"Nie-Boska komedia" w gorzowskim teatrze

rozmowa z Krzysztofem Prusem

Już w sobotę u Osterwy premiera "Nie-Boskiej komedii". Romantyczny dramat Zygmunta Krasińskiego zobaczymy w nowoczesnej interpretacji reżysera Krzysztofa Prusa.

Zygmunt Krasiński „Nie-Boska komedia”, reż. Krzysztof Prus, scenografia Marek Mikulski. Obsada: Adrianna Góralska, Kamila Pietrzak, Marzena Wieczorek, Bogumiła Jędrzejczyk, Edyta Milczarek, Anna Łaniewska, Artur Nełkowski, Paweł Caban, Przemysław Kapsa, Krzysztof Kolba, Leszek Perłowski, Włodzimierz Chomiak, Krzysztof Tuchalski, Cezary Żołyński oraz Adam Boguto/ Adam Iwaszko (jako Orcio). Premiera w Teatrze im. J. Osterwy w Gorzowie, 20 lutego 2010 r. 

Rozmowa z Krzysztofem Prusem, reżyserem spektaklu

Dariusz Barański: Kiedyś w jednym z wywiadów tak tłumaczył pan, dlaczego bierze tekst Słowackiego, a nie współczesnego autora: po prostu Słowacki jest lepszym pisarzem. Inscenizował pan już m.in. Słowackiego "Sen srebrny Salomei", "Mazepę" czy "Kordiana". Teraz w Gorzowie reżyseruje pan "Nie-Boską komedię" Krasińskiego. Czyli znów chętnie sięga pan po klasykę.

Krzysztof Prus: Raczej po utwory romantyczne, a to właśnie dlatego, że one wcale nie są klasyczne. Pokazują świat, jakim postrzegamy go dzisiaj: świat rozbity, świat niepełny, opozycję światła i cienia z naciskiem na cień. Jeśli dzisiaj takie rzeczy widzimy w kulturze masowej, skomercjalizowanej i w jakiś stopniu odpowiadają naszym potrzebom, to w romantyzmie możemy obcować z tymi samymi emocjami, ale jakby w stanie pierwotnym. Do czasów oświecenia człowiek był istotą społeczną, był spełniony, zamknięty. Romantyzm pokazał, że jest zupełnie inaczej, że jest w nas pewien początek zła, że jest w nas przepaść. Tak się szczęśliwie złożyło, że akurat w tym okresie powstało kilka tekstów dramatycznych, które ustawiły nas w zasadzie na następne 200 lat. To wielka przygoda zobaczyć, czy słowa zapisane wówczas da się przełożyć na materię teatru i na naszą wrażliwość.

Ta inscenizacja w Teatrze Osterwy będzie więc bardziej o tej przepaści w człowieku. Ale co z tym kontekstem historycznym i społecznym? Dzisiaj ten wątek Okopów Świętej Trójcy, rewolucji wydaje się nieco archaiczny.

Zgadza się. Ale też stawiam pytanie, po co ten wątek się tam pojawia i jak go ocalić. Dla mnie odczytany wprost jest po prostu śmieszny. My dzisiaj wiemy już co nieco o rewolucjach, a tu proszę: mamy kobiety służące swym ciałem rewolucjonistom, rzeźników mówiących do rymu. Co więc z tym zrobić? Wyciąć, wyrzucić? Ale to przecież jest momentami świetnie napisane! Zacząłem się nad tym zastanawiać i zadałem sobie takie pytanie: czy rewolucja jest wizją Krasińskiego? W jakimś stopniu tak. Ale czy nie jest też przypadkiem wizją bohatera? Jeśli wcześniej cały świat jest światem subiektywnym Henryka: pojawiają się anioły, demony, głosy - i to wszystko wypływa z jego wnętrza - to czy nie powinniśmy więc pójść dalej za tą myślą Krasińskiego. Pokazać rewolucję jako wizję głównego bohatera, wizję człowieka chorego, który po nieszczęściach, stracie żony oraz syna obwinia siebie i zaczyna widzieć świat odwrócony na modłę szatańską. I wtedy okaże się, że ten groteskowy sposób pokazania rewolucji też znajduje rację bytu. Rewolucja więc jest jak najbardziej pokazana, lecz nie w kontekście społecznym. To jest opowieść o Henryku, o człowieku, ale nie o społeczeństwie, bo na to de facto nie ma tam materiału. Chcę opowiedzieć o przepaści człowieka, o walce dobra i zła. Po raz pierwszy w naszej literaturze pojawił się taki wątek rodzinny. Ot, po prostu jest facet z żoną, w łóżku albo w salonie, a jednocześnie ma takie ciśnienie na mózg: co ja zrobiłem z własnym życiem? Czy ja już jestem skończony? To są dylematy, które zawsze były i będą aktualne. Jaką w życiu wybrać drogę: czy iść drogą twórczości, wolności, czy też założyć rodzinę i wieść normalne życie.

To faktycznie dylemat jak najbardziej współczesny. Czy w takim razie inscenizacja będzie również bardzo współcześnie osadzona?

Nie, broń Boże nie ma w niej tzw. uwspółcześniania, nie ma sprowadzania do dzisiejszych realiów. Takie właśnie inscenizacje zawsze mnie drażnią. Paradoksalnie to one właśnie okazują się bardzo nieaktualne, bo za chwilę zmienia się na przykład sytuacja polityczna i nie wiadomo już, z kogo robiliśmy sobie jaja. Albo zmienia się moda. Pamiętam modę na telefony komórkowe, które były symbolem nowoczesności, symbolem władzy. Dziś telefon komórkowy nie znaczy nic. Razem ze scenografem Markiem Mikulskim chcemy raczej stworzyć pewien autonomiczny świat. Świat teatru i wyobraźni. Owszem, zbudować go z pewnych komponentów, ale nie odwoływać się do tzw. rzeczywistości. Trudno w ogóle mówić o tej plastyce, dekoracjach, światłach być może dlatego, że to jest gdzieś na pograniczu snu i jawy, tradycji, ale nie powiem nowoczesności. Ta sztuka musi być współczesna, ale jakby współczesna w emocjach, w opowieści o człowieku. Nie można jednak stosować współczesnych realiów, bo one zabiją całą magię, całą tajemnicę. A utwór romantyczny bez magii i tajemnicy przestaje być utworem romantycznym.

Nie obawia się pan, że dramat za bardzo kojarzy się ze szkolną lekturą?

Z tym jest zawsze trochę problem. Czasem jednak sobie myślę, czy nie byłoby dobrze odwracać sytuację i w szkole robić lekcje z farsą, z literaturą rozrywkową, najpierw nauczyć się czerpać przyjemność z literatury, a potem dopiero spróbować sięgać po teksty, w których do tej przyjemności trzeba samemu dotrzeć. Od tego też jestem ja jako reżyser, aby widza do tej satysfakcji doprowadzić. Oczywiście nie tak ułatwić mu lekturę, żeby nie musiał czytać, tylko właśnie dotrzeć do pewnych rzeczy, które dla czytelnika mogą nie być oczywiste, a mogą zacząć istnieć na scenie. Nie chciałbym powiedzieć wprost, że ten utwór nie nadaje się dla młodzieży. Młodzież oczywiście jak najbardziej zapraszam, choć marzyłoby mi się, aby taki spektakl szedł wyłącznie wieczorami. Myślę, że pokazuje taką prawdę o człowieku, która niekoniecznie musi być pokazywana o 9 rano.

Rozmawiał Dariusz Barański
Gazeta Wyborcza Gorzów
19 lutego 2010

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia

Wodzirej
Marcin Liber
Premiera "Wodzireja" w sobotę (8.03) ...