Nie taki straszny Frankenstein na urodziny Teatru Arlekin
"Frankenstein" - aut. Magda Żarnecka - reż. Przemysław Jaszczak - Teatr Lalek Arlekin w ŁodziChciałbym od razu skupić się na samej recenzji widowiska, ale trudno pominąć fakt, że zostało one stworzone na 75-lecie Teatru Arlekin. Idąc na spektakl miałem to w głowie, co bardzo utrudniło mi ocenę i właściwe spojrzenie na widowisko.
Reżyser przedstawienia Przemysław Jaszczak miał zrealizować niewykonalną rzecz: stworzyć przedstawienie tak dobre jak Teatr, aby urodziny były odpowiednio zapamiętane. Zrobił to w bardzo prosty sposób. Teatr Arlekin znów stał się teatrem lalek gdzie piękno przedstawienia jest pokazywane przez wielowarstwową narrację. Brakowało nam tego w wielu poprzednich spektaklach a wraz z tym nastąpił przysłowiowy –powrót do przeszłości.
Frankenstein funkcjonuje w naszej świadomości, jako horror-dramat będący opowieścią z elementami grozy. Spektakl, film, książka ma w domyśle straszyć i mieć bardzo agresywną akcję. Wydaje mi się, że scenariusz na urodziny mógłby być inny. Zostawmy jednak sprawę doboru odpowiedniego spektaklu na taką rocznicę, a zajmijmy się tym czy warto go obejrzeć i co o nim sądzą dzieci.
Zawsze staram się pokazać spektakl widziany przez dorosłego i dziecko. Specjalnie zabrałem na to przedstawienie swojego 9 –letniego syna, chociaż jest od lat 12, bo dzieci tak jak dorośli uwielbiają się bać. Gdy spojrzymy jak się bawią dostrzeżemy, że często wymyślają niesamowite historie, w których bohaterami są czarownice i potwory. Rozmowa o robotach, duchach i wampirach w bajkach była wstępem, aby odpowiednio zrozumieć widowisko.
Nie chcę, aby to był hymn pochwalny na temat tego przedstawienia. Dorosłym, z którymi rozmawiałem podobało się ono bardzo. Kluczowa będzie jednak opinia czwórki dzieci, z którymi rozmawiałem po spektaklu, aby obiektywnie ocenić całość wykonania.
Niezwykle emocjonująca jest w tym dramacie gra lalkami, które są odpowiednio eksponowane. To moc lalek sprawiła, że przedstawienie było inne niż wszystkie, jakie obejrzałem wcześniej. Potwór stworzony przez Wiktora Frankensteina stał się natchnieniem dla mojego syna, który po powrocie do domu stworzył w paincie obraz nawiązujący do spektaklu. Sceny, gdy potwór wyciąga rękę, na której siada kruk, a po chwili podchodzi lis i obwąchuje monstrum wyglądają bardzo realistycznie. Kruki latające nad sceną robiły ogromne wrażenie, ale mnie najbardziej podobał się biały lis. Maestria, w jaki się poruszał była możliwa dzięki lalkarce Adriannie Maliszewskiej, która aby wczuć się w tę rolę oglądała wcześniej filmy dotyczące lisów. Młody widz skupi się właśnie na tym i to bez znaczenia czy będzie miał 7,9 czy 12 lat. Lalkarska odmiana teatru jest przecież dla dzieci lepiej zrozumiała, bo przerabiają ją każdego dnia bawiąc się swoimi pluszakami.
Nigdy w naszym życiu nie doświadczamy absolutnej ciszy, zatem muzyka i ogólnie dźwięk jest niezwykle ważny, aby przedstawienie było dobrze odebrane. Urszula Chrzanowska zajęła się tą sprawą na tyle dobrze, że postanowiłem o niej wspomnieć. Odgłos ptaków, spadającego deszczu czy początek narodzenia potwora budowały emocje i sprawiały, że to, co oglądaliśmy na scenie wydawało się jasne i klarowne.
Rozwinięciem przedstawienia będzie omówienie z dziećmi przemyśleń padających ze sceny:
,,zmarli nigdy do końca nas nie opuszczają''
,,Ja widzę dokładnie to co trzeba''
,,samotność jest najgorszym potworem tego świata''
Spojrzenie na spektakl oczyma dzieci zacznę od 9-letniego Miłosza, który był bardzo rozczarowany paroma kwestiami. Przyszedł na spektakl aby się bać tymczasem nic groźnego w nim nie było. Taniec z karabinami przerwał według niego emocjonujące widowisko -,zamiast grać aktorzy śpiewali i potem było już tylko gorzej''. Zwrócił uwagę na pewną nieścisłość, otóż Wiktor Frankenstein stworzył jednego potwora, tymczasem w pewnym momencie na scenie pojawiły się dwa, a nigdzie nie było mowy o jakimś klonowaniu. Najfajniejszym elementem było to, gdy potwór straszył ludzi, a oni się bali. Według niego było za mało agresji i strachu, ale obserwując go podczas przedstawiania widziałem ogromne zainteresowanie. Jak to stwierdził na końcu przedstawienie było, 50 na 50,ale w swoim rankingu spektakli umieścił je bardzo wysoko.
Mający 10 lat Tymek z czwartej klasy przestraszył się na początku potwora,ale potem już się go nie bał gdyż stwierdził, że ogólnie,,on był miły''. Powiedział, że fabuła była bardzo rozbudowana, lecz nie potrafił powiedzieć czy to dobrze czy źle. Zapamiętał zabawę potwora ze zwierzętami. Jego kolega z klasy Roch określił spektakl, jako bardzo milutki i to, co utkwiło mu w pamięci to bardzo miły lisek.
Dla 11- letniego Franka przedstawienie bardzo smutno się skończyło, nie podobały mu się metalowe zabudowy, trudno je było zrozumieć, a najbardziej podobał mu się strój potwora i moment, kiedy monstrum powstało. Nie bał się i nic go nie przestraszyło, a spektakl poleca obejrzeć swoim kolegom.
Dodam, że byliśmy na przedstawieniu w wyjątkowym momencie. Teatr Arlekin organizuje cykl wydarzeń pod nazwą–Niedziele Inne niż Wszystkie-podczas, których można porozmawiać z aktorami o przedstawieniu, wejść na scenę i zobaczyć jak się operuje lalkami. Polecam bardzo tę możliwość gdyż jest to gratka nie tylko dla dzieci, ale i dorosłych widzów. Możliwość przeanalizowania spektaklu razem z innymi poszerzy nasze horyzonty, a przede wszystkim pozwoli dzieciom lepiej zrozumieć przedstawienie. Spotkanie z aktorami i zobaczenie z bliska lalek wzbudzi z pewnością duży entuzjazm.
Niezależnie od tego, jak fantastyczny i nierealny może wydawać się, spektakl o potworze dla dzieci, odzwierciedla on jednak realny stan, w jakim jesteśmy, gdzie dreszczowce przewijają się raz po raz. Kolejną kwestią jest to, że potwór i cała fabuła nie budzi grozy i na pewno nie przestraszy dzieci. Cała sekwencja pełna jest energii, pasji i szaleństwa oraz wspaniałych efektów dźwiękowych
Na koniec chciałbym wspomnieć jeszcze raz o tym, co według mnie było najważniejsze. Obecność lalek w przedstawieniu była kluczowa. Dostrzegł je każdy i wszystkim bardzo się to podobało.