Nie "Barocco", lecz rokoko

"Barocco " - reż. Anna Godowska - Stowarzyszenie Scena 96 Teatr Bretoncaffe w Warszawie

Zaryzykuję twierdzenie, że dla części (może nawet znaczącej) publiczności środowa premiera spektaklu "Barocco", którego współproducentem był Lubelski Teatr Tańca, była pierwszym spotkaniem z tą dziedziną sztuki. Ale przecież nie mogło być inaczej, skoro w obsadzie znalazła się gwiazda znana powszechnie z telewizyjnych ekranów i pierwszych stron tabloidów - Edyta Herbuś. Jej udział w przedstawieniu mógł skłonić do wybrania się nań także tych widzów, których kontakty z tańcem zaczynają się i kończą na oglądaniu "Tańca z gwiazdami".

Oczyma wyobraźni już widzę te uśmieszki, mówiące: zaangażowali celebrytkę, by przyciągnęła jak najwięcej widzów, choćby nawet przypadkowych. Takie opinie uważam jednak za niesprawiedliwe i krzywdzące. Oczywiście nie wykluczam, że medialna popularność Edyty Herbuś miała wpływ na obsadzenie jej w tym spektaklu. Pamiętać wszakże należy, iż nie jest ona osobą przypadkową, lecz bardzo dobrą tancerką o niekwestionowanych umiejętnościach. I wcale nie dyskwalifikuje jej to, że nie wywodzi się ze środowiska tańca współczesnego. Przeciwnie - jej decyzja występu w "Barocco" budzi szacunek, bowiem oznaczała wkroczenie na terytorium nowe, nie w pełni rozpoznane, co niewątpliwie wiązało się z pewnym ryzykiem, z czym jednak poradziła sobie bardzo dobrze. Oczywiście pewnym ułatwieniem był fakt, iż każda z występujących w przedstawieniu artystek weszła doń z innego obszaru sztuki tańca, wnosząc odmienne przygotowanie i różne doświadczenia. Ale właśnie dzięki owej różnorodności udało się zrealizować podstawowe założenie dramaturgiczne, jakim było ukazanie - poprzez barokową metaforę - współczesności; podszytej niepokojem, chaosem i poszukiwaniem transcendencji, a jednocześnie pełnej zmysłowości i hedonizmu. Autorka choreografii, Anna Godowska wyłożyła to przejrzyście, w sposób czytelny nawet dla mniej wyrobionych widzów, co należy zapisać po stronie plusów, bo nie wykluczam, że tacy właśnie widzowie będą w przyszłości oglądać ów spektakl. Pokazała przy tym, że taniec współczesny wcale nie jest dziedziną sztuki tak hermetyczną, jak mogłoby się wydawać ludziom mało z nią obeznanym. Minusem natomiast było dla mnie pewne "przegadanie" spektaklu; kilkakrotne powtarzanie niektórych motywów, a nawet całych sekwencji. W efekcie czego mieliśmy nie tyle "Barocco", lecz raczej przesycone nadmiarem rokoko. Być może przed kolejnymi prezentacjami twórczyni przedstawienia powinna się zastanowić nad tym, czy nie warto dokonać w nim pewnych skrótów. Bo - mówiąc obrazowo - po co pisać sążnisty esej tam, gdzie wystarczy zwięzły bon mot.

Ów rokokowy przesyt nie przesłonił na szczęście obecnych w spektaklu mocnych punktów. Na czele z fantastycznym solo Anny Krysiak, które dosłownie wciskało w fotel i nieomal wstrzymywało oddech. Znakomita tancerka połączyła w nim nadzwyczajną technikę z dogłębną świadomością ciała i - co więcej - rzeczywiście weszła w autentyczną relację z publicznością. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że właśnie Anna Krysiak była postacią numer jeden spektaklu, a cały jej występ zapamiętam na bardzo długo. Dużym i ważnym walorem spektaklu była również muzyka skomponowana przez Małgorzatę Tekiel i wykonywana przez nią na żywo na gitarze basowej. Korzeniami istotnie tkwiąca w barokowej tradycji, a jednocześnie o bardzo współczesnym brzmieniu. Warto wreszcie zwrócić uwagę na partie wokalne w wykonaniu Justyny Chaberek, precyzyjnie wkomponowane w dramaturgiczną strukturę spektaklu, co w teatrze tańca nie zawsze się udaje.

Na koniec powrócę do tego, od czego rozpocząłem tę recenzję. Premiera "Barocco" przyciągnęła nie tylko zdeklarowanych miłośników tańca współczesnego, lecz także spore grono widzów spoza tego kręgu. To wartość, której nie można lekceważyć. Oczywiście otwarte pozostaje pytanie o to, dla ilu z owych nowych widzów będzie to nie tylko jednorazowe spotkanie, lecz pierwszy krok na obszar tej dziedziny sztuki. Szanse na to są, bowiem spektakl Anny Godowskiej może być dobrym początkiem dłuższej przygody z teatrem tańca. A jeśli twórczyni zechce jeszcze trochę nad nim popracować, wzrośnie również jego wartość artystyczna. Czego szczerze życzę.

Andrzej Z. Kowalczyk
Polska Kurier Lubelski
9 czerwca 2014

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...