Nie taki Don Pasquale biedny...
"Don Pasquale" - reż. Michał Znaniecki - Teatr Wielki w ŁodziDo 31 stycznia 2021 roku na platformie Bilety24 za niewielką opłatą można obejrzeć najnowszą premierę Teatru Wielkiego w Łodzi, jaką jest opera Gaetana Donizettiego pt. „Don Pasquale". Obcowanie z dziełem tego włoskiego kompozytora to z pewnością wspaniały sposób na umilenie ponurych zimowych wieczorów.
„Don Pasquale" to jedna z najpóźniej skomponowanych przez Donizettiego oper. Jej premiera miała miejsce 3 stycznia 1843 roku w paryskim Théâtre Italien i od tamtego momentu cieszy się niesamowitą popularnością wśród teatrów operowych na całym świecie. Opowiada o intrydze uknutej przez doktora Malatestę, mającej na celu ukazanie tytułowemu bohaterowi bezsensowności zawierania związku małżeńskiego w sędziwym wieku. Jak na operę komiczną przystało nie brakuje w niej przebieranek oraz nagłych zwrotów akcji, a całość dopełnia błyskotliwe libretto autorstwa Giovanniego Ruffiniego.
Spektakl w reżyserii Michała Znanieckiego mimo pogodnego charakteru dzieła stanowi dosyć ponurą wizję świata przedstawionego. Głównym elementem scenografii jest przekrój willi chylącej się ku ruinie. W zależności od sceny akcja rozgrywa się w poszczególnych pomieszczeniach budynku, takich jak na przykład łazienka w mieszkaniu Noriny lub salon w rezydencji Don Pasquale. W tej inscenizacji orkiestra została umieszczona w piwnicy wspomnianej budowli, co jest bardzo ciekawym i oryginalnym rozwiązaniem przestrzennym. Mimo, że warstwa wizualna spektaklu nie należy do najpogodniejszych, przytłaczający charakter wnętrz zostaje nieco osłodzony urokliwą muzyką Donizettiego. Inscenizacja to także swoisty kolaż motywów pochodzących z różnych historycznych okresów, co przejawia się szczególnie w kostiumach zaprojektowanych przez Małgorzatę Słoniowską. Ten epokowy miszmasz zaskakuje, ale moim zdaniem komizm opery Donizettiego jest w stanie zaistnieć również bez nawiązywania do współczesności. Plusem łódzkiego „Don Pasquale" są projekcje multimedialne, które urozmaicają wizualną płaszczyznę inscenizacji i sprawiają, że jest ona bardziej plastyczna, a także współgrają one z wydarzeniami rozgrywającymi się na scenie. Jako najbardziej malowniczy fragment spektaklu w pamięci zapadł mi ogrodowy duet Noriny i Ernesta.
„Don Pasquale" to perełka włoskiego belcanta, a co za tym idzie stanowi nie lada wyzwanie dla śpiewaków. Kompozytor stworzył pełną niebezpiecznych prędkości operę, będącą dla wykonawców sprawdzianem z kondycji, dykcji oraz wokalnej gimnastyki. Dariusz Machej, jako tytułowy bohater, znakomicie poradził sobie z trudnościami jakie stawia przed wykonawcą tej roli Donizetti. Śpiewak wniósł do swojej interpretacji sporo nowości, eksperymentując i bawiąc się z zapisaną przez kompozytora partią, co w przypadku tej opery jest jak najbardziej usprawiedliwione. W rolę doktora Malatesty, głównego intryganta, wcielił się Marcin Bronikowski. Artysta sprostał każdemu muzycznemu elementowi dzieła, poczynając od znanej arii Bella siccome un angelo, a kończąc na szalonych duetach i ansamblach. Śpiewak może także poszczycić się bardzo dobrą dykcją. Chyba najbardziej brawurowym fragmentem, angażującym obu wspomnianych bohaterów jest duet Aspetta, aspetta, cara sposina, który momentami przypomina bardzo szybki rap. Dariusz Machej oraz Marcin Bronikowski mimo drobnych potknięć w tekście znakomicie podołali temu muzycznemu wyzwaniu, nie tworząc przy tym ani jednej dziury w linii melodycznej, potrzebnej na zaczerpnięcie oddechu. W rolę Noriny, jedynej żeńskiej postaci w tej operze, wcieliła się Aleksandra Kubas-Kruk. Bohaterka ledwo co wchodzi na scenę, a już musi zaśpiewać jedną z najbardziej znanych sopranowych arii, w której motyw z uwertury stanowi jedynie bazę dla bardziej skomplikowanych wokalnych popisów. Artystka wykonała swoją partię z niezwykłym opanowaniem oraz wielką precyzją.
Śpiewaczka dysponuje plastycznym głosem, któremu nie straszne pasaże i tryle. Andrzej Lampert, jako Ernesto, ukochany Noriny, na tle innych śpiewaków wypadł niestety słabo w kwestii interpretacji. Była to po prostu wzorowo zaśpiewana partia. W tym bezbarwnym wykonaniu zdecydowanie zabrakło kolorytu. Na szczególne wyróżnienie zasługuje Arkadiusz Jakus, który wcielił się w Notariusza. Mimo, że rola jest naprawdę mała, wnosi na scenę sporą dawkę humoru. Śpiewakowi udało się wydobyć z odgrywanej postaci stuprocentowy komizm, zarówno w sferze aktorskiej, jak i wokalnej. Na wielkie oklaski zasługuje również chór Teatru Wielkiego, który w przeszło trzyminutowym fragmencie zaprezentował ogrom energii, a także umiejętności aktorskie członków zespołu, co w oku kamery było bardziej dostrzegalne niż z widowni. Śpiewakom kroku dotrzymywała orkiestra Teatru Wielkiego w Łodzi pod batutą Tadeusza Kozłowskiego. Bardzo podobały mi się dobrane tempa, które nie pozbawiały muzyki Donizettiego włoskiej lekkości i energiczności.
Można śmiało stwierdzić, że po ostatniej niezbyt udanej emisji „Głosu ludzkiego" Francisa Poulenca Teatr Wielki w Łodzi odrobił pracę domową dotyczącą przygotowywania transmisji spektakli operowych, prezentując widzom dobrze zrealizowane nagranie „Don Pasquale" Donizettiego. Mimo wszystko nie mogę się doczekać dnia, w którym losy bohaterów znów będzie można śledzić bezpośrednio z teatralnej widowni.