Nie rozumiem o co chodzi z tą nagością

rozmowa z Katarzyną Glinką

- Na co dzień występuję w teatrze. I mogłabym tam grać, czekając, aż ktoś mnie zauważy. Ale reżyserzy nie chodzą do teatru szukać aktorów - Katarzyna Glinka tłumaczy swój udział w TzG

Popularność przyniosły jej seriale, zwłaszcza role Dominiki Szulc w "Klanie" i Kasi Górki w "Barwach szczęścia", oraz występy w show "Gwiazdy tańczą na lodzie". Ale 33-letnia Katarzyna Glinka jest kimś więcej niż serialową gwiazdą i celebrytką. To aktorka teatralna (rozpoczęła karierę na deskach Teatru im. Jaracza w Olsztynie, obecnie związana z warszawskim Teatrem Kwadrat). W telewizji można ją było oglądać - oprócz "Klanu" - w "Samym życiu", "Lokatorach", "Na dobre i na złe", "Pierwszej miłości" oraz w reality show "Fort Boyard", którego była gospodynią. Dziś gra w serialu "Tancerze" i telenoweli "Barwy szczęścia" . Ma też spore szanse na zwycięstwo w "Tańcu z gwiaz-dami".

Rozmowa z Katarzyną Glinką aktorką, uczestniczką "Tańca z gwiazdami"

Wojciech Krzyżaniak: Zauważyłem, że od czasu, jak stała się pani popularna, co rusz musi się pani tłumaczyć, dlaczego jeszcze nie pokazała swoich wdzięków.

Też zadaję sobie pytanie, skąd to zainteresowanie. Może wynika to z tego, że zwykle zadają te pytania mężczyźni. I może to są jakieś ich skryte pragnienia.

Czasami mam wrażenie, że machinę intelektualno-budżetową filmu uruchamia się tylko po to, żeby pokazać nagie piersi.

Pewnie chodzi to, żeby w internecie czy informacjach promocyjnych móc powiedzieć, że tego czy innego aktora czy aktorkę będzie można zobaczyć nago. To czysty marketing. Wolałabym jednak, żeby ludzie poszli do kina zobaczyć film, moją rolę, a nie tylko sprawdzić, jakie mam piersi.

A gdy dostaje pani scenariusz, to sprawdza pani, czy są rozbierane sceny i jak mają wyglądać?

Jak znajdę taką scenę, to zastanawiam się, czy jest zasadna. Jeśli jest to wyłącznie chwyt marketingowy, to mówię absolutnie nie, ale jeśli to ma służyć wyrażeniu czegoś, to nie widzę problemu.

A co w ogóle może uzasadniać nagą rolę w filmie?

Widział pan film "Droga do szczęścia" z Leonardo DiCaprio i Kate Winslet? Tam był pokazany ten rodzaj emocjonalności, który nagość uzasadnia absolutnie. To jest film, po którym mimo nagości nie rozmawia się na temat biustu aktorki czy pośladków DiCaprio, tylko o treści. I na takie scenariusze liczę, czekam i z przyjemnością w nich zagram.

Z tym większą przyjemnością, jeśli partnerem będzie DiCaprio...

A, niech będzie Paweł Małaszyński. (śmiech)

Jest pani popularna, jednak kino jakoś pani nie chce pokochać.

Doszłam do etapu, że jestem zapraszana na zdjęcia próbne. To postęp. Ale wierzę, że dzięki temu, że ciągle nad sobą pracuję - również biorąc udział w tanecznych programach - nadejdzie mój czas również w kinie.

Właśnie, wzięła pani udział w show "Gwiazdy tańczą na lodzie", teraz ma pani szansę wygrać "Taniec z gwiazdami". Pewnie słyszy pani czasem uwagi, że Glinka za bardzo kojarzy się z rozrywką?

To kwestia mojego ryzyka i mojego wyboru. Na co dzień występuję w teatrze. I mogłabym tam grać, czekając, aż ktoś mnie zauważy. Ale prawda jest taka, że reżyserzy czy osoby odpowiedzialne za castingi nie chodzą do teatru szukać aktorów. Trzeba więc pokazać się inaczej. A poza tym udział w tych programach jest znakomitym przygotowaniem do ról, pracą nad sobą. Na Zachodzie, zwłaszcza w USA, to normalne, że aktor sprawdza się w wielu dziedzinach, bo nigdy nie wiadomo, co się może przydać.

Niedawno istniał podział na aktorów teatralnych, teatralno-filmowych i serialowych. Teraz podział jest na linii zawodowcy i amatorzy. Bierze pani udział w tej dyskusji?

Nie, ponieważ mogłabym tylko wskazać na Stany, gdzie większość aktorów filmowych, którymi się zachwycamy, to nie są osoby po szkołach. Czasami idą na kurs, biorą prywatne lekcje, ale w naszym pojęciu byliby amatorami. Z drugiej strony jestem przeciwna zapraszaniu ludzi znanych z seriali czy innych wydarzeń tylko dlatego, że są znani, choć pozbawieni talentu.

Ale musi panią wkurzać, że pani się uczyła, długo terminowała, a na casting przychodzi jakaś dziewczyna bez szkoły i zabiera pani rolę.

Jeśli przegrywam z kimś, kto ma talent, to nie widzę problemu. Jest sporo ludzi, którzy potrafią z ulicy wejść na plan i są naturalni i fantastyczni. Mają charyzmę i nie potrzebują szkoły aktorskiej. Czasami mam wrażenie, że mogłaby im ona przeszkodzić w karierze.

To nie żal pani czasu straconego w szkole aktorskiej? Może już kilka lat wcześniej wygrałaby pani jakiś wielki casting.

Ale bez szkoły nie mogłabym grać w teatrze, a ja kocham teatr i nie wyobrażam sobie bez niego aktorstwa. On mnie najwięcej uczy, daje najwięcej przyjemności... To są najpiękniejsze chwile w moim zawodzie.

Lubi pani oglądać siebie tańczącą?

Jestem zbyt krytyczna wobec siebie, żeby czerpać z tego wielką przyjemność. Zawsze widzę, że coś mogłam zrobić lepiej. Ale oczu od siebie nie odwracam.

Jaki rodzaj satysfakcji daje dobry występ w "Tańcu z gwiazdami"? Bo to w końcu rywalizacja, więc dochodzi radość z pokonania rywali.

Z ręką na sercu - nie podchodzę do tego jak do konkursu, w którym ktoś musi odpaść. Dla mnie to są zadania aktorskie i chęć przekazania swoich emocji widzom. Podchodzę do występów tak jak do ról. Zawsze staram się zaaranżować jakąś scenkę, opowieść. Jest to więc co tydzień nowa premiera. Więc i satysfakcja jest podobna do tej, jaką czuję w teatrze.

Wojciech Krzyżaniak
Gazeta Wyborcza
18 maja 2010
Portrety
Andrzej Złomski

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...