Niech zaświeci słońce!
"Hair" - reż: Konrad Imiela - Teatr Muzyczny Capitol we Wrocławiu"Niech zaświeci słońce" - takie słowa ma się ochotę wykrzyczeć po obejrzeniu "Hair", musicalu, który wiele lat temu pojawił się na deskach Biltmore Theatre, a który polscy widzowie mogli zobaczyć w ostatni weekend na scenie Centrum Sztuki Impart, gdzie m.in. na czas remontu swej siedziby, występuje Teatr Muzyczny Capitol
Opowieść o dzieciach-kwiatach Gerome\'a Ragniego i Jamesa Rado doczekała się głośnej adaptacji filmowej, wyreżyserowanej przez Miloša Formana, która, prócz kolorowego i beztroskiego życia hipisów, prezentuje ideologiczne podstawy tego ruchu, czyli przede wszystkim sprzeciw wobec wojny.
W polskiej wersji „Hair” młodzi wrocławscy aktorzy wprowadzają niesamowitą atmosferę komuny barwnej, figlarnej i energetycznej. Już od samego początku widz uczestniczy aktywnie we wspólnocie dzięki swobodnemu zachowaniu hipisów, zaczepiających publiczność, często nawet onieśmielających ją. W miarę trwania spektaklu zanurzamy się w świat przepełniony oparami marihuany, LSD, mistycznych doznań, ale przede wszystkim zwykłej, młodzieńczej radości. Jedyne, co ją zakłóca, to widmo wojny wietnamskiej. Claude Bukowski, główny bohater, zostaje postawiony przed dylematem - pozostać wierny hipisowskim ideałom czy poczuwać się do obowiązku wobec ojczyzny?
Wszystkie te radości i troski młodej społeczności przedstawione są za pomocą niezwykłej choreografii i tekstów piosenek, które przyprawiają o dreszcz emocji, dzięki przeszywającym i wybitnym głosom aktorów. Na największe zainteresowanie zasługuje Emose Uhunmwangho, odgrywająca rolę Dione, gdyż jej zdolności wokalne wprawiają w zachwyt. Czarny, mocny głos to zdecydowanie atut tego spektaklu. Tą samą zaletą może się pochwalić odtwórca roli Claude\'a – Adrian Kąca, jednak jego postać nie wyróżniała się znacząco, zabrakło na scenie podkreślenia jego dramatu, mieliśmy raczej do czynienia z podmiotem zbiorowym. Zresztą można odnieść wrażenie, że reżyser postawił raczej na radosne aspekty życia dzieci-kwiatów, pozbawiając spektaklu głębi przekazu, którą niewątpliwie zachował Forman w swej filmowej adaptacji. Jedynie scena traktująca o wojnie, w której aktorzy obnażeni śpiewają pieśń, posiada mocny wydźwięk, którego moglibyśmy się spodziewać. Z drugiej jednak strony, niekwestionowaną zaletę musicalu stanowią zobrazowane halucynacje Bukowskiego. Sceny te, są odegrane w sposób niezwykle psychodeliczny, są kwintesencją strachu młodego bohatera.
Trzeba jednak przyznać, iż „Hair” wzięte na warsztat przez Konrada Imielę to musical przeradzający się w niesamowite widowisko teatralne, które oczarowuje widzów i uwodzi ich kolorami, magią oraz energią. Po obejrzeniu spektaklu i przeanalizowaniu zachowania Clauda, odrzucenia ciężarnej Jeannie czy melancholijnego wyznania Crissy nasuwa się nam pytanie: na ile ruch hipisowski i jego ideały stanowiły ucieczkę przed rzeczywistością? Może stały się maską, w ujęciu gombrowiczowskim, narzucającą kolejne ramy i zasady, według których trzeba żyć? Czy hedonizm to filozofia, która naprawdę sprawia, iż człowiek czuje się spełniony? Gdzie w niej miejsce na poczucie bezpieczeństwa czy też indywidualne podejście do jednostki?