Niech żyje król
Paweł Drzewiecki nowym dyrektorem Teatru Małego w Tychach.Przewielebna Komisja Urzędu Miasta Tychy dokonała jedynego słusznego wyboru wybierając Pawła Drzewieckiego na nowego dyrektora Teatru Małego. Tym odważnym gestem przywrócono porządek rzeczy oddając Teatr w ręce człowieka Teatru.
To odważna decyzja. Teraz oczekujemy że nowy, powołany na świetlistą kadencję twórca ujawni swój zwycięski program, tak jak ja ujawniłem obejmując ten sam teatr kilka lat temu. Dzięki temu prostemu zabiegowi można z dystansu czasowego ocenić, jak dany program zostaje wcielony w życie ku chwale i zadowoleniu mieszkańców naszego pięknego miasta. Paweł Drzewiecki jest człowiekiem, który zaczynał swoją tyską, artystyczną posługę na etacie w Teatrze Małym (sam go przyjmowałem do pracy), potem wygrał konkurs na dyrektora Miejskiego Centrum Kultury, by po kilku latach powrócić do źródła, czyli do Teatru Małego. Myślę, że wszyscy, którym los teatru jest bliski z zaciekawieniem przyjmą jego program, bo Teatr to jest jednak miejsce szczególne, a nasz ma jeszcze statutowy obowiązek tworzenia własnego repertuaru.
Teatr adresuje zawsze swoje dzieła do ludzi wrażliwych, którym nie jest wszystko jedno w jakim świecie żyją i do czego ich życie prowadzi.
Ludzkie wybory życiowe zazwyczaj układają się wzdłuż linii brania dla siebie z życia wszystkiego, co nam się należy, a dawania siebie innym, którzy sobie z tym życiem nie radzą.
Człowiek przychodzi do Teatru aby lepiej, wszechstronniej poznać siebie, swoją wolę sprawczą, swoje sumienie określające wymiar zła i dobra w świecie, który go otacza. Za tym rozpoznaniem kryją się późniejsze nasze decyzje, wybory moralne, akceptacja lub odrzucenie proponowanych nam wariantów uczestniczenia w życiu.
Każdy Człowiek ma wolny wybór. Każdy sam o sobie decyduje, w każdym momencie życia. Często nie pamiętamy o tym, bo wygodniej uznać jest, że ktoś za nas decyduje, ktoś nam podsuwa takie lub inne rozwiązanie, ktoś każe nam krzywdzić drugich i sięgać po cudze.
Teatr Sumienia rozgrywa się codziennie, w każdym Człowieku, przy każdej podejmowanej decyzji, jest Teatrem Duszy, Refleksji, Wartości, Myśli.
Codziennie przecież budujemy nasz świat od nowa, na miarę sił, pomysłów, fantazji i możliwości, które są przecież nieskończone. Jak ludzkie marzenia. To kwestia wyboru jaki własny Teatr się akceptuje, jaki Teatr Człowiekowi jest potrzebny do pełnego zrozumienia własnego człowieczeństwa i własnego miejsca w tym świecie.
Przychodzimy uczestniczyć w Teatrze Wnętrza, aby przeżyć moment prawdy, istoty rzeczy kształtującej nas, budującej w nas nowe wymiary myśli. Przeżyć i przemyśleć.
Również wymiary Boga przemawiającego do nas w wymiarach Sztuki. Wybieramy z tysięcy różnych możliwości dających nam szansę na mądrzejsze i piękniejsze życie, na twórczy w nim udział, na pełne zrozumienie prawd, które nas kształtują i świadczą o nas przed światem.
Teatr Sumienia sytuuje nas w wymiarach Ducha. Tworzy go Iskra Boża, zapalająca w Człowieku jaskółczy, twórczy niepokój, budząca sprzeciw wobec Zła, które niezależnie od atrakcyjności opakowania, pozostaje zawsze tylko i wyłącznie Złem.
Zło zwyciężaj Dobrem, powiedział kiedyś, w poprzedniej już epoce, wielki, polski męczennik ksiądz Jerzy Popiełuszko. Jego słynne Msze za Ojczyznę były wielkim Teatrem Narodu, gromadziły na warszawskim Żoliborzu tłumy tych, którym padające tam słowa były niezbędne do normalnego, uczciwego życia. Kto dziś pamięta o tych słowach, kto je stosuje na co dzień, kto się do nich odwołuje w ciężkich chwilach?
Teatr Słowa, Teatr Sensu, powoli na naszych oczach obumiera, zastępuje go Teatr Obrazków, pośpiesznie rejestrowanych, agresywnie montowanych, na ogół beztreściowych, bo odbijających tylko powierzchnię rzeczywistości. Słowo też coraz mniej znaczy między ludźmi.
Żyjemy w świecie, w którym o wartościach publicznie się nie rozmawia. Modne jest rozmawianie o pieniądzach, bo albo ktoś je ma i może się tym pochwalić albo nie ma i z przyjemnością wysłucha porad jak je zdobyć.
O bogactwie duchowym mówił stale Jan Paweł II, ale Teatru Karola Wojtyły nie można stworzyć, bo ciągle zwycięża idea sprzeciwu.
A Teatr Wartości? Słownik współczesnego języka polskiego określa to słowo zaczynając od pospolitej ceny, czyli czegoś co dobrze znamy, wartości rynkowej jakiegoś tam produktu, dopiero następne znaczenie otwiera inne wymiary rozumienia: "cecha stanowiąca o nieprzeciętnych walorach kogoś lub czegoś, ważność, znaczenie. Wartość artystyczna utworu, wartość etyczna czyjegoś postępowania. Wartościowym jest taki, który odznacza się nieprzeciętnymi walorami, czyli mówiąc prościej, bardzo dobry". Tyle mówi nam słownik.
Wartości budują Człowieka, tworzą jego wizerunek odciskany potem przez artystów w przeróżnym podłożu. Tylko Człowiek świadomy zadaje sobie, a poprzez siebie światu pytanie: kim jestem? co tutaj robię? jaki jest mój życiowy cel? To są fundamentalne pytania, od których zaczyna się każda świadomość, każda ciekawość życia, a więc i siebie. Bez tej ciekawości nie ma niczego, ani rozwoju, ani postępu, ani zrozumienia. I tym właśnie zajmuje się Sztuka. Przez duże S. To jest pole penetrowane przez Teatr Wartości.
Kiedyś, pewien polski dramaturg, obecny dyrektor teatrów warszawskich stwierdził w wywiadzie że: "Teatr jest domeną szatana i płodne umysłowo jest w nim to, co pokazuje uwodzicielską siłę zła. A dyskusja w obrębie dobra jest jałowa". Zło jest więc dla niego atrakcyjniejsze, ciekawsze, czasami nawet fascynujące, a Dobro jakieś takie nieokreślone, czyli w sumie nudne, i do Teatru kompletnie nie przystające.
Ludzie bardziej w piśmie uczeni twierdzą, że Zło zawsze występuje w parze z Dobrem i że rozdzielanie ich jest bez sensu. Ale może nie o sens dzisiaj komukolwiek chodzi?
Kolejna młoda generacja twórców, w nie tak dalekich czasach, okrzyknięta przez swoich apologetów odkryciem polskiego teatru początku XXI wieku, postanowiła zaszokować nas w Teatrze "nowym brutalizmem".
Ci kolejni awangardowi twórcy, pragnący sukcesu i rozgłosu jak każde młode pokolenie wkraczające na grząski teren Sztuki, przemierzają odważnie ścieżki wydeptane już dawno, przez swoich zachodnich kolegów po fachu, przeprowadzając, w każdej kolejnej swojej premierze, brutalną wiwisekcję duszy zagubionej, chorej, biednej, opuszczonej przez przyjaciół, skazanej na niebyt i brak jakichkolwiek perspektyw. Świadomie kłamią, epatując Teatrem Zła, czyli negatywną stroną prawdy o życiu, przyczyniając się do mnożenia umysłowego chaosu.
Czy misją Teatru było i jest mówienie Człowiekowi że jest niczym i nic od niego nie zależy, poza wykonaniem mniej lub bardziej eleganckiego samobójstwa?
Zło powoduje Zło. A Dobro - Dobro. Media kochają Zło, bo jest atrakcyjniejsze, ładniej grzeszy, jest fotogeniczniejsze i w sumie każdy wie, jak ono wygląda, wystarczy bowiem obejrzeć pierwszy z brzegu dziennik telewizyjny. Co znaczy Dobro, nikt nie wie do końca, przykład Matki Teresy czy naszego Jana Pawła Wielkiego problemu nie rozwiązuje, bo święci to odrębny gatunek dusz i nam do nich zwykle daleko. Możemy przecież czynić Dobro, ale... patrz wyżej. Dobro nie jest podobno medialne i kółko się zamyka. Kto więc teraz odważy się i zainwestuje w opcję Dobra w Teatrze?
Czyżby Paweł Drzewiecki?