Niebezpieczna zabawka

"Sex Machine" - reż: Tomasz Man - Teatr Muzyczny Capitol we Wrocławiu

Zaborczość, przywiązanie, miłość, namiętność - to tylko niektóre z uczuć, jakie nosi w sobie kobieta. Głownymi bohaterami przedstawienia "Sex Machine" są Matką i Syn - jedyny mężczyzna w jej życiu. Spektakl porusza temat tabu - kazirodztwo. Z pewnością wielu uzna go za arcydzieło, ale znajdą się i tacy, według których będzie on po prostu niesmaczny.

Przedstawienie w reżyserii Tomasza Mana było wcześniej emitowane na antenie radiowej Trójki w postaci słuchowiska. Nowatorskim zabiegiem jest wręczenie widzom słuchawek, dzięki którym można usłyszeć ścieżkę dźwiękową spektaklu. Capitol reklamuje przez to „Sex Machine” jako „ciekawy eksperyment formalny” w klimacie „silent disco”. W jaki sposób spektakl jest dzięki temu lepszy? Na to pytanie naprawdę próżno szukać odpowiedzi.

Plusem widowiska jest kwartet świetnych aktorów: Justyna Szafran - ekscentryczna Matka, Konrad Imiela- Syn, Justyna Antoniak- narzeczona Syna oraz Cezary Studniak- przyjaciel Matki. Niestety, nawet tak znakomite nazwiska nie ratują całości.

Główna bohaterką jest Matka, która poświęciła wszystko, aby samotnie wychować dziecko. Przez lata żyła tyko dla Syna, odmawiała sobie przyjemności, sukienek, perfum, a nawet kontaktów z mężczyznami, by zapewnić ukochanemu jedynakowi wszystko, czego potrzebuje. Bezwiednie uzależniła się od niego, a także jego od siebie. Sytuacja zmienia się diametralnie, kiedy Syn poznaje kobietę, z którą postanawia się ożenić. Dzięki narzeczonej odkrywa, jak toksyczne łączą go relację z matką, a ślub jest dla niego drogą do normalnego życia. Tego nie może znieść duma odrzuconej Matki. Odkrywa ona uczucia, które wcześniej starała się w sobie tłumić. Bez względu na konsekwencję i własne sumienie opracowuje plan zniszczenia szczęścia swojego Syna.

Spektakl odbywa się na Małej Sali Capitolu. Scena oraz kostiumy utrzymane są w białej, ascetycznej stylistyce. Rekwizyty są ograniczone do minimum, wyobraźnia widza odgrywa tu znaczącą rolę. Za oprawę muzyczną odpowiada zespół Karbido. W słuchawkach usłyszymy nie tylko instrumenty muzyczne, ale również miarowe wybijanie dźwięków na pudełkach czy nożach.

„Sex Machine” mimo ciężkiej tematyki oraz śmiałych scen jest mdłym i bezbarwnym spektaklem. Nie wnosi nic nowego do życia widza, nie budzi do refleksji. Może jedynie zniechęcić poniektórych do sztuki współczesnej. Autorzy zapewne mieli nadzieję, że przykują uwagę nowinkami technicznymi, głośnymi nazwiskami, a także poruszeniem społecznego tabu. Efekt okazał się tak marny, że równie dobrze można obejrzeć po raz kolejny film w telewizji. Przynajmniej wyjdzie taniej.

Agata Matkowska
Dziennik Teatralny Wrocław
9 lipca 2012

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia