Nie taka znowu gąska...

"Gąska" - reż. Piotr Bogusław Jędrzejczak - Teatr im. Cypriana Kamila Norwida

Kolejna komedia w jeleniogórskim Teatrze Norwida zaliczona! 3 marca na scenie kina Grand odbyła się premiera "Gąski" Nikołaja Kolady w reżyserii Piotra Bogusława Jędrzejczaka. W spektaklu występują: Elwira Hamerska-Skórecka, Magdalena Kępińska, Anna Ludwicka-Mania, Andrzej Kępiński, Robert Mania, Jacek ParuszyńskL Reżyser zaprosił także do współpracy Małgorzatę Gałaś-Prokopf (scenografia), Jacka Szreniawę (przygotowanie wokalne) oraz Jana Wołka i Janusza Strobla, którzy napisali świetną i zaskakującą piosenkę finałową.

"Gąska" to komedia znanego, znakomitego rosyjskiego autora, Nikołaja Kolady: - "Gąskę" napisałem sto lat temu. Dawno jej nie czytałem, a ponieważ od tego czasu napisałem wiele sztuk, dosyć mgliście już pamiętam jej treść - mówił Kolada w specjalnym wywiadzie, zamieszczonym w programie do tej sztuki z okazji jej prapremiery w Teatrze Polskim w Poznaniu, w 2004 roku. W tym samym wywiadzie powiedział też: - Bardzo lubię aktorów, teatr i wszystko, co z nim jest związane, szczególnie życie za kulisami. Nazywany przez krytykę Almodovarem rosyjskiej sceny, pisarz ma na swoim koncie około stu sztuk. Mimo rozwijającej się kariery dramatopisarskiej nie zrezygnował z aktorstwa, grając różne role, za które otrzymywał niezwykle pochlebne recenzje. I to właśnie miłość do teatru, znajomość sztuki aktorskiej i reżyserskiej oraz specyfiki tej pracy miała duży wpływ na dramaty Kolady i sprawiła, że potrafił stworzyć znakomite postaci. Dokładnie widać to na przykładzie "Gąski" - bohaterami są tu aktorzy małego teatru w małym rosyjskim mieście Dechowsku, w którym życie płynęło spokojnie, dopóki w zespole nie pojawiła się młoda aktorka...

Teatr w Dechowsku może być równie dobrze teatrem w Jeleniej Górze - odniesienia do lokalnej sytuacji znajdziemy chociażby w tekście piosenki finałowej. Kolada napisał "Gąskę" w początkowym okresie twórczości i sportretował w niej charaktery doskonale sobie znane: prowincjonalnych aktorów, którzy marzenia o wielkich kreacjach w wielkich teatrach zamienili na słodko-gorzką egzystencję w małym teatrze na zapadłej prowincji, o której my, Polacy, mówimy "zabita dechami". To na tej prowincji mają teraz swoje ustabilizowane "żyćka" z rolami i sukcesami opisywanymi w miejscowej prasie. Swoich mężów/ żony, swoje dzieci i swoje od czasu do czasu odkurzane marzenia. A ponieważ nie o takim życiu marzyli - wkradła się w nie rutyna i nuda, doskwiera świadomość braku perspektyw. Narzekają, mają pretensje, ale też starają się cieszyć nim mimo wszystko i akceptować takim, jakie ono jest. Kiedy pojawia się w ich gronie nowa, młoda aktorka, która narusza ten zastany porządek, zaczyna "mieszać" na scenie i w alkowie - o... to już zbyt wiele - do akcji wkracza zagrożona kobieta - miejscowa gwiazda

i żona administratora teatru, Ałła (w jeleniogórskim spektaklu Magdalena Kępińska). Ona, dowiedziawszy się o mężowskiej zdradzie, bezpardonowo zaatakuje Nonnę(Anna Ludwicka-Mania), pogardliwie zwaną Gąską, długą tyradą, pełną złośliwości, oskarżeń i drwin. Ale, paradoksalnie, obnaży przy tym całą miałkość swojej egzystencji, pazerność i ułudę jako rękojmię sukcesu zawodowego i rodzinnego; swoje lęki, tęsknoty, zazdrość i zaborczość. Nie zawaha się użyć wszelkich argumentów, żeby ratować swoje małżeństwo i zatrzymać ojca swoich dwóch córeczek. Wspiera ją przyjaciółka(?) Diana (Elwira Hamerska--Skórecka). A skoro akcja dzieje się w teatrze - granica między tym, co sceniczne a realne, jest dosyć płynna: bohaterom mylą się teksty, miny i pozy, zacierają się granice między sceną a realnym życiem; spadają maski, kończy się gra pozorów... A wszystko to za sprawą Gąski, która uwikłała się w romans z dwoma dojrzałymi mężczyznami. Młoda aktorka nie zamierza potulnie znosić obelg i odpłaci wszystkim pięknym za nadobne.

Realizatorzy jeleniogórskiego przedstawienia sytuują akcję w stereotypowo urządzonym wnętrzu pokoju w rosyjskim hotelu: dosyć przypadkowe meble, z wielkim łożem na środku, które jest centralnym miejscem akcji, grube rury kanalizacyjne wznoszące się przez środek, trzeszczący "kołchoźnik" na ścianie, stare gary w zlewie i pudła z rosyjskimi napisami. Kobiety ubrane brzydko i niegustownie, a wszystko okraszone rosyjskimi melodyjkami w tle. Słowem - rosyjska prowincja, widziana oczami scenografki "Gąski". . Najnowsza premiera Teatru Norwida ma wszystkie cechy dobrej komedii: dynamiczną, pełną nieoczekiwanych zwrotów akcję, dowcipne dialogi, szybkie tempo. To daje aktorom szanse na stworzenie wyrazistych postaci - i takie oglądamy w tym przedstawieniu. Słowem - kolejna komedia zaliczona!

Ale - jest jeszcze finał - piosenka autorstwa duetu Wołek/Strobel, w brawurowym wykonaniu Anny Ludwickiej-Mani. To zaskakująca pointa spektaklu - do refleksji.

Urszula Liksztet
Nowiny Jeleniogórskie
15 marca 2018

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia