Niepełnosprawny chłopak demaskuje teatr

Rozmowa z Łukaszem Chruszczem

Łukasz Chrzuszcz wystąpi na Scenie Wspólnej w podwójnej roli: aktora i reżysera. Prapremiera spektaklu według tekstu Maliny Prześlugi pt. "Stopklatka" - 27 stycznia.

Monika Nawrocka-Leśnik: Niebawem na Scenie Wspólnej odbędzie się prapremiera spektaklu "Stopklatka". Sztuka ta ma jednak już swoją historię. Jaką?

Łukasz Chrzuszcz: Pierwszy raz czytałem ją pięć lat temu na warsztatach dramaturgicznych w Obrzycku, które organizuje Centrum Sztuki Dziecka. Malina Prześluga zaprosiła mnie wówczas do współpracy, choć w ogóle się nie znaliśmy. Czytanie wyszło na tyle ciekawie, że od tego czasu rokrocznie pojawiała się jakaś okazja, żeby zrealizować ten tekst i zrobić spektakl. Ale co roku też mieliśmy z tym różne trudności. Nie tak dawno jednak przeczytaliśmy ją po raz kolejny i Malina stwierdziła, że już jestem chyba na tyle gotowy, że rzeczywiście możemy, a właściwie musimy, zrobić ten spektakl. I historia zatoczyła koło. "Stopklatka" powróci i zaistnieje na nowo na Scenie Wspólnej. Nawet nie musiałem już przewracać kartek scenariusza, bo znałem ją na pamięć.

O czym opowiada ten tekst?

Tekst jest o niepełnosprawnym chłopaku, którym zajmują się rodzice, a w szczególności matka. Jedyną pasją w jego życiu jest oglądanie filmów. Ogląda ich bardzo dużo. I cytuje różne postaci, recenzuje, opowiada o tym, co go kręci, a co nie. Zastanawiałem się, co mnie interesuje w historii tego niepełnosprawnego, sparaliżowanego chłopaka, który nie może powiedzieć ani słowa? Co ja mogę o nim wiedzieć?

Jak to jest wcielać się w kogoś, kto znalazł się w sytuacji, jakiej nawet nie potrafimy sobie wyobrazić?

Ten tekst w zasadzie demaskuje teatr. Co my - artyści, aktorzy i widzowie - możemy wiedzieć na temat problemów kogoś, kto jest sparaliżowany i nie mówi? Wypowiadanie się w imieniu kogoś, kogo tak naprawdę większość z nas nie spotka, jest dość niebezpieczne. W związku z tym, zacząłem tę sytuację trochę egoistycznie analizować przez pryzmat siebie i swojego życia artystycznego. I zacząłem wątpić w to wszystko. Jaki sposób i jakimi środkami mam się posłużyć, co mam zrobić na scenie, żeby ci wszyscy ludzie chociaż przez chwilę uwierzyli mi, że jestem niepełnosprawnym chłopakiem? Nic! Nic, bo wchodząc do teatru, wchodzimy w wymyślony świat. Kupujemy bilet, mamy wejściówkę czy zaproszenie i idziemy oglądać aktorów, którzy grają jakieś postaci. Potem wychodzimy i idziemy na piwo z kolegami, do domu, do dzieci. I albo pochylimy się jeszcze na chwilę nad tym, co zobaczyliśmy, albo stwierdzimy, że zupełnie nas to nie obchodzi.

Czy teatr jest w stanie zmienić świat?

Pewnie niektórym osobom coś wyjaśni, może coś powie i zmotywuje do działania, ale czy ja tym spektaklem jestem w stanie zmobilizować ludzi do tego, żeby pomagali niepełnosprawnym? Nie o to w tym chodzi.

A o co?

O czym ja chciałbym powiedzieć? Chyba o tym, że zagranie chłopaka niepełnosprawnego przez w pełni sprawnego aktora jest niemożliwe. Bo ludzie będą podziwiać, jeżeli to naprawdę będzie dobre, kunszt aktora. Jako artyści musimy używać pewnych metafor, żeby widzowie rozumieli to, co chcemy przekazać. Ale to są tylko jakieś formy, sposoby działania.

Czyli niepełnosprawny chłopak staje się narzędziem do opowieści o niemocy teatru?

Tak, o bezsilności teatru. Ale zobaczymy, co wyciągnie widz z tego spektaklu. Na pewno jednak będzie to rozmowa.

Rozmowa z chłopakiem, który nie mówi?

W tekście padają takie słowa: "Bo o co chodzi, przecież mówię wam, że nie mówię, a mówię. Opowiadam o tym, że nie chodzę, a chodzę". My w tym tekście czytamy, że w teatrze chodzi o to, żeby oszukać widza i go zostawić.

Czyli to będzie smutna historia?

Myślę, że to będzie smutna i gorzka opowieść.

Dla widzów od 14 roku życia?

Tak, dlatego zastanawiałem się nad formą. Bo czy młodzież od 14 roku życia jest w stanie zrozumieć to, co ja chcę powiedzieć? Forma, którą wybrałem nie jest przypadkowa, bo zastanawiałem się nad tym, co zrobiłem przez te osiem lat bycia w teatrze i jak mnie ludzie widzą... I wynik tej analizy stał się pretekstem do jej wyboru. Nie chcę jednak zdradzać za wiele.

Gdyby ten spektakl przeznaczony był dla dorosłych widzów, zrealizowałbyś go inaczej?

Nie. Mam dwójkę dzieci, a mój synek skończy niebawem cztery lata i nie rozmawiam z nim jak z dzieckiem. W ogóle nie uważam go za dzieciaka. To fajny chłopak, który przygląda się temu, co się dzieje wokół niego i jak my się zachowujemy, ci pseudo dorośli. Ale on ma takie analizy i dochodzi do takich wniosków, że ja jako 32-latek nie jestem w stanie tego zrozumieć. I to jest coś pięknego.

W jaką postać wcieli się Anna Langner, która będzie ci towarzyszyła na scenie?

Tego też nie chcę zdradzać.

To twoja postać czy Maliny Prześlugi? Które z was ją stworzyło?

Trochę ja i trochę Malina, bo pretekstem do jej stworzenia był tekst. W sztuce poznajemy dziewczynę z publiczności, matkę, terapeutkę, byłą dziewczynę bohatera. I te wszystkie postaci starałem się powiązać w jedną, która będzie mówiła z kolei za wszystkie te osoby.

Monika Nawrocka-Leśnik
http://Kultura.poznan.pl
0
Portrety
Łukasz Chruszcz

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia