Nie wszyscy bohaterowie noszą peleryny

"Delivery Heroes. Bohaterowie na wynos" - reż. Konrad Marek Cichoń - Teatru Polskiego w Poznaniu

Niektórzy z nich noszą na przykład plecaki termiczne. Nie jeżdżą też jakimś Batmobilem (skuter elektryczny to tutaj już naprawdę luksus) i nie dysponują najnowszą technologią. Oczywiście, nie licząc smartfonów z aktualną aplikacją firmy partnerskiej. Jak wygląda w Polsce codzienność tych, którzy dostarczają innym jedzenie? O tym postanowił opowiedzieć, także na podstawie swoich doświadczeń, Konrad Marek Cichoń reżyser wystawianego na deskach Teatru Polskiego w Poznaniu spektaklu „Delivery Heroes. Bohaterowie na wynos".

Od początku jest niebanalnie. Zanim usiądziemy na widowni mamy do wyboru dwie opcje – po prostu zająć miejsce zgodne z tym, co na bilecie i być widzem „jak zawsze" lub doświadczyć spektaklu w sposób interaktywny. Jak? Chwytając w dłoń proponowany przez obsługę smartfon i uruchamiając aplikację (autorzy: Bartosz Gorockiewicz, Mikołaj Henzel, Wit Piwecki, Aleksander Nowicki), która włączy nas do gry. Czeka nas jeszcze wybór roli – kuriera lub klienta – i po wykonaniu prostego zadania zostanie nam wskazane miejsce.

Widownia w Malarni jest zresztą ciekawie zorganizowana. Mamy tu coś na kształt ringu i trybun, z których spoglądamy z góry na aktorów. Bohaterowie już tu są – ubrani w narzucone na „cywilne" ciuchy kurtki w jaskrawych kolorach (dokładnie takie, w jakich widujemy kurierów na ulicach naszych miast) stoją i prowadzą rozmowy przy stoiskach przypominających wyspy w galeriach handlowych (scenografia i kostiumy: Bartosz Gorockiewicz). Widzimy też charakterystyczne plecaki z logami imitującymi te znanych aplikacji do zamawiania jedzenia. W tej przestrzeni rozgrywać się będą nie tylko codzienne dramaty kurierów, ale i rywalizacja, której autorem jest korporacja zarządzająca partnerskimi aplikacjami.

Wraz z częścią konkursową na arenie kurierskich zmagań pojawiają się postaci dwojga Prezenterów – wcielający się w nich Kornelia Trawkowska i Piotr B. Dąbrowski ubrani w okraszone brokatem kreacje prezentują telewizyjny szyk. Ich stylizacje nawiązują do tych, w których na rozmaitych galach zobaczyć można było choćby Huberta Urbańskiego i Grażynę Torbicką. Krótko po nich na scenę wkroczy demoniczna Matka Odwaga (Barbara Krasińska) będąca uosobieniem mrocznej twarzy korporacji w swoim sztywnym, niebiesko-czarnym uniformie. Jej fryzura (nienagannie ułożony bob) oraz ciemne okulary przywołują skojarzenia ze słynącą z chłodnego profesjonalizmu redaktorką naczelną magazynu „Vogue" Anną Wintour.

Od tego momentu to, co będziemy widzieć, zacznie przypominać jeden z wielu telewizyjnych reality show, w których wygrana jest nie lada gratką (jak choćby w „Ninja Warrior", w którym widownia obserwuje zmagania uczestników na torze przeszkód). Wrażenie uczestniczenia w nagrywaniu programu potęguje fakt wszechobecnych kamer i obrazów z nich (projekty video: Maja Kaczmarzyk) oraz, wspomniana już, interaktywna formuła spektaklu. Widzimy tu bowiem z jednej strony wejścia Prezenterów i Matki Odwagi, a w tak zwanym międzyczasie, zupełnie jak we wspomnianych produkcjach, poznajemy uczestników od ich bardziej zwyczajnej, prywatnej strony.

W tych właśnie chwilach, gdzie snują się opowieści o codzienności - nie tylko tej związanej z pracą kurierów – jakby mimochodem odmalowany zostaje obraz naszej współczesności. Jednym z takich momentów, w którym ujrzymy jak goniąc za lepszym życiem, rozważamy czasem rozwiązania niekoniecznie moralnie i społecznie akceptowalne, jest choćby odbywająca się przy właścicielu restauracji Rishim (Mandar Purandare) dyskusja. Zmęczeni kurierską harówką Natalia (Maria Kuśmierska) i Anton (Denis Kudijenko) rozmawiają o internetowej prostytucji, będącej aktualnie dość często wykorzystywanym sposobem na szybki zarobek. Wspomniana dwójka, ale też dziewczyny - kurierka Jaśmina (Aleksandra Samelczak) i pracownica restauracji Renata (Monika Roszko) - czynią sobie wyrzuty o ciągły brak czasu. Te postaci pokazują nam tu także jak bardzo, mimo technologii pozwalającej nam być bliżej, niż kiedykolwiek przedtem, paradoksalnie mijamy się i oddalamy od siebie.

Zobaczymy tu również przegląd uprzedzeń i stereotypów oraz katalog klienckich zachowań, które utrudniają pracę kurierów. Zdarza się, że oni sami są trudni – bywa naprawdę różnie, gdy do głosu dochodzi frustracja zmuszonego przez sytuację życiową do pracy w dostawach aktora Mateusza (kapitalna kreacja Mariusza Adamskiego). Natomiast klient „uniwersalny", którego świetnie kreuje Jakub Papuga, bywa straszny, bywa pijany, ale przede wszystkim prezentuje te nieprzyjemne przypadki, na które narażona jest osoba dostarczająca jedzenie. Może gdzieś tam to już do nas wcześniej docierało, może ktoś znajomy przez chwilę pracował w ten sposób - jednak tu dostajemy do ręki szkło powiększające. I nagle stand-up o najdziwniejszych sytuacjach z pracy, który mieli zaprezentować uczestnicy, wcale nie jest zabawny, gdy Jesus (Alan Al-Murtatha) opowiada o chęci pobicia go i okradzenia przez większą grupę osób, a Billy (Adrian Delikta) przedstawia historię o molestowaniu seksualnym. Do tego wszystkiego dochodzi fakt, na jakich warunkach są zatrudnieni (brak ubezpieczeń, brak premii, często niejasne zasady i dziwnie działające algorytmy odbierające szanse na godny zarobek).

Czy jest to jednak tylko gorzki spektakl? Na szczęście nie – jego dość rozrywkowa formuła (telewizyjne show rządzi się swoimi prawami) pozwala widzowi na chwilę wytchnienia od mocnych wrażeń. Mamy tu także ciekawe muzyczne wstawki (muzyka: Paulina Ferno Frąckowiak), jak choćby bardzo udany i energiczny hiphopowy występ Jesusa czy chwile oprawionego niebanalną muzyką psychodelicznego tańca (choreografia: Bartosz Dopytalski) lub chaotycznego jeżdżenia uczestników w kółko. Nie sposób nie zobaczyć w tym ostatnim analogii do chodzenia jak w kieracie i błędnego koła jednocześnie!

Choć nie każdemu może przypaść do gustu forma, na którą zdecydowano się przy realizacji tego spektaklu, może właśnie dzięki niej skuteczniej trafiać przekazem do współczesnych odbiorców. „Delivery Heroes. Bohaterowie na wynos" w reżyserii Konrada Marka Cichonia to rodzaj swoistego dokumentu ilustrującego czasy, w których przyszło nam żyć. To teatr, który interweniuje, oddając bardzo ważny głos w sprawie tych, których na co dzień dostrzegamy tylko wtedy, gdy do nas przyjadą na wypożyczonym za pierwszą wypłatę skuterze lub rowerze elektrycznym lub gdy mijają nas w pośpiechu, łamiąc przepisy, abyśmy ocenili dostawę jak najlepiej.

Bo to właśnie od nas zależy, jak będzie wyglądała ich przyszłość.

Agata Kostrzewska
Dziennik Teatralny Zielona Góra
26 lipca 2024

Książka tygodnia

Zdaniem lęku
Instytut Mikołowski im. Rafała Wojaczka
Piotr Zaczkowski

Trailer tygodnia