodzi, a już tym bardziej do niej z czasów beztroskiej młodości, kiedy ubiegali się o nią Piłsudski i Dmowski. Znacznie lepiej z kolei zaprezentowała się Maria Gudejko, która w roli Aleksandry Szczerbińskiej zachowywała się dużo bardziej swobodnie, lekko, naturalnie. Nie przesadzała z dramatycznymi gestami, pozami, ani mimiką. Żałowałem wręcz, że jej postać nie otrzymała więcej czasu ekranowego.

Maciejowi Wojtyszkowi udaje się oddać sprawiedliwość postaci Józefa Piłsudskiego i Romana Dmowskiego. Obaj posiadają niemal równy czas ekranowy i pełnią równie ważną rolę. Reżyser stara się zachować neutralność, nie stając po niczyjej stronie. Bohaterowie reprezentują różne strony polityczne – lewicę i prawicę. Józef wierzy w socjalizm, równość wszystkich obywateli i w siłę rewolucji. Roman stoi po stronie tradycji, wierzy w siłę polskiego narodu, ale też w odzyskanie Polski powolnymi, metodycznymi środkami. Obaj mają swoje uprzedzenia wobec siebie. Początkowo starają się ukrywać swoją niechęć pod płaszczykiem kultury, szacunku, jednak we wspomnianym finale wszystkie konwenanse zostają zerwane, panowie mogą wyrazić cały swój żal który skrywali przez długie lata.

Podsumowanie

„Ni z tego, ni z owego" pokazuje ciekawe spojrzenie na bohaterów narodowych, jednak nie zawsze twórcom udaje się osiągnąć zamierzony efekt. Przez ubogą realizację, czy melodramatyczne dialogi wiele scen prezentowało się sztucznie, nie posiadały tak silnego wymiaru emocjonalnego jakie powinny mieć. Na szczęście seans sztuki teatralnej nie dłużył się, dzięki przekonywującym rolom Mariusza Ostrowskiego i Dariusza Kowalskiego. Spektakl obejrzałem dzięki portalowi vod.tvp.pl

Michał Nadolle
Dziennik Teatralny Poznań
18 grudnia 2020
Portrety
Maciej Wojtyszko

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia