Niebanalne wspomnienia o Holoubku

"Gustaw Holoubek we wspomnieniach kolegów. Oswajanie śmiechem"

W najbliższy piątek, 6 marca, mija pierwsza rocznica śmierci Gustawa Holoubka. Będzie stosowna celebra, zewsząd popłyną wielkie słowa ku czci legendarnego aktora - i słusznie, bo to przecie bezdyskusyjny tytan sceny i ekranu.

Ale w artystycznym światku mistrz słynął też z upodobania do pikantnych anegdot, więc z nutką przekory anonsujemy PP Czytelnikom księgarską nowalijkę pióra Andrzeja Mrozińskiego "Gustaw Holoubek we wspomnieniach kolegów. Oswajanie śmiechem", w której fani humoru znajdą zestaw ulubionych żartów niezapomnianego artysty.

Autor sumiennie przepytał wszystkich, którzy zetknęli się z Holoubkiem przez ponad pół wieku jego kariery. Zarówno tych, którzy towarzyszyli jego debiutowi w roli Charysa w "Odysie u Feaków" na deskach krakowskiego Teatru Starego, jak i świadków kariery Holoubka w Teatrze Śląskim w Katowicach oraz kolegów z Teatru Dramatycznego w Warszawie, gdzie maestro dyrektorował do 1983 r. Z kilkudziesięciu indagacji powstał sztambuch dowcipów, którymi Holoubek bawił bliźnich w garderobach, bufetach i za kulisami - twierdził bowiem, że jeśli się koledze przed wejściem na scenę opowie jakie zabawne świństewko, sukces będzie murowany.

Wielka Jadwiga Jankowska-Cieślak zapamiętała taką oto wymianę zdań pomiędzy maestrem i debiutującym wówczas Piotrem Skargą. Rzecz dzieje się w latach 70. w garderobie Teatru Dramatycznego, podczas luźnej rozmowy o odmiennościach seksualnych. - Panie dyrektorze - powiada Skarga. - Znam trzech księży i wszyscy są gejami. Na co Holoubek, leniwie przypalając papierosa: - A ja znam jednego, który nie jest.

Skarga pamięta też inny iocus dyrektora, z sezonu 1976, gdy Holoubek jako przyszły poseł na sejm PRL objeżdżał Polskę, spotykając się z wyborcami. W trakcie spotkania w jednym z prowincjonalnych miasteczek wypadło mu siedzieć obok popularnego pisarza Andrzeja Szczypiorskiego, również kandydata do sejmu. Pisarz zaczął od autoprezentacji: - Nazywam się Andrzej Szczypiorski. Na to jakiś nadgorliwiec z tłumu, najwyraźniej w hołdzie dla staropolskiego bożka wokalnego antysemityzmu, krzyczy:
- A jak przedtem?
- To doprawdy oburzające - odpowiada Szczypiorski. - Zawsze nazywałem się Szczypiorski, tak jak Gustaw Holoubek zawsze nazywał się Gustaw Holoubek.
Na co aktor, nie tracąc rezonu: - Mów, Andrzejku, za siebie.

Jednak największą frajdę sprawiało mu świntuszenie w obecności młodych aktorek. Każdą nową adeptkę zawodu, która przekraczała progi bufetu Teatru Dramatycznego, dyrektor zwykł zaskakiwać podchwytliwym pytankiem: - Powiedz, dziecię, dlaczego w cipce nie ma krzeseł?
Adeptka wpadała w panikę, szukając w głowie jakiegoś sensownego konceptu. Niepotrzebnie; dyrektor znał właściwą odpowiedź. - Dlatego, żeby ch... stał, zamiast siedzieć.

Ale i jemu raz się dostało. Grał w filmie Żyda, który podczas okupacji ukrywał się w Zakopanem i w przebraniu białego misia pozował do zdjęć z turystami. Zdjęcia kręcono latem, upał szalony, a na planie drużyna pięknych, półnagich dziewczyn. Flirtują z nimi dźwiękowcy, oświetleniowcy, kamerzyści, i tylko aktor nie może flirtować, zły i spocony w swoim niedźwiedzim futrze. Wreszcie w rozpaczy ściąga włochaty łeb i krzyczy do najbliższej ślicznotki: - Jestem Holoubek, Gustaw Holoubek!
Na co ona: - Odp... się, misiu.

Duża część zbioru tych żarcików narodziła się przy stoliku w knajpce Czytelnika na Wiejskiej, który aktor przez lata okupował z przyjacielem Tadeuszem Konwickim. Użyjcie wyobraźni i przywołajcie w pamięci stentorowy głos Holoubka, w ceremoniale żartu zupełnie pozbawiony emocji.
Oto (opowiada mistrz) jesteśmy w prowincjonalnym hoteliku. Goście słyszą za ścianą niedwuznaczne odgłosy i damskie, równie niedwuznaczne wskazówki: - Wyżej! Niżej! W lewo! Mocniej! Naraz odgłosy ustają, a zza ściany zamiast damskiego odzywa się wzburzony męski głos: - Pani Zosiu, no kto tu kogo ostatecznie pier...?!

To właśnie w Czytelniku powstała anegdota, którą aktor podsumował swoją słynną niechęć do modnego w PRL-u pisarza Jalu Kurka; rzecz zapamiętał Damian Damięcki. Otóż, Kurek wyrusza z aktorem Andrzejem Szczepkowskim do Zagrzebia na wieczór autorski. Aktor przeczyta fragmenty, pisarz odpowie na pytania fanów. Szczepkowski trafia na miejsce wcześniej. Witając kolegę na dworcu, oznajmia, że wszystko jest przygotowane, oprócz jednego: nie będzie plakatów.
- Dlaczego? - pyta pisarz.
- Bo po tutejszemu "kurek" znaczy "ch..." - wyjaśnia aktor.
Literat jest rozczarowany.
- To może niech napiszą samo "Jalu"? - pyta niepewnie.
- Nie napiszą - odpowiada Szczepkowski - bo po tutejszemu "jalu" znaczy "złamany".

Do kompletu proponujemy PP Czytelnikom wznowienie autobiograficznych "Wspomnień z niepamięci" Holoubka, które uszykowała oficyna Marginesy (cena 39,90 zł). Po lekturze obu książek osobowość artysty uzyskuje pełnię, w której - jak to w życiu - jest i uśmiech, i łza, i odrobina świntuszenia.

Gustaw Holoubek we wspomnieniach kolegów, Ampress, 29,50 zł

Lucjan Strzyga
Polska Gazeta Opolska
3 marca 2009
Portrety
Gustaw Holoubek

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia