Nie bądźcie nowocześni, bądźcie rzetelni

odchodzi pokolenie, które nie pozostawia po sobie uczniów

Tak zwana nowoczesność w teatrze, z jaką nagminnie mamy dziś do czynienia, a która wyraża się bełkotem pseudoartystycznym - wulgaryzuje sztukę i obala wszelkie normy estetyczne, a etos zawodowy już dawno wyrzuciła na bruk

W ciągu czterech ostatnich lat odeszło sporo ludzi teatru, wśród nich ci najwybitniejsi, którzy wpłynęli na kształt polskiej sceny i którzy zostawili swój trwały ślad w historii naszego życia kulturalnego: Gustaw Holoubek, Zbigniew Zapasiewicz, Andrzej Łapicki i ostatnio Erwin Axer, że wymienię tylko tych.

Każdy z tych twórców zasłużył się teatrowi w Polsce niebywale. Prezentowali diametralnie różne osobowości twórcze i ludzkie. Byli ludźmi różnego charakteru i różnych temperamentów. Każdy z nich posługiwał się innymi środkami wyrazu artystycznego. Pewnie różnili się też w sferze światopoglądowej i w filozofii życia. Ale jedna rzecz łączyła wszystkie te postaci: podobna estetyka teatralna i przywiązywanie wagi do etyki zawodowej.

Odejście w niedługim odstępie wybitnych aktorów oznacza, iż wraz z nimi odszedł od nas teatr rozwijający widzów intelektualnie, odszedł pewien rodzaj estetyki, wrażliwości na sztukę, na piękno, co nas jako odbiorców zubaża.

Tym bardziej że odchodzi pokolenie, które nie pozostawia po sobie uczniów, następców w zakresie widzenia teatru jako określonej wartości estetycznej i etycznej zarazem.

Myślę, że każdy z tych artystów mógłby podpisać się pod słowami Zbigniewa Herberta: "Nie bądźcie nowocześni, bądźcie rzetelni". Ileż to lat minęło od owego słynnego listu poety skierowanego do młodych aktorów kończących szkoły teatralne i rozpoczynających pracę na scenie zawodowej. Wówczas list ten był swoistym ostrzeżeniem młodzieży artystycznej przed pochopnym zachłystywaniem się tzw. nowoczesnymi prądami w sztuce i bezmyślnym poddawaniem się dyktatowi mody. Dzisiaj tamto ostrzeżenie wybitnego poety powinno służyć jako motto i zawisnąć w widocznym miejscu w szkołach teatralnych oraz teatrach.

Nowoczesność to nie niszczenie, a budowanie, udoskonalanie

Zbigniew Herbert doskonale wiedział, co jest najważniejsze dla tych młodych ludzi, że owa rzetelność w zawodzie artystycznym przekłada się na rzetelność w życiu, że formuje osobowość i porządkuje system wartości młodego człowieka, że przypomina o czymś, o czym dzisiejszy teatr zapomniał, nierzadko pełniąc funkcję służebną wobec poprawności politycznej i przypochlebiając się rządzącej władzy, a mianowicie zapomniał o kodeksie moralnym, o etosie zawodowym.

Tak zwana nowoczesność w teatrze, z jaką nagminnie mamy dziś do czynienia, a która wyraża się bełkotem pseudoartystycznym - wulgaryzuje sztukę i obala wszelkie normy estetyczne, a etos zawodowy już dawno wyrzuciła na bruk.

Najbardziej niebezpieczne w tym wszystkim jest to, że usunięte z teatru wartości nie znajdują obrońców. Nikt się za nimi nie wstawia. A to mogłoby oznaczać, że nie ma na nie zapotrzebowania. Myślę jednak, że zapotrzebowanie byłoby, gdyby publiczność - zwłaszcza młoda - miała okazję poznać prawdziwy teatr, prawdziwą sztukę, z którą potrafi się identyfikować estetycznie, duchowo i intelektualnie.

Cóż to takiego ten zapomniany dziś etos zawodowy aktora, reżysera, dyrektora teatru? Właśnie rzetelność, profesjonalizm, pielęgnacja wartości w sztuce, prawdy w przedsięwzięciu, które tworzę.

Rzetelność w wykonywaniu powinności zawodowych i odpowiedzialność wobec publiczności za to, co robię. I chodzi tu nie tylko o warsztat, o rzemiosło artystyczne, o techniczną sprawność, lecz o coś więcej.

Warto może w tym miejscu przywołać słowa Józefa Śliwickiego, pierwszego prezesa Związku Artystów Scen Polskich, organizacji aktorskiej, która powstała w niecałe półtora miesiąca po odzyskaniu niepodległości Polski, 21 grudnia 1918 roku, i miała być sumieniem teatru. Podczas inauguracji ZASP-u Józef Śliwicki mówił: "Od dnia dzisiejszego, tak ważnego dla duchowego i materialnego rozwoju stanu aktorskiego - przestaniemy być rozbitą na atomy gromadą, a staniemy się niebawem silną, broniącą godności i dostojności swego zawodu organizacją".

Co się stało z godnością zawodu

Sformułowania "rozwój duchowy" i "godność zawodu" w okresie dwudziestolecia międzywojennego były wpisane w statut ZASP-u i miały ogromne znaczenie. Ich realizacja była silnie przestrzegana. ZASP jako organizacja artystyczna, ale i cechowa, miał wpływ na kreowanie życia teatralnego w Polsce i pilnie przestrzegał realizowania przez teatry zasad statutu. Kodeks etyczny zawodu aktora miał tu swoje poczesne miejsce. ZASP był wówczas organizacją autorytatywną dla środowiska teatralnego. Członkowska przynależność do ZASP-u była powodem do dumy. Aktorzy garnęli się do związku, traktując go jako swoją reprezentację.

Na przestrzeni lat wiele się zmieniło. Dzisiaj ZASP nie posiada takich narzędzi, które decydująco wpływałyby na życie teatralne w Polsce, na profil lub profile teatru, na rodzaj wystawianego repertuaru, na poziom gry aktorów, na sposób inscenizacji nierzadko dalekiej od profesjonalizmu i kodeksu moralnego, no i na przestrzeganie etyki zawodu aktorskiego w znaczeniu "rozwój duchowy" i "godność zawodu".

Młodzi aktorzy (poza wyjątkami) nie garną się do swojej zawodowej organizacji, nie wstępują do ZASP-u, niektórzy z nich pytani odpowiadają, że nie widzą w tym dla siebie profitów. Bardziej są zainteresowani organizacjami filmowymi, bo stamtąd mogą czerpać większe korzyści.

O czym więc tu mówić, jak egzekwować rzetelność zawodową i kto ma to robić? Teatry? Przecież to większość dyrektorów wystawia dziś na swoich scenach tandetę.

Szkoły teatralne? Wybitni aktorzy, dla których wysokiej klasy profesjonalizm zawodowy jest nierozłączny z etosem aktorskim i rzetelnością postawy ludzkiej - nie pałają chęcią podejmowania pracy w zawodzie pedagoga. Zresztą najczęściej jest to już pokolenie odchodzące.

Temida Stankiewicz-Podhorecka
Nasz Dziennik
13 sierpnia 2012

Książka tygodnia

Małe cnoty
Wydawnictwo Filtry w Warszawie
Natalia Ginzburg

Trailer tygodnia