Niebezpieczne związki

"Dramaty wybrane Tom 1" - aut. Artur Schnitzler - Agencja Dramatu i Teatru "Adit" - cz. 3. recenzji

Co się stanie, gdy kobieta zapragnie zostać pisarką? Jak na literacką twórczość narzeczonej powinien zareagować poważany baron, który ma jasno sprecyzowany pogląd na rolę kobiety w społeczeństwie? A co się wydarzy, gdy były kochanek narzeczonej, zainspirowany dawnym romansem, również weźmie się do pisania książki? Odpowiedzi na te pytania układają się w przezabawną komedię, w której Artur Schnitzler obnaża obyczaje panujące w Wiedniu końca XIX wieku.

Małgorzata to młoda rozwódka o poetyckiej duszy. Nie mogąc znieść przyziemności swojego męża, którego interesowało tylko jedzenie, picie i bawełna, postanawia rozpocząć nowe życie pośród artystycznej bohemy. W jednej z modnych kawiarni dostrzega ją baron Klemens i z miejsca zakochuje się w ślicznej dziewczynie. Bohaterów poznajemy w momencie przygotowań do ślubu, który dla Małgorzaty ma być nowym startem w życiu, a dla Klemensa spokojną przystanią u boku pięknej kobiety. Już podczas pierwszej rozmowy narzeczonych zauważa się, jak różnie postrzegają oni świat i jak odmienne są ich poglądy. Baron jest typowym przedstawicielem arystokracji, który traktowanie ludzi z niższych stanów uważa za coś naturalnego, a każde niepodporządkowanie się jego woli traktuje jak osobistą zniewagę.

„Literatura" to kolejna sztuka Artura Schniztlera, w której przedstawione są spięcia na linii: artyści – reszta świata. Choć Klemens narzeczoną poznał właśnie w artystycznym środowisku, przyznaje, że on, jako baron, jest lepszy od tych ludzi, w których jest coś drażniącego. Sam siebie uważa za wybawcę Małgorzaty – dzięki niemu mogła ona opuścić to środowisko, które dla niego było jedynie mało interesującym doświadczeniem życiowym. Małgorzata nie może zrozumieć podejścia narzeczonego, jednak zakochana w baronie, puszcza mimo uszu jego krzywdzące i często niesprawiedliwe osądy. Dotyczy to zwłaszcza wierszy, które Małgorzata pisywała. O ile Klemens stara się zrozumieć, dlaczego jego przyszła małżonka pisała wiersze, o tyle nie jest już w stanie pojąć, z jakiego powodu są one tak bardzo prywatne. Ten rys osobisty w twórczości Małgorzaty najbardziej baron irytuje. Przyczepił się zwłaszcza do wiersza, w którym młoda poetka opisuje namiętne spotkania z mężczyzną. Słowa „u twojej szyi uwieszona..." traktuje jako niegodne porządnej kobiety, która nie powinna w taki sposób obnosić się ze swoimi uczuciami. Nie pomagają zapewnienia Małgorzaty, że poeta nie zawsze mówi prawdę, a pikantne fragmenty własnej twórczości nazywa zgrabnie „stylizacją". Baron, choć podenerwowany, nie daje się wyprowadzić z równowagi. Wie przecież, że po ślubie Małgorzata porzuci pisanie i nie będzie już więcej zaprzątać sobie głowy nic nie znaczącymi fanaberiami. Jednak ambitna kobieta jest zgoła odmiennego zdania. Wyznaje w końcu narzeczonemu, że napisała powieść, którą już zaniosła do swojego wydawcy. Na dniach jej literacki debiut pojawi się we wszystkich księgarniach, a ona, jako spełniona autorka, będzie mogła z radością poświęcić się tylko życiu małżeńskiemu. Zaskoczony Klemens czuje się zdradzony tym, że narzeczona nie pisnęła ani słówka o swoich planach. Oszołomiony żąda natychmiastowego wrzucenia powieści do ognia, ale kiedy dowiaduje się, że książka już została wydana, stawia sprawę na ostrzu noża. Zdenerwowany oświadcza, że żarty się skończył i wychodzi, pozostawiając zdezorientowaną Małgorzatę samej sobie.

Akcja zagęszcza się, gdy na scenę wkracza Gilbert, dawny kochanek młodej pisarki, który z dumą oświadcza, że wyjeżdża, pozostawiając jej w prezencie swoją najnowszą powieść. Gilbert wyrzuca też byłej kochance jej wyrachowanie – w końcu udało jej się usidlić arystokratycznego młodzieńca „o wypielęgnowanych dłoniach i zaniedbanym umyśle". Nazywa Małgorzatę upadłym aniołem miłości i oświadcza, że z prawdziwej kobiety przemieniła się w kobietkę, która poddała się pospolitemu popędowi. Bohaterka broni swego narzeczonego, a jego niechęć do pracy twórczej usprawiedliwia męskim wstydem przed ukazywaniem wnętrza duszy kochanej kobiety każdemu, kto zechce przeczytać jej dzieło. Po wymienieniu wzajemnych nieuprzejmości, wyrzutów i drobnych złośliwości, Małgorzata oświadcza zdumionemu Gilbertowi, że ona również napisała powieść. Naprawdę groźnie robi się w momencie, gdy okazuje się, iż każdy z kochanków w swojej powieści opublikował listy miłosne, które dawniej do siebie wysyłali. Jest to moment, w którym zaczyna się prawdziwa komedia. Wkrótce nadchodzi Klemens i zadziwiony zastaniem u Małgorzaty Gilberta oświadcza, że wszystko już załatwione – baron zadzwonił do wydawcy, książkę narzeczonej polecił oddać na przemiał, gotowy jest zapomnieć o całej sytuacji, ma tylko jeden warunek: w ramach ostatecznego rozbratu z literaturą, pragnie przeczytać ostatnią w swoim życiu powieść, którą będzie dzieło jego narzeczonej. Spanikowana Małgorzata, bojąc się, że kompromitująca prawda o jej związku z Gilbertem może ujrzeć światło dzienne, co oznaczać będzie ostateczne zerwanie z ukochanym, rzuca ostatni egzemplarz swej powieści w ogień i obejmując Klemensa mówi: „teraz wierzysz, że cię kocham?".

Związki miłości z literaturą bywają bardzo burzliwe, niekiedy trudno odkryć ich prawdziwą naturę, często zaskakują, jeszcze częściej mogą wyprowadzić zakochanych na manowce. Największym wygranym całej tej komedii zdaje się być Gilbert, który właśnie zyskał materiał do znakomitego zakończenia swojej powieści. A co z Małgorzatą, Klemensem i ich miłością? Na to pytanie czytelnik musi sobie sam odpowiedzieć.

O sztuce samotności słów kilka

„Samotna droga" to piękna i głęboka opowieść o ludzkiej samotności oraz przeznaczeniu człowieka do odnalezienia życiowej drogi wolnej od iluzji i pozorności przemijalnego szczęścia. To historia gorzka, momentami przygnębiająca, jednak wybrzmiewa w niej smutna prawda o świecie ludzi skazanych na samotność. Sztuka ta jest bez wątpienia moim faworytem „Dramatów wybranych" Artura Schnitzlera. Przepełniona melancholią oraz nostalgią za tym, co nieuchwytne i trudne do jednoznacznego określenia z jednej strony, z drugiej – wpleciona w ramy historii domu pewnej osobliwej rodziny.

