Nie-żywy

"Dybuk" - reż. Anna Smolar - Teatr Polski w Bydgoszczy

Od pierwszej chwili wiadomo, że jesteśmy w teatrze. Na scenie Teatru Polskiego w Bydgoszczy zbudowano ramę prosceniową z dwiema białymi rzeźbami i różową, drapowaną kurtyną - to pogranicza teatralnego kiczu i dziewiętnastowiecznego przepychu. Posągi zresztą szybko ożywają i okazują się dwójką aktorów. Pierwszy akt rozegrany zostanie przed spuszczoną kurtyną, bo ta się zepsuła i nie daje się podnieść. Całe sceniczne instrumentarium zostaje zatem od pierwszej chwili ujawnione i stematyzowane.

Modelem organizującym "Dybuka" w reżyserii Anny Smolar jest "teatr w teatrze". Zaczyna się już na poziomie tekstu napisanego przez Ignacego Karpowicza (we współpracy z zespołem aktorskim), który zamyka w sobie wybrane fragmenty "Dybuka" Szymona An-skiego. Pomysł jest prosty: klasa gimnazjalna postanawia wystawić tekst An-skiego. Inicjatorem projektu jest Grześ, zafascynowany kulturą żydowską. Ale w czasie trwania prac między Grzesiem a kolegami z klasy dochodzi do "incydentu" - do sieci trafia kompromitujący filmik z udziałem chłopca, co staje się pretekstem do niewybrednych żartów. Nagranie udostępnia Gienia (przezywana Dżi) - przyjaciółka Marysi, dziewczyny Grzesia. Chłopak nie radzi sobie z całą sytuacją i postanawia popełnić samobójstwo. Klasa chce kontynuować próby. Rolę reżysera przejmuje Gienia, a w głównych bohaterów dramatu (Leę i Chanana) wcielają się profesjonalni aktorzy. Właśnie mają zostać zaprezentowane efekty tej pracy, gdy psuje się kurtyna.

Szkatułkowa konstrukcja teatru w teatrze kontynuowana jest na poziomie obsadowym - etatowi aktorzy Teatru Polskiego (wraz z kilkoma aktorami gościnnymi) udają amatorów ze szkolnej klasy grających na scenie. Tylko dwójka - Maciej Pesta i Sonia Roszczuk - ujawnia swoją prawdziwą pozycję. Dzięki takiej strukturze możliwe jest zbudowanie dystansu do gimnazjalnych bohaterów i konfliktu między nimi, pobrzmiewającego trochę echami gazetowego newsa. Smolar nie bagatelizuje zresztą tego tematu, choć nie on stoi w centrum zainteresowania spektaklu.

Historię Grzesia poznajemy stopniowo. Najpierw dowiadujemy się tylko, że chłopaka nie ma dziś z nami i że klasa musiała skończyć przedstawienie bez niego. Równolegle inscenizowane są fragmenty "Dybuka" An-skiego - akcja dramatu co chwilę jest jednak zatrzymywana, żeby Gienia mogła objaśnić widzom pojęcia związane z kulturą żydowską (kabała, Batlani, klezmerzy, jesziwa). Dziewczyna pełni też rolę narratorki, podającej didaskaliowe opisy nastrojów i sytuacji. Utwór An-skiego Karpowicz maksymalnie skrócił pozostawiając tylko podstawowy szkic fabularny - śmierć Chanana, opętanie Lei przez Dybuka w czasie przygotowań do ślubu, ujawnienie zdradzonej przysięgi, która doprowadziła do śmierci chłopaka, egzorcyzmy i wreszcie pośmiertne połączenie kochanków. Pomiędzy sceny z "Dybuka" wplecione zostają wątki dotyczące Grzesia i jego kolegów. Dowiadujemy się, że kompromitujący filmik miał być dowodem miłości do Marysi, że nikt nie przewidywał, iż chłopak jest aż tak wrażliwy. Słyszymy relacje nauczycieli przepytywanych przez Macieja Pestę i opowieść jednego z uczniów klasy. Jasności nie ma tylko, co do faktu, czy próba samobójcza się udała. Grześ pojawia się bowiem na scenie wraz ze wstąpieniem Dybuka w Leę. Jego wejście nie budzi konsternacji czy niedowierzania, raczej irytację, że chłopak utrudnia próby. Niedopowiedzenie jest jedną z największych zalet tego wątku. Grześ może bowiem jednocześnie być duchem (wtedy zbudowana zostaje silna paralela z dramatem An-skiego, w którym żywi funkcjonują obok zmarłych na równych prawach), jak i ozdrowieńcem wracającym po nieudanej próbie samobójczej. Na to drugie wskazywałyby słowa Gieni wypowiedziane w czasie konfrontacji z chłopakiem: "Poddusiłeś się? A potem weźcie wszyscy za to odpowiedzialność".

Stopniowemu ujawnianiu prawdy towarzyszy otwieranie przestrzeni teatralnej i poszerzanie perspektywy widzenia. Zepsuta kurtyna podnosi się ukazując charakterystyczną odrapaną ścianę dużej sceny bydgoskiego teatru. I choć przestrzeń za kurtyną wydaje się dziwnie płytka, nie budzi to szczególnych podejrzeń. Dopiero kiedy i ta ściana unosi się, odkrywamy, że była kolejną iluzją, pozorem głębi i materialnej prawdy o teatralnej przestrzeni. Za nią stoi mniejsza replika ramy prosceniowej, z identyczną różową drapowaną kurtynką. Tutaj rozegrają się ostatnie partie dramatu Lei i Chanana. Konstrukcja teatru w teatrze po raz trzeci ujawnia swoją moc.

Dzięki wszystkim tym zabiegom spektakl Anny Smolar poddaje się bardzo ciekawemu procesowi decentralizacji sensów. Nie ma w nim jednego głównego wątku, a kilka możliwych ścieżek odbioru, które wzajemnie przenikają się i uzupełniają. Można czytać przedstawienie jako opowieść o grupie gimnazjalistów próbujących samodzielnie (wsparcie nauczycieli okazuje się dość pozorne) rozwiązać swoje problemy poprzez rozmowy i poprzez teatr. "Dybuk" An-skiego staje się wtedy tekstem modelowym, a jego wystawienie (i finalne przejęcie przez Grzesia roli Chanana) ma wymiar quasi-terapeutyczny. Ale można też oglądając spektakl śledzić prowadzone przez reżyserkę gry z teatralnością jako medium mówienia o rzeczywistości. Wtedy przedstawienie staje się opowieścią o różnych sposobach na oblekanie w życie klasycznych tekstów oraz o mierzeniu się z problemem kondycji aktorskiej. Kolejne otwarcia scenografii i pęknięcia fabularne (najmocniejszym punktem jest chyba wyjście z roli dokonane przez Jana Sobolewskiego, który nagle zaczyna opowiadać o swoich przygodach z piosenką żydowską w szkole teatralnej), rozszczelniają proces percepcji, wprowadzają piętra ironii, dowcipu i iluzji. Jednocześnie przedstawienie, wspierane świetną muzyką i choreografią czerpiącą ochoczo z popkultury, pracuje na dziwnych, afektywnych rejestrach, trudnych do uchwycenia i zwerbalizowania. Jest wreszcie spektakl Anny Smolar próbą zmierzenia się z tematem żydowskim z pozycji ciekawości wobec inności. Wstępne założenie ignorancji (usprawiedliwiane konwencją szkolnego teatrzyku), prowadzi do szeregu definicji i wyjaśnień, które z kolei brzmią jak ironiczne pytanie o zasięg i powszechność wiedzy, wydawałoby się uznawanej za oczywistą.

Katarzyna Waligóra
e-teatr.pl
24 marca 2016

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia