Nie płacz Elka

"Ewelina płacze" - reż. Anna Karasińska - TR Warszawa

Ewelina płacze pod koniec spektaklu. Ale niestety robi to źle. Bo Ewelina wszystko robi źle i przede wszystkim kompletnie nie umie wcielić się w odgrywaną osobę. Nic dziwnego - jest tylko debiutantką. W spektaklu "Ewelina płacze" czwórka aktorów - Adam Woronowicz, Rafał Maćkowiak, Maria Maj i Ewelina Pankowska - rozpoczyna od kilku dziwacznych etiudek ruchowych.

Działania wydają się niechlujne, niezrozumiałe, trochę śmieszne w swojej nieporadności. Potem aktorzy stają na proscenium i zaczynają opowiadać o projekcie. Bo to jest projekt - "eksperymentalny, ale taki, który ma sens". Wykonawcy kolejno przestawiają się: Kasia z Legnicy, lat 23; Monika z Grudziądza, lat 25; Janek, lat 21; i Ewelina, lat 24. Zostali tutaj zaproszeni, żeby zastąpić "prawdziwych" aktorów teatru TR Warszawa, którzy nie mogli przyjść, bo zajmują się poważniejszymi rzeczami. A więc koncept początkowo wydaje się prosty i całkiem zabawny: zawodowi aktorzy udają, że są amatorami, których zadaniem jest zagranie aktorów na scenie. I faktycznie, Adam Woronowicz nieustannie głaszczący swoją łysinę i mówiący, że jest Kasią z Legnicy, która w celu zastąpienia pana Adama Woronowicza trzykrotnie obejrzała film "Popiełuszko. Wolność jest w nas", wywołuje salwy śmiechu. Tylko z Eweliną jest problem. Ewelina - lat 24, średni wzrost, rude włosy związane w kucyk, swobodne ubranie - ma zastąpić Magdalenę Cielecką. Jest do tego świetnie przygotowana - w przeciwieństwie do Moniki/Maćkowiaka i Janka/Maj wie, kim jest wylosowana przez nią postać, widziała nawet spektakle z udziałem aktorki i twierdzi, że potrafi nawiązać z nią duchową więź. Ale Ewelina patrząc na Monikę widzi Rafała Maćkowiaka a tymczasem ona wciąż pozostaje sobą. Tylko Eweliną. Debiutantką.

Spektakl Anny Karasińskiej stawia więc pytanie o zależność postaci i aktora. Kim bowiem są postaci w "Ewelina płacze"? Czy to Maćkowiak, Maj, Woronowicz i Cielecka czy może Kasia, Monika, Janek i Ewelina? W każdym układzie postać/osoba Eweliny staje się papierkiem lakmusowym dla przyjętych założeń, bo zawsze jest elementem niepasującym do układanki. Napięcie generowane poprzez sytuację odgrywania osoby, która odgrywa odgrywającego jest wykorzystywane nie tylko jako źródło komizmu, ale także jako impuls do otwarcia przestrzeni autokompromitacji. Wszystkie informacje o zawodowych aktorach TR Warszawa sprowadzają się do skróconej notki rodem z Wikipedii. Monika, Janek, Kasia i Ewelina wiedzą jak wyglądają aktorzy (albo na bieżąco sprawdzają ich wygląd w Internecie), znają (albo i nie) kilka faktów z ich życia, a resztę próbują wymyślić sami. Status Maćkowiaka, Maj i Woronowicza w powszechnej świadomości jest zapewne różny. Choć w teatrze i filmie występują od wielu lat, nigdy nie stali się gwiazdami tak rozpoznawalnymi jak chociażby, wspominana w przedstawieniu, Magdalena Cielecka. A przecież występują w słynącym z dobrego aktorstwa teatrze TR Warszawa. Kiedy mówią ze sceny, że Rafał Maćkowiak nie ma żadnych fanów, a Adam Woronowicz kojarzony jest niemal tylko z rolą Popiełuszki, muszą wiedzieć, że to ironizowanie ma w sobie też smutną nutę. Nikt nie wie, ilu widzów zwyczajnie ich nie rozpoznało i pod wpływem siatki gier tekstowych zastanawiało się, czy to naprawdę oni występują na scenie. Zwłaszcza, że wprowadza się tutaj dodatkową dezorientację w postaci nieobecnej na scenie Cieleckiej. I znowu postać/osoba Eweliny wprowadza zamieszanie. Młodziutkiej Pankowskiej nie zna chyba nikt - "Ewelina płacze" to jeden z pierwszych projektów, w którym bierze udział. Dlatego jej obecność ujawnia też funkcjonujące w zespołach hierarchie i podziały - Ewelina jest pouczana i nieco marginalizowana. Początkowo nie wychodzi nawet do oklasków, nie pokazuje się obok innych aktorów, kłania się tylko raz i to dość nieśmiało.

Ale projekt Karasińskiej ujawnia i tematyzuje także jeszcze jedną prawidłowość - występujący na scenie aktorzy poniekąd sami są "winni" swojej marginalizacji, biorą przecież udział w offowych projektach i działaniach artystycznych, które nie przyniosą im szerokiej popularności i prestiżu. W tym kontekście gorzko brzmi żart Maćkowiaka, który mówi o sobie, że: "pakuje się w takie projekty, które go donikąd nie zaprowadzą, a potem się dziwi, że nie ma kasy, żeby wykupić dodatkowe zajęcia dla córki". Ale to, że czwórka aktorów może z taką łatwością żartować na temat siebie i swojej pozycji, jest związane właśnie z tym, że dają sobie możliwość występu bez gwiazdorskiego bagażu. Są świetni, bo nie ulegają pokusie kreowania ról, a pozwalają sobie na to, żeby po prostu być na scenie. Ich swoboda i znakomita kondycja performerska decydują o sukcesie przedsięwzięcia, które zresztą w warstwie wizualnej jest bardzo skromne, wręcz ascetyczne.Celem godzinnego zgrabnego, konceptualnego spektaklu Karasińskiej nie jest kompleksowa analiza problemów, a raczej dokonanie próby zarysowania kilku problemów związanych z aktorstwem i instytucją teatru. To więc bardziej wyznaczanie pewnego obszaru zainteresowań, chyba także po to, żeby poszukać w nim dla siebie miejsca.

Katarzyna Waligóra
e-teatr.pl
8 marca 2016
Teatry
TR Warszawa

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...