Nie ma fatum, jest tylko człowiek

"Sztuka.." - XII Ogólnopolski Festiwal Sztuki Reżyserskiej Interpretacje

"Sztuka bez tytułu" to Czechow na scenie, nic dodać, nic ująć. Inscenizacja Agnieszki Glińskiej w wykonaniu Teatru Współczesnego z Warszawy zebrała gromkie brawa we wtorkowy wieczór.

Proste dekoracje. Kwadratowa izba. Przeszklone drzwi z prawej i lewej strony. Fotel bujany, krzesła. I nic więcej. Potem pojawi się mała fontanna. A w trzeciej odsłonie biurko i sofa. I nic więcej. Stroje zgodne z epoką. Tradycyjna realizacja, tradycyjnego Czechowa. Ale co właściwie znaczy "tradycyjny Czechow"? Czy to kostium historyczny, czy zgodność z literą dramatu? A może coś jeszcze?

Po obejrzeniu spektaklu Glińskiej, nie umiem się oprzeć wrażeniu, że reżyserka dotarła do sedna dramaturgii Czechowa. Skupiła się na relacjach pomiędzy bohaterami. Widzów nie rozprasza fantazyjna scenografia, przeciwnie, wydaje się prosta i nieciekawa. Aktorzy nie pląsają po scenie, smakując swój wyuczony ruch sceniczny, wykonują proste gesty, czasem pozostają bez ruchu. Wszystko służy koncentracji uwagi na słowach lub przeciwnie; obnażeniu ich bezsensowności. Oto siła prostoty, która przemawia dobitniej niż finezyjne, teatralne.

W drugiej scenie bohaterowie schodzą się kolejno do salonu generałowej Wojnicew, ustawiają krzesła na skraju sceny na wprost widowni, tworząc z nich linię prostą. Siedzą naprzeciwko nas, widzów, wpatrzeni w jeden punkt ponad naszymi głowami. Rozmawiają, nie patrząc na siebie. Zdanie za zdaniem wymieniają grzeczności. Płaszczyzna "tu i teraz", gdzie się spotkali, wydaje się nieistotna. Każdy jest sam. Trzymają się konwencjonalnej rozmowy, jedynej nici łączącej. Sznur krzeseł trzyma ich razem, związuje, lecz jest to związek oparty na konieczności, a nawet można by powiedzieć, sile.

Jak to u Czechowa, postaci mówią dużo, zbyt dużo i zbyt bezsensu. Toteż widz nie musi słyszeć wszystkiego. Rozmowy plączą się ze sobą, nabierają szalonego tempa, tutaj ktoś coś tłumaczy, tam ktoś na głos czyta gazetę. Wolniej, wolniej, bo nic nie rozumiemy, chciałoby się zakrzyknąć z widowni. I nie trzeba rozumieć. To paplanina, paplanina bezsensu, bez znaczenia. A pod tym wszystkim przerażająca pustka. Ona tkwi pomiędzy postaciami i w nich samych. Powoli pęcznieje i rozsadza. Ona jest sensem niekończących się słów, ona jest też sensem milczenia. Aktorom Teatru Współczesnego doskonale udało się pokazać napięcie tkwiące w ciszy, tak ważnej w dramaturgii Czechowa. Znajdziemy tu także inne motywy przewodnie jego twórczości: utracone marzenia, poszukiwanie sensu istnienia, nieokreślone tęsknoty, hołubiona przeszłość, nuda, a także pieniądze, a właściwie ich brak. Glińska uchwyciła się powyżej wymienionych motywów jak kolorowej włóczki i precyzyjnie przetkała nimi całą materię sztuki. Słusznie nie pokusiła się o zatytułowanie sztuki "Płatonow". Choć wiejski Don Juan Borysa Szyca jest niekwestionowaną gwiazdą wieczoru, choć cała fabuła owinięta została wokół jego osoby, nie trudno odnieść wrażenie, że jest on jedynie pretekstem do pokazania czegoś więcej. Czegoś, co z pewnością wykracza poza ramy jednego dramatu. Inscenizacja Glińskiej odkrywa to "coś więcej". To nie sztuka o miłości, ani nawet o miłostkach, choć w centrum pozostaje Płatonow z wianuszkiem kobiet.

Posągowa Sonia Katarzyny Dąbrowskiej, wciąż pełna ideałów młodości, nieco cyniczna Anna Wojnicew (Monika Krzywkowska), żona Płatonowa - Sasza Dominiki Kluźniak, rozczulająca i wzbudzająca litość, i Maria Grekow (Monika Pikuła) to kochająca, to nienawidząca. Wśród nich on. Wywołujący zarówno fascynację, jak i odrazę. Tak właśnie wykreował go Szyc. To śmieje się ze swego bohatera, to mu współczuje, to gardzi. Zbliżanie się do finału jest powolnym dochodzeniem do samoświadomości. Jak w antycznej tragedii, człowiek odkrywa prawdę o sobie, tak tu Płatonow w gorączce i przerażeniu zrozumie kim jest. Niebo jest zimne i nieubłagane, niczym prześcieradła okrywające sofę w ostatniej odsłonie. Nie ma fatum, jest tylko człowiek.

Edyta Walicka
Studencki Informator Teatralny - Gazeta Festiwalowa
19 marca 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia