Niemcy w Katowicach
"Niosący pokój" - reż. Josua Rösing - Staatstheater Kassel NiemcyW dniach 1–9 czerwca 2024 roku odbywała się siódma edycja festiwalu "Open the Door". Gospodarzem tej międzynarodowej imprezy jest Teatr Śląski im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach. Stolicę województwa śląskiego odwiedzili tym razem artyści z takich krajów jak Ukraina, Wielka Brytania, Peru, Grecja, Francja, Korea Południowa i Niemcy.
Była to niepowtarzalna okazja, by zapoznać się z repertuarem zagranicznych ośrodków kultury. Na własne oczy przekonać się byłp można, jak tworzony jest teatr w zarówno odległych, jak i bliskich rejonach świata. Jako że oglądając niegdyś niemiecką "Familiadę" łyknąłem nieco języka niemieckiego, moją szczególną ciekawość wzbudziła propozycja zza naszej zachodniej granicy. Konkretnie chodzi o przedstawienie ""Niosąca pokój" (Die Friedensstifterin).
Za powstanie sztuki odpowiedzialny jest Staatstheater mieszczący się w mieście Kassel. Ponieważ spektakl grany jest w języku niemieckim oraz częściowo angielskim, występowi aktorów towarzyszyły polskie napisy. Innym udogodnieniem skierowanym w stronę osób głuchoniemych była obecność na widowni tłumaczek języka migowego.
Bohaterką "Niosącej pokój" jest Alice, zwana w skrócie Ali (Emilia Reichenbach). Przebywa właśnie w Gazie, gdzie została zaproszona przez niemiecki instytut kulturalny na serię koncertów w tym palestyńskim mieście. Ali gra bowiem na wiolonczeli w zespole smyczkowym. Podczas pobytu zaostrza się konflikt izraelsko-palestyński. W obliczu namacalnego zagrożenia członkowie grupy uciekają w pośpiechu, zostawiając dziewczyną samą.
Rzucona w sam środek wojennej zawieruchy artystka postanawia, wykorzystując swoje umiejętności gry na instrumencie, spróbować wpłynąć na obie strony sporu. Wierzy, że piękno, jakie niesie sztuka, jest w stanie stłumić zarzewie wrogości. Po drodze napotyka na ludzi z obu stron barykady. Jest wśród nich jej imiennik Alli (Sarah Waldner), jak również izraelski żołnierz Yarin (Jonathan Stolze). Wśród spadających bomb, ciągłego ostrzału i zamaskowanych bojowników idealistyczne poglądy Ali zostają wystawione na ciężką próbę.
Spektakl stanowi ciekawe spojrzenie na teatr. Aktorzy występujący na scenie pełnią nie tylko rolę postaci, ale także narratora. Już na samym początku przedstawiają się po kolei niczym na jakimś apelu. W trakcie trwania sztuki jest wiele momentów, w których opisują oni to, czego nie widać. Informują, co dana osoba w konkretnej chwili robi, w jakiej pozycji się znajduje i w jakim otoczeniu. Wygląda to tak, jakby czytali książkę wraz z wszystkimi opisami w niej zawartymi.
Mimo tej ekspozycji udaje się zachować coś dla wyobraźni widzów. Ze sceny bije pewna surowość, a scenografia jest oszczędna. Artyści umiejętnie manewrują rekwizytami, które wprawione w ruch tworzą żywe tło dla fabuły. Forma spektaklu jest zróżnicowana, a dominuje w niej kolor biały kojarzony powszechnie z pokojem. Przedstawienie składa się z długich intensywnych dialogów emocjonalnych monologów, pantomimy oraz śpiewu. Wszystko to tworzy stymulująca wiązankę.
Tekst autorstwa izraelskiego dramaturga Avishaia Milsteina stara się ukazać konflikt w Gazie oczami wszystkich jego uczestników. Stroni od jakiejkolwiek oceny czy insynuacji. Nie pozbawiony jest jednocześnie sporej szczypty humoru, w czym tkwi jego niezaprzeczalna siła. Są bowiem sytuacje, dla których jedynym rozwiązaniem wydaje się zwykły śmiech. Autor z wyczuciem miesza wątki poważne z komediowymi, nie stroniąc przy tym nawet od slapsticku.
Mimo, że początkowo dynamika ruchu scenicznego prezentuje się skromnie, to nadrabia ją druga część spektaklu, w której akcja nabiera tempa. Sztuka nie daje gotowych odpowiedzi ani rozwiązań, a jej morał sugeruje, że łatwo jest dawać rady ludziom, obserwując wydarzenia z perspektywy odległego i wygodnego fotela. Przedstawiciele białego zachodu zbyt często ingerowali w sprawy, których istoty nie rozumieją, a ich dobre intencje przynosiły opłakane skutki. „Niosąca pokój" to tragikomiczna opowieść o bezradności, hipokryzji, traumie i próbie pogodzenia się z trudną przeszłością. Przede wszystkim jednak jest to kawałek porządnego estradowego rzemiosła, opierającego się na talencie członków aktorskiej trupy.
Warto było zasiąść w ten wtorkowy wieczór na widowni, by podziwiać krzyczących Niemców. Ich donośny głos jeszcze długo będzie odbijał się echem pośród murów katowickiego teatru.