Nieskończoność stand-upu Adamczyka

"Stand-up" - reż. Maciej Adamczyk - Republika Sztuki Tłusta Langusta w Poznaniu

Kabarety i stand-upy, jako młodsze dzieci tych pierwszych, stoją na marginesie zainteresowania teatru czy performatyki, choć mają naprawdę wiele cech wspólnych. Rzadko jednak, zwłaszcza w XIX wieku, przyznaje się im jakiekolwiek ambicje artystyczne, eksponuje się za to zdecydowanie walor rozrywkowy. Rzadko aktorzy sięgają też po stand-up (tutaj do wyjątków należą Cezary Pazura i Maciej Stuhr), bo żeby poradzić sobie w tej formie artystycznej, trzeba mieć przede wszystkim vis comica i dobre wyczucie dramaturgii tego rodzaju występu. Teraz do aktorów uprawiających tę formę performance'u dołącza Maciej Adamczyk, twórca i aktor Teatru Porywacze Ciał znanego w świecie zespołów offowych.

Występu Adamczyka w ogóle nie powinno się odczytywać w odniesieniu do teatru. Faktycznie jest to stand-up - Adamczyk stoi półtorej godziny przed widzami, nawet na chwilę nie milknie, prowadzi narrację, która ma na celu rozśmieszenie widza. A jednak bardzo duża dawka autoironii i dystansu względem środowiska twórców stand-upu każe się doszukiwać w tym występie czegoś więcej niż tylko kabaretowości i chęci zabawienia widza. Adamczyk jest tutaj także - a może przede wszystkim - aktorem, artystą monodramu i choć całość konsekwentnie utrzymuje w poetyce stand-upu, to tu i ówdzie przebija się teatralność. Widać ją w gestach, ruchach, rzadko kiedy stand-up jest tak ograny. Sam Adamczyk zresztą zwraca uwagę na to, że osoby z tego środowiska mają na przykład problemy z dykcją. Tradycją tego środowiska jest też jednak to, że materiał jest wcześniej próbowany w kawałkach podczas imprez, mało kto porywa się na to, by debiutem uczynić program trwający ponad półtorej godziny. A Adamczyk nie ma doświadczenia jako stand-uper, dlatego rozciąga swoje wystąpienie niemal w nieskończoność.

I na litość, czy nie ma lepszych pomysłów na dowcipy, jak tematyka dotycząca pierdzenia i wydalania? Czy naprawdę artysta, który w swoich wcześniejszych monodramach sięgał po tematykę zdecydowanie ambitniejszą, bardziej psychologizującą, dotykającą popkulturowości, musi przez godzinę gadać o czynnościach fizjologicznych? Zaznaczam, że w tym nie kryła się żadna metafora, ot, po prostu żarty. Wszystko podlane było niesamowitą ilością wulgaryzmów, w znakomitej większości zupełnie niepotrzebnych. Gdyby je wyciąć, okazałoby się, że Adamczyk ma do powiedzenia jeszcze mniej niż tych kilka opowieści o smarkaniu albo oczekiwaniu na wolną toaletę w klubie. Doceniam, że pojawiło się zaskakująco mało aluzji politycznych - to pierwszy grzech polskiego kabaretu, łatwo śmiać się z tak prostego celu, jakim są kompromitujący się rządzący i opozycjoniści. Ale reszta okazała się raczej nudna, bardzo banalna i na dodatek niezbyt zabawna.

W materiałach przedpremierowych Adamczyk pisał, że stand-up wydaje mu się naturalną kontynuacją jego dotychczasowej drogi artystycznej. Że komedia jako niezwykle pojemna forma zawiera w sobie wszystkie odcienie rzeczywistości i jakoś je opisuje. Miło, że aktor zechciał podzielić się swoimi refleksjami w teoretycznie łatwej, lekkiej i przyjemnej formie. Dlaczego tylko zamiast nadać występowi bardziej wysmakowanego rysu ucieka w taki sam banał, jak wszyscy polscy komicy stand-upu?

Ewelina Szczepanik
teatrdlawas.pl
15 marca 2016

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia

Wodzirej
Marcin Liber
Premiera "Wodzireja" w sobotę (8.03) ...