Nie ma się czego bać

"Kto się boi Virginii Woolf?" - reż. Jacek Poniedziałek - Teatr Polonia w Warszawie

Nie boję się Virginii Woolf ze spektaklu Jacka Poniedziałka w Teatrze Polonia. Nie boję się jej, bo irytuje mnie i nudzi. Poniedziałek w dużym stopniu jest współodpowiedzialny za nowy boom w polskim teatrze na klasyczną amerykańską dramaturgię. Jego przekłady sztuk Tennesse'go Williamsa, również "Kto się boi Virginii Woolf?" Albee'go, przywróciły blask tej nieco już zapomnianej literaturze.

Jeden z aktorskich symboli nowego polskiego teatru, jako tłumacz nie bawi się w grandilokwencję. Jest niegrzeczny i błyskotliwy, niekiedy wulgarny, zawsze przejmujący. Udała się także pierwsza duża reżyserska praca Jacka Poniedziałka, który po kilku niezależnych próbach, w Teatrze im. Kochanowskiego w Opolu wspaniale wyreżyserował "Szklaną menażerię" Williamsa. Można było oczekiwać, że "Kto się boi Virginii Woolf?" będzie co najmniej podobnym spełnieniem. Nic z tego.

Widziałem już niejedną "Virginię..." - kreacja zapijaczonej, wulgarnej i dotkliwie samotnej Marty to dla mnie przede wszystkim Elizabeth Taylor w życiowej roli w filmie Mike'a Nicholsa. Ta rola przeszła do legendy kina, ale wspominam również Martę w interpretacji Krystyny Jandy, Iwony Bielskiej, niedawną kreację Doroty Kolak w spektaklu w reżyserii Grzegorza Wiśniewskiego, czy zdumiewająco dojrzałą rolę Sandry Korzeniak w przedstawieniu dyplomowym w reżyserii Jana Peszka. U Poniedziałka Martę zagrała Ewa Kasprzyk. Wydawałoby się, obsadowy strzał w dziesiątkę. I pudło.

Marta w sztuce Albee'ego jest postacią z cieniem. Wulgarność, podobnie jak kolejne opróżniane drinki, stanowią rodzaj maski chroniącej tę kobietę przed śmiercią. Trzeba zachlać się do końca, zranić wszystkich dookoła, żeby nie wpaść w czeluść rozpaczy, nie zabić się i nie zniknąć. Psychologicznie bogata, niejednoznaczna, wspaniała postać. Jeden z najciekawszych kobiecych typów w całej dramaturgii współczesnej. Tymczasem Ewa Kasprzyk, bez wątpienia świetna aktorka, która wiele razy, zwłaszcza w wycieniowanych rolach filmowych ("Jemioła", "Dziewczęta z Nowolipek", "Drzewa") pokazywała, że przy swoim temperamencie i vis comica potrafi być subtelna i skupiona, w "Kto się boi Virginii Woolf?" w "Polonii" poszła na całość, zaszalała. Jej Marta, zwłaszcza w pierwszym akcie, jest wulgarną prostaczką z pretensjami, wieczną kocicą która nie przyjmuje do wiadomości upływu czasu. Jej szydercze, słowne kanonady z George'em tracą na znaczeniu, bo stają się jedynie kompensatą dla własnej atrakcyjności, której nikt już prawie nie zauważa. Nie o to chodziło Albee'mu, podejrzewam, że także Poniedziałkowi. To była postać tragiczna, nie przekupa. Niewiele w tej sytuacji pomaga świetna rola Krzysztofa Dracza, zdominowanego kompletnie przez rozkrzyczany popis Kasprzyk. Agnieszka Żulewska i Piotr Stramowski grający młode małżeństwo odwiedzające Martę i George'a niemal nie istnieją. Partia Żulewskiej została zredukowana do kilku scen, Stramowski jest zaś bierny, apatyczny i nijaki.

Nie udał się Jackowi Poniedziałkowi pierwszy duży warszawski spektakl, a przecież wydawał się pewniakiem. Zupełnie nie wybrzmiały aktualizujące polityczne aneksy, o których można przeczytać w programie. Metaforyczne pomysły w rodzaju świeczek palonych na cześć syna Marty i George'a (czyli Polski?) wyglądają tandetnie, depresyjna, czarna noc pijackiej rozpaczy, psychodrama rozgrywająca się pomiędzy dwiema równie bezradnymi wobec rzeczywistości parami, to w "Polonii" rozkrzyczana plebejska piosenka bez znaczenia.

Mimo to, a może właśnie z tego powodu, bardzo chcę oglądać kolejne reżyserskie próby Jacka Poniedziałka. Nawet kiedy błądzi, wie co robi, czego szuka w sztuce, na kogo stawia. Mam wrażenie, że Poniedziałek, jeden z najinteligentniejszych i najodważniejszych ludzi sztuki w Polsce, dał się tym razem porwać trującej aktorskiej frenezji, zaufał różnej klasy pomysłom scenograficznym (projekt Michała Korchowca), może nazbyt zaufał samemu tekstowi. Porażka jego spektaklu powinna dać reżyserowi do myślenia. Czasami przegrana ważniejsza jest od zwycięstwa.

Łukasz Maciejewski
AICT
9 lutego 2016

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...