Nic nie jest takim, jakim się wydaje

"Wraki" - reż. Kamil Maćkowiak - Fundacja Kamila Maćkowiaka

Osądzić drugiego człowieka jest bardzo łatwo. Wystarczy chwila, jeden moment, o kilka słów za dużo. Równie łatwo jest kogoś pokochać. Spotkać w przypadkowym tłumie i nie móc się nadziwić, że wcześniej umiało się bez niego żyć. Najłatwiej jest umrzeć. Zgasnąć w przeciągu sekundy i zostawić za sobą wszystko i wszystkich. Tych, których się zdążyło pokochać i którzy zdążyli pokochać.

Dramat Neila LaBute'a nie pozwala widzowi przejść obojętnie obok historii, o której opowiada. To rodzaj takiego tekstu, o którym nie sposób zapomnieć z dnia na dzień. Finał wcale nie jest synonimem rozwiązanej zagadki. Jest odpowiedzią na tylko jedno z wielu pytań, które mnożą się w czasie trwania monodramu. Zakończenie dramatu ma charakter otwarty. Chcesz potępić bohatera? To zrozumiałe. Chcesz go usprawiedliwić? Proszę bardzo. Decyzja zależy tylko i wyłącznie od widza. I od aktora, który dzięki nadaniu postaci konkretnych cech wzbudza w widzu współczucie, empatię lub - wręcz przeciwnie - wstręt i odrzucenie.

Kamil Maćkowiak (w roli Edwarda) kreuje bohatera, który wywołuje w widzu sprzeczne emocje. Jeśli weźmiemy pod uwagę finałową scenę, bohater okazuje się klamrą całego przedstawienia. Współczuje się mu, jest go żal, ale z drugiej strony - trudno zrozumieć jego zachowanie, brzydzi się jego postępowaniem, podświadomie odbiera mu się prawo do miłości. Dobrze, że w zagranej przez Maćkowiaka postaci nie ma przesady i zbędnej tkliwości. Sama historia, opierająca się na motywie śmierci i zabronionej miłości, wywołuje skrajne emocje. Gdyby dodać do tego agresywną grę aktorską, efekt byłby zapewne karykaturalny. Tymczasem pozorna oschłość i ukrywanie swoich prawdziwych uczuć za przepełnionymi ironią słowami potęgują rosnący niepokój. Wszyscy są przecież świadomi, że względny spokój i próba panowania nad emocjami są maską, którą bohater zakłada przed innymi ludźmi - uczestnikami pożegnania swojej żony, Mary Jo. Aktor prowokuje, a budując intymną atmosferę i bliską więź z widownią, niejako zmusza do czynnego udziału w stopniowym odkrywaniu życia bohatera. Właściwie już od pierwszych minut spektaklu można domyślić się, że skrywa on jakąś tajemnicę. Jego opowieści, wspomnienia o zmarłej żonie, próby zamknięcia uczucia, jakim ją darzył, w słowa są jedynie przedmową, wstępem do odkrycia prawdy, która nie jest łatwa - ani dla niego, ani dla tych, którym ją wyjawia. Prawdy, która jest przekleństwem i błogosławieństwem.

W atmosferę wprowadza widza nastrojowa muzyka i wygląd sceny - oprócz krzesła znajduje się na niej jedynie stolik ze zdjęciem zmarłej, karafka, szklanka Pustka, która pozostaje po odejściu człowieka. Wraz z upływem spektaklu widz ma wrażenie, że naprawdę znalazł się na poprzedzającym pogrzeb pożegnaniu. Wzrusza i daje wiele do myślenia pojawiające się w tekście nawiązanie do tytułu. Wraki to stare samochody, które stały się wspólnym biznesem Edwarda i jego żony. Nie są one czymś zbędnym, bohater mówi o nich z pasją i nieudawaną miłością. W takim sam sposób opowiada o tym, co łączyło go z Mary Jo. Metafizyka, uczucie, którego nie można do niczego porównać. Tak silne i bezwarunkowe jak miłość matki do dziecka.

O tym, czy "Wraki" pozostaną w repertuarze Fundacji Kamila Maćkowiaka zadecydują sami widzowie. W czerwcu aktor przedstawi dwa przygotowane przez siebie monodramy, a widownia po ich obejrzeniu będzie mogła wybrać ten, który według niej powinien na stałe zagościć na teatralnych deskach. W myśl zasady, że współtwórcą teatru jest także - a może przede wszystkim - publiczność.

Iga Herłazińska
Teatr dla Was online
10 marca 2016

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia