Nie użyczy wierności ten, kto sam wierności nie dochował.

"Mąż i żona" - reż. Jan Englert - Teatr Telewizji

Komedia Aleksandra Fredry „Mąż i żona" opowiada o niewierności na wielu płaszczyznach. Na pierwszym planie przedstawiony został wątek zdrady małżeńskiej, jednak korelacje między bohaterami są bardziej zawiłe niż pozornie się to wydaje. Choć współcześnie nie dziwią nas miłosne ekscesy, a telewizja pełna jest romansów i niedochowania wierności małżeńskiej. To w 1821 roku, w którym utwór został wystawiony, temat wydawał się być odważny.

Przygotowany dla Teatru w Telewizji przez Jana Englerta spektakl, został przeniesiony w dwudziestolecie międzywojenne do podmiejskiej willi. Reżyser pokazał tym samym uniwersalność utworu. Niezależnie od epoki w jakiej przyszło nam żyć, targają nami te same komplikacje i dylematy, a małżeńskie problemy niejednokrotnie koimy w objęciach drugiej osoby. Co jednak, gdy romans wymyka się spod kontroli, a grono osób zaangażowanych w miłosne wybryki jest większy niż na pozór mogłoby się wydawać.

Spektakl opowiada historię małżeństwa hrabiego Wacława (Jan Englert) i Elwiry (Beata Ścibakówna). Elwira jako odtrącona żona szuka pocieszenia w objęciach przyjaciela swego męża Alfreda (Grzegorz Małecki). Wacław natomiast romansuje z Justysią (Milena Suszyńska), pokojówką będącą jednocześnie powiernicą i przyjaciółką pani domu. W tym czworokącie miłosnym każdy odgrywa swoją rolę. Jednak pierwsze skrzypce wydaje się grać pozornie cicha i skromna pokojówka.

Miłosny czworokąt wydaje się działać bez zarzutów. Jednak z biegiem czasu do domu wkrada się chaos. Czy Hrabia, pewny swej przebiegłości uwiedzie pokojówkę, a młody amant traktujący romanse jako hobby sam zostanie zdradzony? Kto w tej grze wygra, a kto straci najwięcej?

Adaptacja Jana Englerta to opowieść o miłości i niewierności. Autor w tej prostej historii nie próbuje nikogo umoralniać. Czy więc komedia niesie ze sobą morał? Pozostawmy to pytanie bez odpowiedzi, bo zbyt infantylnie zabrzmiałoby stwierdzenie, że: nie uchroni się przed zdradą ten, co sam wierności dochować nie potrafi.

Z czystym sumieniem mogę podpisać się pod recenzją wystawioną w 1823 roku w Kurierze Warszawskim", która odnosiła się do samego utworu, ale pozostaje jednako adekwatną do spektaklu wyreżyserowanego przez Jana Englerta: „Intryga zręcznie prowadzona, bez epizod, sceny żywe i w wielu miejscach nowe sytuacje, interes ciągle utrzymany, wiersz gładki, wykazują niepospolity talent Autora. Może cały obraz przedstawia zanadto niekorzystne pożycia domowe, lecz zawsze ta Komedia zasługuje na zaszczyt aby rozsądna krytyka obszernie wykazała iej piękność i wady."*
* Pisownia oryginalna.

Mario Podpora
Dziennik Teatralny Warszawa
24 czerwca 2020
Portrety
Jan Englert

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia