Nie tylko Wilczyca

Iwona Bielska

Profesorowie ze szkoły teatralnej do jej talentu odnosili się początkowo ze sporą rezerwą. Ona sama przyznaje, że wcale im się nie dziwi, bo na swoje pierwsze filmy nie może dziś nawet patrzeć. Wkrótce jednak udowodniła, że w pełni zasłużyła na przyznany kredyt zaufania.

- 11 kwietnia 1983 r. swoją premierę miał głośny horror "Wilczyca" z Iwoną Bielską w tytułowej roli
- Film dał dużą popularność Iwonie Bielskiej. Aktorka, patrząc na reakcje publiczności, nieraz "umierała ze wstydu"
- Do szkoły teatralnej dostała się dopiero za drugim razem - i to warunkowo; profesorowie uważali, że musi mocno popracować nad słabą dykcją
- W Krakowie poznała Romana Wilhelmiego, z którym wkrótce połączył ją gorący romans. Rozstali się, bo Bielska nie mogła znieść huśtawki emocjonalnej, jaką fundował jej ukochany
- Szczęście znalazła u boku dawnego kolegi ze studiów - gdy urodziła dziecko, na jakiś czas praktycznie zniknęła z ekranów

Na egzaminie do łódzkiej filmówki odprawiono ją z kwitkiem i niewiele brakowało, a Iwona Bielska porzuciłaby na dobre marzenie o aktorstwie. "Powiedzieli, że mam chory głos, guzy na strunach i mam dać sobie spokój. No więc dałam", wspominała w "Wysokich Obcasach". I chociaż odnosiła sukcesy jako siatkarka (grała nawet w reprezentacji Polski), nie chciała wiązać przyszłości ze sportem – wybrała więc wyjście awaryjne, czyli polonistykę, na którą, dzięki udziałowi w olimpiadzie, dostała się od razu.

Ale wciąż ciągnęło ją na scenę, toteż dwa lata później pojechała do Krakowa, by spróbować swoich sił w tamtejszej szkole teatralnej. I znów po pierwszym etapie poinformowano ją, że może wracać do domu. "Usiadłam na korytarzu, na schodach i ryczałam. Nagle słyszę głos dziekana: »Bielska tu gdzieś jest?«. Jestem. »Przyjdź jutro na dodatkowy egzamin«. Okazało się, że tam bardzo spodobał się mój głos, a profesor Merunowicz obiecał popracować nad dykcją. No i zdałam".

Na planie przeszła prawdziwą szkołę życia. "Kręciliśmy w paskudnym, rozsypującym się domostwie. Stamtąd przywlokłam do krakowskiego mieszkania pluskwy" - opowiadała w "Claudii". "I ten film kojarzy mi się ze wszystkim na »de«: dezynfekcją, dezynsekcją, deratyzacją, dezaktywacją. Musieliśmy na jakiś czas wyprowadzić się z domu. To był horror! A pod koniec zdjęć wybuchł stan wojenny. Podróże były upiorne: co kilka kilometrów ogniska, wojsko i kontrole. Miałam specjalne zaświadczenie, że mogę się poruszać po kraju".

Po premierze nie było wcale lepiej. "Wilczyca", zamiast straszyć, często wywoływała raczej salwy śmiechu, a aktorka, patrząc na reakcje publiczności, nieraz "umierała ze wstydu". Zresztą nigdy nie kryła, że jako młoda kobieta zmagała się z wieloma kompleksami na punkcie wyglądu, przez co na ekranie nie wypadała najlepiej. "Nie cierpiałam kamery, byłam spięta, nie wierzyłam w siebie. I to widać – jak teraz patrzę na te pierwsze filmy, to myślę sobie: Boże, dziewczynko, jak ty to słabiutko grasz" - mówiła w "Gazecie Krakowskiej".

Niespodziewanie, w drugiej połowie lat osiemdziesiątych, aktorka praktycznie przestała się pojawiać na wielkim ekranie. Jak tłumaczyła, kariera zeszła na drugi plan, bo spotkała miłość swojego życia i postanowiła założyć rodzinę. Jej wybrankiem został Mikołaj Grabowski, kolega ze studiów – na którego wcześniej zupełnie nie zwracała uwagi. On wprawdzie już wtedy zauroczył się piękną Bielską, był jednak zbyt nieśmiały, a ona wydawała mu się kompletnie niedostępna, dlatego nawet nie próbował jej podrywać. Potem wpadli na siebie w teatrze – i wtedy nagle zaiskrzyło.

Pobrali się, a w 1984 r. urodził się Michał. "Ponieważ nigdy nie miałam przemożnego parcia na występowanie, uznałam, że to czas dla syna" - tłumaczyła w "Claudii"; dodając skromnie, że pewnie i tak mało kto zauważył jej zniknięcie. "Ani mnie nie brakowało grania, ani innym nie brakowało mnie". Ale z zawodu nie zrezygnowała całkowicie; można ją było zobaczyć na scenie lub w spektaklach Teatru Telewizji. Zawsze zresztą podkreślała, że teatr ceni sobie bardziej od kina. "Miałam wielkie szczęście do reżyserów. Albo oni do mnie", kwitowała. Z Narodowego Starego Teatru odeszła dopiero, gdy jej mąż przestał być dyrektorem (dziś gra tam gościnnie). Oglądać ją można przede wszystkim w prywatnym Teatrze IMKA Tomasza Karolaka.

Kiedy wreszcie postanowiła wrócić przed kamery, okazało się, że filmowcy wcale o niej nie zapomnieli. W 1995 r. wystąpiła w "Pułkowniku Kwiatkowskim", pojawiła się gościnnie w kilku serialach i zacumowała na dłużej w "Adamie i Ewie". "To był bardzo głupi serial" - śmiała się w "Gazecie Olsztyńskiej". "Swego czasu długo myślałam, że w ogóle nie będę grała w serialach. Zadzwoniła do mnie żona Jurka Radziwiłłowicza i powiedziała, że jest w pewien sposób zamieszana w scenariusz, że z myślą o mnie pisze postać złej teściowej. Potem o przyjęciu każdej propozycji decydowało coś innego. Oczywiście, że wolałabym grać w samych wielkich produkcjach filmowych, ale zdaję sobie sprawę, że nie ma głównych ról dla kobiet w moim wieku". Dała się też namówić na "Nianię", "Przepis na życie" czy "BarON24".

W ostatnich latach Iwonę Bielską można było oglądać również m.in. w "Disco Polo" Macieja Bochniaka, "Twarzy" Małgorzaty Szumowskiej, "Klerze" Wojciecha Smarzowskiego (to za rolę w jego "Weselu" otrzymała najwięcej filmowych nagród, w tym Orła dla najlepszej aktorki), "Botoksie", "Plagach Breslau" i "Polityce" Patryka Vegi, gdzie wcieliła się w Krystynę Pawłowicz.

Nie chce stać się obiektem zainteresowania mediów; nade wszystko ceni sobie spokojne życie w malowniczej wiosce niedaleko Krakowa, a na imprezach branżowych praktycznie nie bywa. "Żadne tam splendory, suknie, nagrody, flesze mnie nie kręcą..." - zapewniała w "Claudii". I choć zdaje sobie sprawę, że jako aktorka pewnie mogłaby osiągnąć znacznie więcej, nie żałuje żadnych podjętych decyzji. "Zawsze mi się wydaje, że mam tyle, na ile zasługuję" - mówiła. "Nie mam pretensji do losu, że powinnam być gdzieś indziej, mieć coś więcej. Wszystko mi się zgadza".

Sonia Miniewicz
Onet.Kultura
12 kwietnia 2021
Portrety
Iwona Bielska

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia