Niebezpieczna heroina
"Judyta" - reż. Wojtek Klemm - Teatr Współczesny w Szczecinie"Judyta" ze szczecińskiego Teatru Współczesnego zaprezentowana podczas festiwalu Dialog- Wrocław, to nie tylko sprawna realizacja nieco zapomnianego dramatu Friedricha Hebbla. W swoim spektaklu Wojtek Klemm odważnie wykracza poza ramy uniwersalnej opowieści o wojnie i Bogu, wstępuje na teren kobiecego gniewu, bada granice poświęcenia oraz dekonstruuje mit heroizmu. Tym razem najmocniej dostaje się mężczyznom, a szczególnie tym nieustraszonym
Biblijna opowieść o Judycie, młodej wdowie, która udaje się do obozu oblegających Betulię Asyryjczyków i morduje ich dowódcę, Holofernesa, ukazuje ją jako postać kryształowej niewiasty. Kobieta ucztuje z wrogiem i uwodzi go, a kiedy ten zasypia upojony winem, dwoma ciosami miecza pozbawia go głowy. W przeciwieństwie do interpretacji niemieckiego dramatopisarza Friedricha Hebbla, bohaterka Księgi Judyty zachowuje czystość, co sprawia, że w tradycji katolickiej traktowana jest jako typ Maryi. W świetle etyki wojennej Izraelitów czynu popełnionego przez Judytę nie można uznać za niemoralny, ona sama zaś mówi: „Na życie Pana, który mnie strzegł na mojej drodze, w którą się wybrałam: uwiodło tamtego oblicze moje na jego zgubę, ale nie popełnił ze mną grzechu, aby mnie splugawić i zhańbić” (Jdt 13,16) Interpretując tę historię w 1840 roku, Hebbel miał 27 lat, jednak zaproponowana przez niego wersja starożytnych wydarzeń prezentuje się niezwykle dojrzale. Autor odziera Judytę z pierwotnej niewinności, przedstawiając ją jako femme fatale, która z premedytacją wykorzystuje własną seksualność nie tylko po to, by skrócić Holofernesa o głowę, ale również po to, by udowodnić wyższość swojej płci.
Podobnie rzecz wygląda u Wojtka Klemma, który opierając spektakl na współczesnym przekładzie Jacka St. Burasa, mocno wyeksponował zawiłość relacji pomiędzy Judytą a Holofernesem. Jego realizacja niemieckiego dramatu stała się starciem archetypicznego herosa (co podkreśla zawieszony nad sceną, wielki srebrny napis Hero) i niebezpiecznej heroiny, której daleko jednak do ideału współczesnej kobiety wyzwolonej. Mimo że Klemm przenosi ich historię w przyszłość, to nawet w rzeczywistości postapokaliptycznej nie ma miejsca na emancypację. Judyta z premedytacja wykorzystuje własną urodę i z pokorą przyjmuje patriarchalny porządek świata. Tak jakby tylko w obliczu walki płci jej bohaterstwo mogło nabrać właściwego blasku. Jest przekonana, że wartość kobiety buduje się tylko dzięki obcowaniu z mężczyzną, który może dać jej potomstwo, będące właściwym sensem życia. Klemm w swoim spektaklu dość zręcznie kreśli portrety protagonistów – Judyta jest stuprocentową kobietą, zarazem silną i inteligentną, natomiast Holofernes to prawdziwy mężczyzna, nieustraszony, grubiański i władczy samiec. Kreując dwoje silnych i niebezpiecznie podobnych charakterów, Marta Malikowska- Szymkiewicz i Arkadiusz Buszko, balansują na granicy między archetypem a stereotypem. Ich relacja przypomina pojedynek antycznych herosów, tylko że decydująca okazuje się tutaj seksualność. Wojna dwóch plemion staje się w istocie wojną płci, jednak w starciu na pierwszy plan wysuwają się najlepsze cechy kobiece oraz najgorsze przymioty męskie. Judyta to odważna, konsekwentna i gotowa do poświęceń piękność, natomiast odpychający Holofernes za nic ma płeć przeciwną i kulturę osobistą, a oprócz tego uważa się za boga. „Lubi kobiety tak, jak lubi się jeść i pić” – charakteryzują go żołnierze. On zaś, z tatuażem na głowie, w garniturze i japonkach, nieustannie coś je, krzyczy, w międzyczasie obsesyjnie rozmyślając o potędze. To postać, która może wzbudzać strach, ale raczej nie szacunek. Podobnie jak jego zabójczyni, Holofernes jest postacią niejednoznaczną, chociaż trudno dostrzec w nim wewnętrzne rozdarcie. Stereotypowy heros dzielnie podbija terytorium groteski.
Judyta postrzega rodzinną Betulię jako kraj wystraszonych dziwaków w niemodnych swetrach, dlatego to ona bierze na siebie odpowiedzialność za losy całej społeczności. „Twoje tchórzostwo jest tchórzostwem twojej płci! […] Każda kobieta ma prawo żądać od mężczyzny, żeby był bohaterem.” – mówi do zakochanego w niej Efraima, kiedy ten z przerażeniem odmawia zabicia wodza Asyryjczyków. Podczas gdy starszyznę i kapłanów paraliżuje strach, kobieta w obozie wrogów z godnością znosi upokorzenia. Ani na moment nie traci pewności siebie. Narzędziem tortur jest tu woda, którą żołnierze Holofernesa przemocą wlewają w gardła dzielnej wdowy i jej służącej. Tak jak na biblijnej pustyni, w postapokaliptycznym świecie spektaklu Klemma drogocenna ciecz przestaje być symbolem życia, a staje się warunkiem przetrwania. Obrazem bogactwa Holofernesa są kąpiele w dmuchanym basenie i rozwijane przed nim czerwone wzorzyste dywany, które podkreśla jego potęgę i przywiązanie do luksusu. Wódz kieruje się pierwotnym, samczym instynktem zabijania i niewyszukanym pragmatyzmem. Kiedy po pocałunku Judyta wpada w szał, przeklina go i krzyczy „Teraz mnie zabij!”, on ze stoickim spokojem, tonem pełnym lekceważenia odpowiada „Teraz pójdziemy do łóżka.” Bohaterka mierzy się tutaj nie tylko z uosabiającym maczyzm i barbarzyństwo wrogiem, lecz przede wszystkim z własną dumą oraz wyobrażeniami na swój temat. Sprawia wrażenie kobiety, która nie do końca wie, czego może się po sobie spodziewać. Mimo że kieruje nią wewnętrzna siła, to można dostrzec w Judycie wyraźny konflikt instynktu z rozumem. Tak jakby obserwując Holofernesa miała poczucie, że po latach obcowania z tchórzami, spotkała kogoś równego sobie. Mężczyznę, który mógłby ucieleśnić jej pragnienie miłości.
Chociaż rodacy mówią, że „w sercu Judyty nie ma nic oprócz jej Boga”, to ona niejednokrotnie daje do zrozumienia, że jako kobieta czuje się samotna i niespełniona. Ma jednak świadomość obowiązków, jakie nakładają religia i społeczeństwo, czyli wartości, które wobec osobistych pragnień zawsze pozostają dla niej nadrzędne. Duma kobiety to świętość, a protagonistka wie, że jeśli pokochałaby Holofernesa, ten z pewnością by nią pogardził. Dlatego swoją najpotężniejszą bronią czyni nieprzystępność. W jej świecie nie ma miejsca na dyplomację i kompromisy. „Muszę cię zabić, jeśli nie chcę przed tobą klęczeć!” – stwierdza zdesperowana. Holofernesowi imponują twarde reguły gry, jakie narzuca Judyta, być może nawet jest nią zaintrygowany. W żadnej mierze nie traktuje Judyty jako godnego uwagi wroga. Gdy ona z wściekłością krzyczy „Naucz się szanować kobietę! Stoję tu przed tobą i chcę cię zamordować!”, on ze spokojem i rezygnacją rzuca „Chyba zrobię ci dziecko.” Bohaterka nie należy do tych, którym upokorzenie przynosi masochistyczną przyjemność i po nocy spędzonej z Holofernesem, zabija go. Klemm odziera spektakl z charakterystycznej dla biblijnych mitów symboliki, dlatego miecz zastąpiony zostaje siekierką, natomiast sam akt mordu to kolejne plamy rzadkiej, pomarańczowej cieczy, wylane przez Malikowską- Szymkiewicz na wewnętrzną ścianę znajdującego się na scenie baraku. Takich metateatralnych zabiegów jest w całym spektaklu dość dużo – począwszy od czytania przez aktorkę starotestamentowej Księgi Judyty, przez odkurzanie srebrnego napisu Hero, aż po padające w stronę kulis stwierdzenie „Ale burdel w tym teatrze!”. Mimo że fałsz sceny obnażany jest wielokrotnie, to prezentowane przez aktorów stany emocjonalne i konflikty są bardzo ekspresyjne. Jest w tym pewien brak konsekwencji reżysera, jednak uważam, że chwilowe odejście od efektu wyobcowania momentami działa na korzyść spektaklu. W konwencji czerpiącej otwarcie z estetyki niemieckiego teatru zaangażowango, którą od lat posługuje się Klemm, pojawia się niemal realistyczny psychologizm postaci. Dzięki temu herosi są bardziej ludzcy, a ich postępowanie dobrze umotywowane, a tym samym bardziej zrozumiałe.
W szczecińskim przedstawieniu szczególnie przykuwa uwagę doskonały ruch sceniczny. Sekwencje zbiorowe, w których gesty podporządkowane są natrętnym lękom i relacjom opartym na dominacji, perfekcyjnie komentują werbalną warstwę spektaklu. Towarzyszy temu świetna muzyka Dominika Strychalskiego, uzupełniona złowieszczymi dźwięki fagotu, na którym podczas występu gra Edyta Moroz. Gdy spełni się morderstwo, ubrana w marynarkę Holofernesa, Judyta mówi, że została zgwałcona, jednak minutę później wydaje się zadowolona i rozmarzona. Podkreśla wagę chwili, gdy "dziewczyna przestaje być dziewczyną”. Malikowska- Szymkiewicz w tytułowej roli doskonale analizuje złożone aspekty kobiecej psychiki. Właśnie spełniło się to, czego Judyta najbardziej pragnęła – być może zostanie matką. Stało się to, czego najbardziej się bała – upokorzył ją wrogi mężczyzna. Chociaż wygrała wojnę, została ofiarą ponurego mitu. Bohaterstwo ulega ostatecznej dekonstrukcji. Jego sens łamie się pod naporem ciężaru poświęcenia, jakiego wymaga niezłomność. „Ból uczy” – stwierdza dzielna wdowa. Brutalnie wybrzmiewa prawda, która mówi, że życie polega na zadawaniu i znoszeniu cierpienia. Tak było w starożytności, tak będzie też w przyszłości – zdaje się dowodzić Klemm. Pod koniec spektaklu na widowni zapalają się światła. Zrozpaczona Judyta żąda od widzów, aby ją zabili.