Niechaj żyje surrealizm!
„Biuro Poszukiwań Surrealistycznych” Mariuszy Figli – Galeria Sztuki Wozownia w ToruniuCzym jest bunt najwyższej rangi? Zrodzony w sile umysłu, zawirowaniach świata, humorze godnym podróżą na marsa łodzią podwodną? Czymże jest język? Płynący wśród znaczeń, ukrytych w obrazach – kolażach – kawałkach poskładanych w całość, zestawionych podświadomie elementów, tworzących niestworzone historie? Ludzi w przestworzach, manekinach w zawieszeniach sufitowych. Gdzie maszyna bez dźwięków czeka na rytm następnych słów, książek wirujących w objęciach węża.
Lustra pęknięte, nie(URATOWANE!). Białe ściany, czekające na słowa które nie padły. Książki, słowa, litery, kartki, strony. Ach wiele ich. O czym?
Dokładnie 100 lat temu, w roku 1924 André Breton napisał pierwszy manifest surrealizmu. Sprzeciw wobec kształtującej się wokół rzeczywistości. Ku marzeniom i wolności, niepozbawionych granic wyobraźni. Szybko zyskał on poparcie upadającego wtenczas ruchu dadaistów, przejmując niektóre z założeń tamtejszego nurtu. Surrealizm jednak był bardziej poetycki. Poetycka była również wystawa Mariuszy Figli, odbywająca się w toruńskiej galerii sztuki – Wozowni.
Biuro Poszukiwań Surrealistycznych - niczym pokój, najmniejsza z przestrzeni tamtejszego budynku zapełniona słowem, kolażem, gdzie na środku puste biurko z maszyną do pisania czekało na nowe sny. Pomysły przerzucone do wcześniej mijanego pomieszczenia. Pracownia surrealistyczna natomiast była zalążkiem początku, otaczającego nas świata nieporozumień.
Na podłodze znajdowały się książki ułożone w stosy. To z nich rodzą się myśli - obrazy umieszczone w ramach. Najważniejsze z nich, znajdowały się jednak na stoliku obok. A były to: psychoanaliza Freuda, encyklopedia surrealizmu oraz literatura związana bezpośrednio z tym kierunkiem, opisana m. in. przez Agnieszkę Taborską i Krystynę Janicką. Zapomnieć nie można również o autorach takich jak Raymond Rousell oraz Lautréamont, którego „Pieśni Maldorora i Poezje" umieszczone były za szybą gabloty, niczym skarb zabezpieczony przed kradzieżą.
Na prawej ścianie od wejścia zawisła tablica notatek. Nowe strony pojawiały się wraz z upływem czasu. W końcu ustalone przednio dyżury surrealistyczne nie mogły pójść w zmarnowanie. Niektóre z ram nie wyszły poza pokój. Towarzyszyły w precedensach zapisu snów, a uczta trzecia, z pozbawionymi fragmentami ksiąg podłogowych - przyglądała się im bacznie.
Największe jednak wrażenie robiło spoglądające od wejścia lustro rażone piorunem. Spękane, podświetlone zielono-żółtymi odcieniami światła. Tworzące na sobie jakby strukturę własnych naczyń krwionośnych. Oprawione w brązową ramę. Hipnotyzujące.
Wróćmy jednak na chwilę do poprzedniego pomieszczenia. Wszakże władze nad nim przejął Człowiek-grzyby i inne jeszcze stworzenia. Kadry pełne fragmentów książek wydanych do 1990 roku. Znalezionych na śmietnikach, targowiskach, kiermaszach. Zatrzymujących w ryzach ram kadry niestworzonych historii.
A byli to ludzie odbywający swoje loty w przestworzach, projekcje wyświetlające sny. Pamięć komputerów zapisana pośród ogrodów roślin. Z bażantami czuwającymi nad ich sprawczościom, a także człowiek-magnez wyceniony na całe 30pln i ślub zegara i owcy.
Wystawa ta jest hołdem skierowanym w stronę ruchu surrealistycznego i wyrazem indywidualnych poszukiwań artysty. Pozwala na przeniesienie się w czasie na Rue de Grenelle i jednoczesne pozostanie w toruńskich odmętach rzeczywistości. Ekspozycja otwarta zostaje jeszcze do 17 marca, natomiast ostatni z dyżurów przewidywany jest na 16.03. w godzinach 16:00 – 18:00.
Przybywajcie więc wszyscy którzy chcecie skosztować kawałka tej wspaniałej sztuki!