W posiadłości rektora akademii sztuk pięknych, profesora Wegrata w krótkim czasie dochodzi do wydarzeń, które na zawsze zmienią członków rodziny oraz ich przyjaciół. Skomplikowane relacje łączące córkę profesora, Joannę z sąsiadem Stefanem von Salą, tajemnicze powiązanie syna Feliksa z dawnym przyjacielem domu, malarzem Julianem Fichtnerem, śmierć matki na początku sztuki, będąca katalizatorem wyzwalającym powoli, ale konsekwentnie ukryte w przeszłości prawdy – to wszystko staje się przyczynkiem do egzystencjalnych rozważań na temat sensu i treści ludzkiego istnienia. Na szczęście dalekie są one od patosu, umiejętnie wplecione w osobiste historie i perypetie każdego z bohaterów, stają się najważniejszą osią sztuki, z której wyrastają trudne do przewidzenia wydarzenia i koleje losu. Każdy z bohaterów „Samotnej drogi" nosi ze sobą tajemnice, niektóre z nich czytelnik poznaje z biegiem toczącej się akcji, inne na zawsze pozostaną przed nim ukryte. Schnitzler pozostawił odbiorcy szerokie pole interpretacyjne, dzięki czemu zwiększa się ilość perspektyw, co sprawia, że sztukę tę czytać można na wiele sposobów, w różnych ujęciach i rozmaitych kontekstach.

Najbardziej tajemniczą i jednocześnie najciekawszą postacią w „Samotnej drodze" jest młodziutka Joanna. Dziewczyna wydaje się być osobą oderwaną od rzeczywistości, każde jej pojawienie się na scenie wprowadza oniryczny nastrój wypełniony sennymi marzeniami i enigmatycznymi wyznaniami. Nie potrafi zbliżyć się do drugiego człowieka, z trudem przychodzi jej wyrażanie uczuć, sprawia wrażenie, jakby bała się miłości i traktuje ją jako coś nieznanego i niebezpiecznego. Choć wychowała się w pełnej rodzinie, w domu, w którym nie brakowało troski i poczucia bezpieczeństwa, nie potrafi przystosować się do życia i zdefiniować swoich oczekiwań wobec niego. Istnieje niebezpieczeństwo szybkiego i mylnego zdiagnozowania jej zachowań na podstawie słów, jakie wypowiada na początku sztuki, np. „jestem przekonana, że pojawiłam się na tym świecie nie po raz pierwszy. Zdarzają się chwile, kiedy z zadziwiającą jasnością przypominam sobie nieprawdopodobne rzeczy.[1]" Choć słowa Joanny zdają się niewiele mieć wspólnego z jasnością i przytomnością umysłu, przejawiają prawdy, o które walczą wszyscy bohaterowie sztuki. Czytając jej słowa między wierszami i dopasowując do kontekstów następujących po sobie wydarzeń, czytelnik może otrzymać jeden z kluczy do tej opowieści. Joanna stwierdza, iż „często smutek ukryty jest głębiej, niż się wydaje."[2] Bez wątpienia każdy z bohaterów przepełniony jest smutkiem, co jednak nie przeszkadza patrzeć trzeźwo na życie i domagać się jasnych wyjaśnień.

„Samotna droga" jest jak pejzaż, z którego malarz za pomocą palety barw tworzy obraz ludzkich dramatów, tajemnic i pragnień. Jednym z głównych wątków jest relacja łącząca młodego Feliksa z przyjacielem jego ojca, Julianem. Schnitzler postanowił zmierzyć się z problemem ojcostwa, z trudną, ale zarazem niezwykle silną więzią łączącą syna z ojcem oraz poszukiwaniem własnej tożsamości, w momencie, gdy człowiek dowiaduje się, że jest kimś innym, niż mu się całe życie wydawało. Problem poczucia winy, dręczących wyrzutów sumienia i gotowości odkupienia swoich grzechów pokazuje, że nie ważne jak bardzo byśmy się starali, to nie my jesteśmy jednymi autorami scenariusza, jakie pisze dla nas życie. Poza tym, jak zauważa Feliks: „łatwiej idzie się przez życie, nie dźwigając brzemiennie wyrzutu, albo co gorsze – przebaczenia."[3] U schyłku życia chora pani Wegrat zauważa, że wszyscy bliscy jej ludzie są zarazem dalecy od siebie nawzajem. Żyją razem, ale obok siebie. Jednym to nie przeszkadza, inni cierpią z tego powodu. W domu państwa Wegratów wiele lat temu zagnieździło się kłamstwo, które w sztuce zbiera swoje żniwo. Podane w wątpliwość zostają relacje łączące poszczególnych członków rodziny, co pokazuje, że prawda nie zawsze działa oczyszczająco i niekoniecznie prowadzi do wyjaśnienia dręczących spraw z nieuporządkowanej przeszłości. Osamotniony Julian mówi z goryczą: „niech pan zabierze aktorowi rolę i zapyta, czy sprawiają mu przyjemność piękne dekoracje, pośród których stoi."[4] Słowa te można odnieść do wszystkich postaci „Samotnej drogi" – na pozór spełnieni, pewni swoich stanowisk i planów na przyszłość, nie wiedzą tak naprawdę, w którą stronę powinni zmierzać i czym jest świat, w którym przyszło im żyć. Aktor bez roli to trochę jak człowiek bez właściwości – zagubiony, a w zagubieniu swym stracony. Wydaje się, że jedyną osobą, która ma zdolność widzenia spraw, jakimi są jest Feliks, który potrafi trzeźwo ocenić sytuacje, w jakich się znajduje i podejmować decyzje, z których nie będzie musiał się tłumaczyć. Jednak i on, gdy spadnie na niego nieszczęście, straci grunt pod nogami i nie będzie w stanie zrozumieć tego, co się dzieje.

„Najwyraźniej natura poskąpiła mi daru uszczęśliwiania, ale też umiejętności przyjmowania szczęścia"[5] –  również i te słowa malarza Juliana odnoszą się do postaci sztuki i mogą zarazem w pewien sposób pomóc w zrozumieniu działań bohaterów. Zgadza się z nimi Feliks, według nich działa Joanna, nie są one obce dla nikogo, kto nigdy nie potrafił żyć naprawdę. Ludzie w poszukiwaniu wrażeń często pragną uciec od pragmatyzmu świata, dlatego szukają okazji do tego, by poznać to, co nieznane i uczestniczyć w tym, co wydaje się niemożliwe. Wątek przygotowań do niebezpiecznej ekspedycji naukowej w głąb Azji w poszukiwaniu zaginionego miasta w pełni oddaje pragnienie wyrwania się z prozy życia i odnalezienia szczęścia. Na początku do podróży przygotowuje się jedyne von Sala, wkrótce dołączenie do eskapady proponuje Feliksowi, który z radością przyjmuje ofertę sąsiada. Sala wpada również na pomysł, by towarzyszyła im Joanna, jako jego żona. Jednak los okrutnie obejdzie się z bohaterami – nie wszyscy będą mogli wyruszyć w poszukiwanie zaginionego świata.

Panicznie przerażony perspektywą samotności Julian prowadzi z Salą najważniejszą w sztuce rozmowę o pustce życia w osamotnieniu i niemożności zmierzenia się z brakiem zrozumienia. Sala, człowiek o wiele bardziej pragmatyczny niż malarz, wypowiada gorzkie słowa o samotnej drodze, która jest przeznaczona każdemu człowiekowi, bez wyjątku. „Choćby nawet otaczał nas korowód bachantek – naszą drogę wszyscy przemierzamy samotnie. My, którzy nigdy do nikogo nie należeliśmy, powinniśmy starzeć się w samotności."[6] Jedni świadomie wybierają samotną drogę, jak Joanna, która nie potrafiła żyć obok ludzi cierpiących. Drudzy, jak Julian, do końca życia nie pogodzą się z tym, że umrą samotnie. Jeszcze inni o samotności starają się nie myśleć i dopiero, gdy ta uderza w nich ze zdwojoną siłą, upadają, często bez chęci powstania. Czy z samotnością należy walczyć? Czy można zrobić coś, by jej zapobiec? A może wszyscy jesteśmy na nią skazani, nawet, gdy żyjemy w otoczeniu bliskich i kochanych nam osób? „Nawet na pękniętych skrzypcach można płynnie wygrywać gamy..."[7] mówi Sala, dając tym samym nadzieję, że nawet „najbardziej wadliwa konstrukcja", jaką jest człowiek może odnaleźć szczęście na samotnej drodze swojego życia.

Kto tak naprawdę pociąga za sznurki?

Dwóch przyjaciół spotyka się przypadkiem na ulicy po jedenastu latach rozłąki. Co może wyniknąć z tego spotkania i jak bardzo wpłynie ono na życie bohaterów? EduardJagisch to oboista, który wiedzie spokojne i szczęśliwe życie u boku małżonki Anny i ośmioletniego syna. Pewnego dnia zauważa na ulicy dawnego przyjaciela, pisarza Georga Merklina. Zaskoczony Georg niechętnie zgadza się złożyć wizytę w domu oboisty. Jego znoszone ubranie i stary prochowiec wskazują, że wiedzie mu się nieco gorzej niż przyjacielowi. Eduard stara się nie zwracać na to uwagi, jest szczerze uszczęśliwiony, że po tylu latach wreszcie odnalazł przyjaciela. Jednak Georg zdaje się nie podzielać jego entuzjazmu. Starając się ukryć zdziwienie, dowiaduje się, że przyjaciel jest szczęśliwym mężem i ojcem, który spełnia się również zawodowo. Na pytania Eduarda co u niego słychać, odpowiada wymijająco, nie wdając się w żadne detale. Podczas rozmowy muzyk wiele razy wraca pamięcią do ostatniego wieczoru, jaki razem spędzili ponad dekadę temu. Był to rodzaj pożegnania – parę dni później Eduard wyjechał do Ameryki. W pewnym momencie Georg postanawia wyznać przyjacielowi prawdę i opowiada, jak tak naprawdę wyglądał pamiętnym wieczór. Przyznaje, że postanowił się zabawić uczuciami nieśmiałego i bojaźliwego Eduarda, dlatego na pożegnalną kolację zaprosił dziewczynę, z którą uzgodnił, że będzie udawała zakochaną w muzyku dziewczynę. Georg tłumaczył, że chciał w ten sposób stworzyć iluzję szczęścia, by przygotować przyjaciela na nadejście prawdziwego szczęścia. W rzeczywistości jednak zapragnął stać się demiurgiem, który steruje stworzonymi przez siebie postaciami. Przemienił się w lalkarza, a Eduard i dziewczyna stali się kukiełkami w jego rękach. O dziwo, oboista nie wydaje się być bardzo zaskoczonym wyznaniem przyjaciela. Jeszcze większe zdziwienie przeżywa Georg, gdy w drzwiach mieszkania staje dziewczyna, która była jego kukiełką – Anna, żona Eduarda.

Muzyk mówi do żony: „Musisz wiedzieć, że byliśmy jego kukiełkami. Tańczyliśmy, jak nam zagrał. Stopniowo jednak lalki ożyły, nieprawdaż?"[8] Dla Eduarda i Anny gra Georga okazała się pomyślną igraszką losu, dzięki której dwójka ludzi odnalazła miłość. Sam pisarz nie podziela ich entuzjazmu, również z zaskoczeniem przyjmuje wiadomość, że własnego syna nazwali jego imieniem. Schnitzler w ciekawy sposób ukazał zderzenie dwóch światów ludzi, którzy niegdyś byli sobie bliscy, obecnie zaś nie mają sobie wiele do powiedzenia. Samotny, porzucony przez żonę, przeżywający stratę jedynego syna Georg wybada blado w konfrontacji ze szczęśliwym Eduardem i jego spokojnym życiem. Zaskakującym jest również powód, dla którego jedenaście lat temu Anna postanowiła wziąć udział w komediowym teatrze lalek Georga. Okazuje się, że w życiu niczego nie można być pewnym, a wspomnienia, jakie człowiek nosi w swojej pamięci różnią się w zależności od stopnia poznania prawdy o przeszłych wydarzeniach.

Gorzki żart

Teatrzyk kukiełkowy w jednym akcie pt. „Mężny Kasjan" to sztuka zamykająca pierwszy tom „Dramatów wybranych" Artura Schnitzlera. Jest to humorystyczna opowiastka, której akcja toczy się w pewnym niemieckim miasteczku. Młodzieniec o imieniu Martin właśnie szykuje się do wyjazdu, w pakowaniu pomaga zakochana w nim Sophia. Dziewczyna nie ma pojęcia, że jej ukochany zamiast do wojska wyrusza na spotkanie z aktorką, którą poznał jakiś czas temu. Martin nikczemnie zwodzi bohaterkę, deklarując miłość i oddanie, w rzeczywistości jednak w myślach nieustannie przywołuje obraz ponętnej aktorki. Sophia posłużyła Martinowi jako pewien rodzaj wprawki i ćwiczeń przed spotkaniem z miłością jego życia. To dzięki niej nauczył się całować kobietę, wzbudzać w niej namiętność i pożądanie. Z wyrachowaniem wyznaje to przybyłemu z niespodzianą wizytą kuzynowi Kasjanowi. Znany ze swego męstwa i licznych, bohaterskich przygód Kasjan wyśmiewa się z zakochanego i nie wróży mu powodzenia w swej miłosnej wyprawie. Lecz Martin do podróży przygotował się bardzo starannie, obmyślił dokładny plan działania, dzięki nieuczciwej grze w kości zdobył potrzebny kapitał i z niecierpliwością wyczekuje pojawienia się dyliżansu, który ma go zawieść wprost w ramiona ukochanej. „Kości rzucone zawsze zadziałają na moją korzyść" – stwierdza Martina, po czym ograbia w nieuczciwej grze własnego kuzyna.

Wysłana po kolację Sophia wraca do pokoju niezwykle podniecona pojawieniem się mężnego Kasjana, o którym tyle słyszała. Już wcześniej przyznawała, że nie może doczekać się spotkania z kuzynem Martina, który stanowi dla niej uosobienie męskości w najlepszym wydaniu. Zastawiła nawet w karczmie złotą bransoletkę, podarunek od ukochanego, by ugościć Kasjana najlepszym w mieście winem. Wcześniej na pytania Martina, co zamierza robić, gdy on wyjdzie odpowiadała – „myśleć o tobie", teraz jednak jest gotowa wyjechać wraz z pułkiem Kasjana w roli zaradnej markietanki. Wzburzony i rozgniewany Martin kategorycznie zabrania Sophii podróży z Kasjanem, niemniej coraz bardziej niecierpliwie rozgląda się za mającym wkrótce nadjechać dyliżansem. Dla zabicia czasu panowie jeszcze raz postanawiają zagrać w kości. Tym razem fortuna sprzyja Kasjanowi – Martin przegrywa wszystko, łącznie z torbą podróżną, szafą, łóżkiem, nawet pościelą. W szale rozpaczy postanawiać zagrać jedyną kartką, jaka mu pozostała – Sophią. Co ciekawe, dziewczyna sama ofiarowuje się Kasjanowi w prezencie. Podczas gwałtownej wymiany zdań dochodzi do pojedynku, w śmiertelnym spazmie Martin, nie zważając na obecność Sophii, prosi kuzyna, by pozdrowił ukochaną aktorkę od niego. Wyobraźnia Schnitzlera poszła jeszcze dalej – w końcowej scenie poza widowiskowym pojedynkiem nie zabrakło rzucania się przez okno i dramatycznych zwrotów akcji. „Mężnego Kasjana" należy traktować z przymrużeniem oka, jako groteskową opowiastkę, w której więcej niż prawdy, jest śmiechu i dobrej zabawy.

PRZYPISY:

[1]A. Schnitzler, Dramaty wybrane. Tom I, Warszawa 2014, s. 525.

[2]Tamże, s. 533.

[3]Tamże, s. 573.

[4]Tamże, s. 542.

[5]Tamże, s. 558.

[6]Tamże, s. 588.

[7]Tamże, s. 583.

[8]Tamże, s. 610.

Paulina Aleksandra Grubek
Dziennik Teatralny Warszawa
10 września 2014

Książka tygodnia

Kurewny
Wydawnictwo: Filtry
Camila Sosa Villada

Trailer tygodnia