Nie czuję się gwiazdą

Rozmowa z Anną Czartoryską

- Ważne są dla mnie spotkania z ludźmi, którzy widzieli mnie w teatrze albo z przyjemnością oglądają seriale, w których gram. Fakt, że uda mi się kogoś wzruszyć, rozbawić lub skłonić do refleksji, jest najwspanialszą nagrodą za moją pracę - mówi Anna Czartoryska, aktorka Teatru Współczesnego Warszawie.

Wprawdzie ostatnio kolorowe pisma interesują się głównie faktem jej zamążpójścia, Markowi Zaradniakowi przedstawicielka arystokratycznego rodu - Anna Czartoryska - opowiada o swoich koncertach, rolach i dzieciństwie.

Jest Pani aktorką, wokalistką, muzykologiem. Kim czuje się Pani najbardziej?

- Często słyszę to pytanie. Nie widzę potrzeby określania się w taki jednoznaczny i jednowymiarowy sposób. Czuję się przede wszystkim sobą. Kocham teatr i muzykę, uwielbiam moją pracę we wszystkich jej przejawach. W tym roku spędziłam trzy miesiące na planie "Szpilek na Giewoncie", prowadziłam jeden z koncertów na festiwalu w Opolu, nagrałam debiutancką płytę, zagrałam w "Operetce" Gombrowicza wTeatrze Dramatycznym w Warszawie, zaśpiewałam na wielu koncertach i festiwalach. Za chwilę wtelewizyjnej Jedynce będzie można zobaczyć serial "Nad Rozlewiskiem" z moim udziałem. Różnorodność to jest to, co w moim zawodzie lubię najbardziej.

Czy takie nazwisko jak Pani pomaga?

- Jest rozpoznawalne i szybko zapada w pamięć, zwraca uwagę. Ale powoduje też, że jestem często postrzegana przez pryzmat mojego nazwiska, a nie tego, co robię.

Czartoryscy to dziś?

- Rodzina rozsiana po całym świecie.

Słyszałem, że Pani rodzina ma także korzenie wielkopolskie?

- Tak, mój tata i jego rodzeństwo urodzili się w Konarzewie, niedaleko Poznania.

Jak wygląda Pani codzienność? Czy odczuwa Pani, że jest gwiazdą? Jest Pani bardzo zapracowana?

- W moim życiu rzadko zdarza się coś takiego jak codzienność. Nie ma rutyny. Każdy dzień jest inny. Rano o 10.00 zaczynam próbę w teatrze albo wstaję o świcie, żeby zdążyć na plan serialu. Jeśli mam czas dla siebie, piszę teksty na mojego błoga dla NaTemat.pl. Po południu spotykam się z muzykami na próbach albo z przyjaciółmi na kawę. Po 18.00 gram w teatrze, śpiewam koncerty. Wolne wieczory spędzam z najbliższymi. Nie czuję się gwiazdą. Staram się jak najwięcej pracować i dobrze wykonywać swój zawód.

Ale często mówi się o Pani, że jest celebrytką? Odczuwa Pani popularność na co dzień?

- "Celebryta" uważane jest przez niektórych za określenie wręcz obraźliwe, bo odnosi się głównie do tych, którzy są znani wyłącznie z tego, że są znani. Dotyczy osób, które kojarzymy raczej z plotek i rubryk towarzyskich niż z ich twórczej pracy. Dlatego ważne są dla mnie spotkania z ludźmi, którzy widzieli mnie w teatrze albo z przyjemnością oglądają seriale, w których gram. Fakt, że uda mi się kogoś wzruszyć, rozbawić lub skłonić do refleksji, jest najwspanialszą nagrodą za moją pracę.

Dorastała Pani daleko od kraju, bo Pani tato był dyplomatą. Jak na Panią wpłynęły tamte pobyty za granicą?

- Byłam dzieckiem, ale miałam okazję spojrzeć na wiele spraw z różnej perspektywy. Gdy mieszkałam w Holandii, uczono nas tolerancji, dbania o środowisko. Tam nauczyłam się angielskiego i holenderskiego. Dużo jeździłam na rowerze, co uwielbiam do dziś. W Norwegii uprawialiśmy dużo sportów, jeździliśmy na nartach i na łyżwach. Tam od zabytków historycznych ważniejsze są pomniki przyrody. Dużo podróżowałam z rodzicami, zwiedzaliśmy fiordy, a nawet spacerowaliśmy po lodowcu! Moje dzieciństwo było pełne nowych wrażeń i ciekawych doświadczeń, z których czerpię do dziś.

Spory sukces odniosła Pani udziałem w słuchowisku "Morfina" i piosenkami z niego pochodzącymi. Skąd był ten pomysł?

- Od lat zbierałam piosenki, które chciałam zaśpiewać. Wybrałam te opowiadające o nocy i postanowiłam połączyć je w recital. Poprosiłam reżysera Waldemara Raźniaka, żeby pomógł mi stworzyć na ich podstawie scenariusz. Waldek przyniósł mi pamiętniki Jeleny Bułhakowej, która była pierwowzorem postaci Małgorzaty z "Mistrza i Małgorzaty". Powstał spektakl o niezwykłej miłości i o kobiecie, która była muzą i podporą pisarza w najtrudniejszych chwilach jego życia. Premiera odbyła się na Novej Scenie Teatru Muzycznego Roma w Warszawie. Po roku dyrektor Teatru Polskiego Radia, Janusz Kukuła zaproponował mi, abyśmy nagrali spektakl jako słuchowisko i płytę.

Jakie są Pani plany na rok 2013? W Poznaniu słyszeliśmy nowe piosenki. Czy to oznacza zapowiedź kolejnej płyty, tym razem z własnymi piosenkami. A film, teatr? O jakich rolach Pani marzy?

- Bardzo zależy mi na tym, aby wprzyszłym roku poświęcić jak najwięcej czasu nowym piosenkom. Od wielu lat marzę o tym, aby stworzyć naprawdę autorską płytę i dlatego zamierzam skupić się teraz głównie na muzyce.

Jakie ma Pani hobby?

 - Moją największą pasją jest mój zawód, dlatego nawet w wolnych chwilach myślę o tym, co by tu jeszcze stworzyć!

ANNA CZARTORYSKA, córka Stanisława Czartoryskiego, wnuczka Romana Jacka Czartoryskiego, ostatniego właściciela Konarzewa. Ukończyła Akademię Teatralną w Warszawie i sekcję piosenki w tamtejszej Państwowej Szkole Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Studiowała muzykologię. Związana z Teatrem Współczesnym w Warszawie, ale gościnnie występuje też w warszawskim Teatrze Roma oraz tamtejszym Teatrze Dramatycznym. Znamy ją też z wielu seriali takich jak "Życie nad rozlewiskiem" i "Życie nad rozlewiskiem II", gdzie gra Paulę, "Szpiedzy w Warszawie" gdzie zagrała Cecylię czy "Szpilki na Giewoncie" gdzie zagrała Xenię.

Marek Zaradniak
Polska Głos Wielkopolski
28 grudnia 2012
Portrety
Anna Czartoryska

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia