Nie tylko o Śląsku

"Morfina" - reż. Ewelina Marciniak - Teatr Śląski w Katowicach

„Morfina" powstała w ramach cyklu „Śląsk święty/ Śląsk przeklęty", którego przedstawienia podejmują problematykę śląskiej tożsamości.

Od dawna Teatr Ślaski nie zebrał tak dobrych recenzji i nagród jak w ostatnim roku. Wszystko to zasługa Eweliny Marciniak, która przyjęła zaproszenie dyrektora Roberta Talarczyka i wyreżyserowała „Morfinę". Sztuka jest zaskoczeniem, tak bardzo odbiega od tego, do czego przyzwyczaił nas katowicki teatr. Jest wolna od klasycznych rozwiązań i pełna odważnych scen, które potrafią wprowadzić widzów w zakłopotanie.

Przedstawienie wystawiane jest na terenie byłego szybu kopalnianego KWK „Wieczorek". To zabytkowe miejsce jest przestrzenią ekspozycyjną Galerii Szyb Wilson, którego historia sięga początków XIX wieku.
Scenę stanowi duża, w zasadzie pusta przestrzeń, wolna od kulis i kurtyny. Z boku umieszczono garderoby aktorów. Jest jeszcze pochyła platforma, która również jest miejscem gdzie rozgrywają się działania bohaterów. Platforma symbolizuje polskie pola widziane z lotu ptaka. Na środku sceny rozgrywają są zawsze główne wątki przedstawienia, a po jej bokach prezentowane są, oparte na zasadzie symultanizmu, luźno powiązane z sobą działania bohaterów. Jest jeszcze muzyka na żywo - trio „Chłopcy konta Basia", ciekawie podkreślające nastrój czasów wojennych.

Główną postacią „Morfiny" jest antybohater Konstanty Willemann. W tej roli obsadzono Pawła Smagałę, który znany jest z przedstawień Krzysztofa Garbaczewskiego. Kostek jest synem Ślązaczki i niemieckiego oficera, arystokraty. To kobieciarz, morfinista i oficer Wojska Polskiego w jednym, który przed wojną spotykał się z Jarosławem Iwaszkiewiczem w Adrii i uwodził kobiety. Realizację planu przyjemnego życia pokrzyżowała wojna, która wymusiła na nim konieczność „poświęcenia się dla ojczyzny". Konstanty jest jak kameleon – upodabnia się do otoczenia i gotów jest spełnić oczekiwania innych, gdy może na tym coś zyskać.

Marciniak podejmuje problem śląskiej tożsamości i tożsamości narodowej w ogóle, która w „Morfinie" jest związana z wyborem. Przedstawienie kpiąco odnosi się do patriotycznych gestów, wyśmiewa polskich oficerów drugiej wojny światowej. Bohaterowie przechadzają się na scenie w mundurach, zazwyczaj nie noszą wtedy spodni a wysokie szpilki.

Z jednej strony mamy więc zarysowany problem tożsamości. Z drugiej strony jest „Morfina", jak to często bywa u reżyserki, opowieścią o silnych, demonicznych kobietach. Bohater jest uzależniony od kobiet i przez nie ubezwłasnowolniony.
„Nie umiesz inaczej patrzeć na kobietę niż z pożądaniem, bo od każdej chciałbyś dowodu na to, że ma cię za mężczyznę, bo sam nie jesteś pewien. Możesz za to podziękować matce, Kosteczku." Dominująca matka i jej dwuznaczna relacja do syna, wyuzdana kochanka Salome, i wreszcie żona Hela będąca uosobieniem Matki Polki, wymagająca patriotycznych działań - to bohaterki nie mniej istotne iż sam Konstanty.

Niestety, niesceniczność „Morfiny" stworzyła kilka problemów, których nie udało się uniknąć. Przedstawienie będzie niezrozumiałe dla kogoś, kto nie przeczytał książki. Wyuzdana Salome wijąca się cały czas na scenie jest stałym elementem wszystkich scenicznych wydarzeń. Zupełnie niepotrzebnie. Z powodu wprowadzenia symultaniczności, którą chętnie wykorzystuje reżyserka, tych stałych, rozpraszających uwagę elementów jest sporo. Pod koniec przedstawienia nadmiar bodźców sprawia, że mamy poczucie pewnego przesytu i zmęczenia.

Pomimo kilku niedociągnięć „Morfina" wprowadza nową jakość w katowickim teatrze i przełamuje dotychczasową konwencję znaną z dotychczasowych realizacji. Sama próba wystawienia powieści była zadaniem obarczonym sporym ryzykiem, ponieważ powieść zazwyczaj trudno wystawia się na scenie.

Blanka Hasterok
Dziennik Teatralny Katowice
14 października 2015

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia