Nie jestem kolekcjonerem głosów

rozmowa z Markiem Weissem-Grzesińskim

O nadchodzącym sezonie artystycznym w Państwowej Operze Bałtyckiej rozmawiamy z dyrektorem tego teatru - Markiem Weissem-Grzesińskim.

Jak będzie wyglądał najbliższy sezon Opery Bałtyckiej? 

Marek Weiss-Grzesiński: Będziemy grali około 12 spektakli miesięcznie. Zawsze uważałem, że aby teatr żył, musi być 6 premier w roku. Grając stare spektakle zespół wpada w rutynę, a premiery mobilizują do dalszego rozwoju. Będziemy grać tak jak dotychczas jeden spektakl kilkakrotnie z rzędu, w tzw. bloku. Dzięki temu poziom spektakli jest zbliżony jakością do pokazu premierowego. 

Pierwszą premierą 30 października będzie najtrudniejsza propozycja w całym sezonie - "Ariadna na Naxos" Richarda Straussa w mojej reżyserii, robiona na zamówienie Festiwalu w Szeged, któremu patronuje kanał Mezzo TV. Będzie kolejną produkcją w całości transmitowaną przez telewizję Mezzo - główną platformę promocji teatru operowego na świecie. 

"Adriana na Naxos" jest dziełem szalenie skomplikowanym, trudnym i nietypowym w repertuarze operowym. Ze względu na jego wykonanie przełożyliśmy planowaną premierę "Salome" na kolejny sezon. Trzy główne role - Kompozytora, Zerbinetty i Bachusa powierzone zostaną artystom zagranicznym. Reszta obsady będzie się wywodzić z solistów Opery Bałtyckiej. Właściwie nie planujemy dubletów, większość partii będzie przygotowywanych tylko przez jednego solistę. 

Spektakl opowiada o tym, że jesteśmy w jakimś szczególnym momencie historii kultury, kiedy rzeczy piękne i wzniosłe mieszają się z tym co miałkie, powierzchowne, głupie, banalne i ordynarne. Ludzie kultury są w stanie autentycznej, zapalczywej wojny z popkulturą. Próba współistnienia i "kolegowania się" prowadzi do schizofrenii. 

Zaskakuje odważny wybór reżyserki kojarzonej z repertuarem dramatycznym - Eweliny Pietrowiak na inscenizatorkę kolejnej premiery, "Halki" Stanisława Moniuszki. 

- "Halka" to nasz flagowy okręt operowy - największe obok "Króla Rogera" Karola Szymanowskiego dzieło literatury operowej w Polsce. Powiedziano i pokazano w "Halce" już właściwie wszystko. Zaprosiłem do jej realizacji młodą, obiecującą realizatorkę, która traktuje swój zawód poważnie i nie popisuje się jakimiś esejami na temat osobistych problemów, czy kompleksów. Ewelina Pietrowiak spróbuje zrealizować utwór zacny, pomnikowy, w pewnym sensie muzealny, w taki sposób, aby współczesny widz odebrał go jako opowieść, która dotyczy nas wszystkich. Wspomagać ją będzie jeden z najlepszych dyrygentów operowych - Andrzej Straszyński. 

Opera Bałtycka będzie mieć swój udział w obchodach Roku Chopinowskiego. 

- Pod koniec lutego pokażemy premierę baletu z muzyką Chopina "Chopinart". Nasz balet pokaże, jak ta muzyka funkcjonuje w dzisiejszej świadomości choreograficznej zupełnie różnych twórców - jednej strony Emil Wesołowski, profesor baletu polskiego, który należy do najbardziej nowocześnie myślących choreografów w Polsce, z drugiej strony choreograf z Chin, urodzony w Hongkongu, przez wiele lat mieszkający w Niemczech - Ho Sing Hang. Jego rozumienie tej muzyki pozbawione jest naszego uniżenia i nabożnego szacunku. Będzie to taka "Eurazja" w wykonaniu innych choreografów, ale tego samego zespołu baletowego Opery Bałtyckiej. 

Później zobaczymy w Pana reżyserii trzecią część tryptyku Mozartowskiego - "Czarodziejski flet". 

- Myślę, że z tych trzech tytułów ["Don Giovanni", "Wesele Figara" i "Czarodziejski flet" - przyp. red.] to będzie suma doświadczeń i najciekawszy spektakl całego cyklu. Z wielu względów mam do niego bardzo osobisty stosunek. Mozart miał osobisty stosunek do tej problematyki i muzyki z nią związanej, a jednocześnie robił to dla teatru rozrywkowego, na zapotrzebowanie "komercyjne". To jest tak fascynujące połączenie, że do dzisiaj budzi tyle kontrowersji i emocji. Na pewno będzie to premiera, która nas wszystkich poruszy. 

W maju swój kolejny autorski balet "Out" zaprezentuje Izadora Weiss. 

- "Out" będzie się w pewnej mierze rymowało z "Ariadną na Naxos", bo to jest problematyka, z którą oboje ciągle się szarpiemy. Zdecydowanie odcięliśmy się od działalności rozrywkowej, odeszliśmy od wykonywania popularnych utworów, na które jest zapotrzebowanie części publiczności, żeby nasz teatr stał się miejscem zabawy i relaksu po pracy. Opera może wymagać skupienia i powagi. To jest balet o tym, że nie da się działać profesjonalnie, ulegając popularnym gustom i modom, a zarazem godzić to z potrzebą opowiedzenia czegoś osobistego o życiu, wartościach, metafizyce. 

Sezon zamknie opera Giuseppe Verdiego oparta o nieśmiertelny dramat Williama Szekspira - "Makbet". 

- Przygotowujemy się do niej dłuższy czas ze względu na rangę dzieła i samego Szekspira, ale również z uwagi na Mikołaja Zalasińskiego, który dojrzał do tej roli. Trzeba z tego skorzystać i z nim zrealizować to dzieło, bo to jest człowiek, który zrozumie i czuje Makbeta. Tak jak Konrad Swinarski uważał swego czasu, że trzeba szybko zrobić "Hamleta", bo Jurek Radziwiłłowicz do tego dojrzał, tak samo uważam, że trzeba z Zalasińskim zrealizować "Makbeta" za wszelką cenę właśnie teraz, bo za kilka lat może już być za późno. 

Czy można liczyć na występy artystów gościnnych w nowych spektaklach Opery? 

- Najważniejsze, aby śpiewak do konkretnej partii się nadawał. Skąd on jest pytamy na samym końcu. W "Ariadnie na Naxos" umowa z przedstawicielami festiwalu w Szeged wymusza formułę międzynarodowego castingu, w pozostałych produkcjach zapraszać będziemy rodzimych śpiewaków. Zagraniczne gwiazdy mają przed występem czas na dwie-trzy próby "na wejście". Nie jestem kolekcjonerem głosów, ani zwolennikiem takiego trybu pracy. Jednak od czasu do czasu trzeba sprawić publiczności taką radość - na przykład marzy mi się, aby z okazji 60-lecia Opery Bałtyckiej mógł zaśpiewać Piotr Beczała razem z Mariuszem Kwietniem. Takie rzeczy raz na jakiś czas będziemy próbowali realizować, nie patrząc na koszty.

Łukasz Rudziński
trojmiasto.pl
25 lipca 2009

Książka tygodnia

Bioteatr Agnieszki Przepiórskiej
Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego
Katarzyna Flader-Rzeszowska

Trailer tygodnia