Nibyszarolandia

"Ósmy dzień tygodnia" - reżyseria: Armin Petras - Stary Teatr w Krakowie

Szarość ulic, ciepło powietrza i oczekiwanie na zmianę. Nuda zatapia wszystko i dlatego można pić, rozczarowywać się światem, tęsknić za dzieciństwem. Próby ucieczki kończą się powrotem do punktu wyjścia. Gdy na dodatek nie ma się jeszcze własnego kąta, nuda zalewa całymi rzekami.

„Ósmy dzień tygodnia” Marka Hłaski ukazuje losy Agnieszki i Piotra w Warszawie, w czasach odwilży. Ludzie żyją zbyt blisko siebie, aby móc zachować godność i ocalić siebie od szaleństwa jakie niesie ze sobą zamknięcie. Ciągłe pragnienie zmian i upływu czasu wisi niczym ciężkie powietrze w letnie dni, ale nawet przychodzący deszcz zjawia się nie w porę. Armin Petras „uwspółcześniając” dramat przenosi go w świat wyjęty z jakichkolwiek znamion miejsca i czasu. Wydaje się, że scenariusz powstał w luźny sposób, na podstawie fabuły kilku scen wyjętych z opowiadania, jednak w tych scenach widać zmiany w postaciach wypowiadających dialog. Dlatego można powiedzieć, że akcja toczy się w zawiesinie i staje się wielką metaforą – baśnią o ciągłym płaczu za dzieciństwem, nieumiejętnością dorośnięcia, nieistnieniem ideałów i niemożnością zmiany. 

Wykpiona zostaje powaga młodej Agnieszki, która okazuje się dziecinną buntowniczką - idealistką doskonale ukazaną poprzez ubiór – Agnieszka nosi różową koszulkę The Ramones. Kolejne sytuacje ośmieszają ją, stawiając na końcu w pozycji uwiązania i wyobcowania. Zagrana przez Barbarę Wysocką nabiera ekspresyjności mima. Wszystkie postacie są barwnie zagrane – wydają się być korowodem charakterów komicznych, zapełniających sobą pustkę przestrzeni. 

Scena, wyścielona ściółką, wygląda jak plac zabaw, wokół którego rozpościera się szary mur. Widzimy porysowane ściany, starą piłkę do gry i drewniany podest ułoży na cegłach na środku. Gdzieś ponad murem rozciąga się potężna pionowa ściana szarości. Podczas spektaklu będzie podświetlana na niebiesko i fioletowa. Potem stanie się nieboskłonem ściągniętym przez strażaków dla Agnieszki. 

Spektakl ma w sobie niezwykłą siłę oddziaływania poprzez malownicze sceny. Reżyser używając gagów, charakterystyczności postaci, tworzy małe skecze komentujące sytuacje bohaterów. Widać ciągłą ucieczkę od zbytniej powagi i romantycznych uniesień. Tragiczność ukazano poprzez efektowne i symboliczne działania – po odtrąceniu przez Agnieszkę Piotr (Krzysztof Zarzecki) zwija płótno, które było nieboskłonem specjalne dla niej zrobionym, aby mogła po nim chodzić. Również scena, gdy Agnieszka wlewa Grzegorzowi (Andrzej Rozmus) szklankę wódki prosto do gardła, a on wypluwa ją na płonącą różę tworząc przez to potężny płomień, zaskakuje siłą i prostotą wyrazu.  

Zastanawia jednak przesłanie spektaklu. Widz oglądając te niezwykle dokładnie wykreowane sceny – obrazy zachwyca się nimi, lecz ukazana społeczność jest pusta wewnętrznie, zdesperowana z powodu nudy powtarzalnością i niezmiennością świata, brakiem wyjścia z sytuacji. Siła niszcząca związek nie tkwi w świecie zewnętrznym, tylko w bohaterach. Mają wrodzoną niemożność bycia szczęśliwym. Ujawnia się ich przeintelektualizowanie, niedojrzałość, nieumiejętność czekania. Wyczekiwanie jest najbardziej niszczące, ponieważ wyrywa ich z bezpiecznej bierności. Po zniewoleniu w jakim żyli nie potrafią żyć na wolności. 

Spektakl jest ciekawy do oglądnięcia i doświadczenia. Przenosi w niezwykłe stany, zaczynające się od najbardziej szarych miejsc i koszmarnych sytuacji, a które z każdą minutą przeradzają się w groteskowe sceny, niekiedy w poetyckie wizje. Szarość świata, niespełniona miłość stają się tylko słowami zawieszonymi gdzieś, jako tło dla bohaterów, bawiących się niczym dzieci na scenie. Wszystko spływa rzęsistymi łzami po widzu niczym deszcz.

Justyna Stasiowska
Dziennik Teatralny Kraków
30 marca 2009

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia