Nieśmiertelność elit

"Lalka" - reż. Piotr Ratajczak - Teatr Współczesny w Szczecinie

Dworskie układy w nowoczesnym wydaniu. Salony biznesowe zamiast arystokratycznych. Bogaci i biedni. Aktualność Prusa rozbrzmiewa w realizacji "Lalki" na Dużej Scenie Teatru Współczesnego w Szczecinie.

Wydawałoby się, że taka powieść jak "Lalka" jest nie do wystawienia na scenie. Mimo to reżyserzy robili mniej lub bardziej udane podejścia do tej kilkutomowej lektury. Prus nie pisał na scenę teatralną, ale Piotr Ratajczak zrobił wszystko, żeby pokazać tę powieść nie tracąc ani jednego ważnego wątku. Skondensował ją w niecałych trzech godzinach lekko zaburzając czas akcji, co w ogóle nie zaszkodziło temu dziełu.

Dobrze znana historia miłości Stanisława Wokulskiego i Izabeli Łęckiej w nowej odsłonie. Akcja rozgrywa się podczas nocnej Gali Biznesu, gdzie spotyka się VIP-owska śmietanka – przedsiębiorcy, sprzedawcy i bogacze. Toczące się w błysku fleszów dyskusje i prowadzone interesy są tłem dla rozgrywającego się dramatu Wokulskiego i niefortunnie ulokowanych uczuć.

Reżyser poszedł trochę tropem Wyspiańskiego ukazując zarówno XIX-wieczny, jak i XXI-wieczny przekrój społeczeństwa podczas jednej imprezy - biznesowej gali. Trochę tu retrospekcji, trochę wybiegów w przyszłość, ale efekt właściwy.

Otóż Stanisław Wokulski ma dostać tytuł biznesmena roku. Z tego powodu organizuje wielką galę zapraszając na nią ludzi, na których mu zależy. Im zależy głównie na jego pieniądzach, za które brylują na salonach. W XIX wieku były to salony arystokracji, w XXI wieku - salony biznesu, na których nieustannie załatwia się interesy, zdobywa posady czy mężów. Gala niczym giełda, na której następuje wymiana towarów.

Prusowi zarzucano, że słabo zna psychikę ludzką, skoro jego Wokulski był, jaki był. Bo mało prawdopodobne jest, żeby mężczyzna przebojowy, który odnosi sukcesy niemal na każdym polu i wszystko zdobył własną pracą i talentem, wobec kobiety, którą kocha, zachowywał się jak niedawny gimnazjalista, który podkochuje się koleżance z klasy i nie wie, jak ją zagadać.

W XIX wieku związek Wokulskiego ze zubożałą arystokratką Izabelą Łęcką był mezaliansem. W XXI wieku, w który akcję przeniósł reżyser, Wokulski, bogaty biznesmen należy do elity, a kobieta o umysłowości Izabeli nie miałaby żadnych wątpliwości, żeby się z nim związać. Dlatego też Wokulski Adama Kuzycza-Berezowskiego jest trochę inny, bardziej nowoczesny i zupełnie inaczej zostały rozłożone akcenty w jego nieporadności. Owszem, ma kompleksy wobec Izabeli, ale wynikają one raczej z jego wrażliwości i niepewności, a nie z niskiego statusu społecznego. Ten Wokulski to nie służalczy cień głupiej i pustej pannicy, ale mężczyzna walczący o miłość z wielką godnością.

Izabela (w tej roli gościnnie Weronika Dzierżyńska) też nie jest XIX-wieczną Izabelą. Jest celebrytką, pustą lalką, która nie ma nic do powiedzenia, ale którą o coś do powiedzenia proszą wszystkie media. Jest ładna, zgrabna i wie, że się podoba mężczyznom, co skrzętnie wykorzystuje. Przebiera w nich i zastanawia się, komu najlepiej się sprzedać, chociaż deklaruje, że nie sprzeda się nikomu, bo to poniżej jej godności. Jednak pracować jej się nie chce, więc musi się komuś sprzedać. To jej interes do załatwienia na gali biznesu.

Najciekawszą postacią jest Ignacy Rzecki, dosyć mocno odbiegający od pierwowzoru. W wykonaniu Arkadiusza Buszko to nie jest starzec, który wiecznie się zamartwia tym, że świat się zmienia. To nowoczesny menadżer, który dba o interesy swojego szefa, który równie dobrze sobie radzi z rachunkami, jak i jako konferansjer prowadzący galę. Buszko jest Rzeckim energicznym, dynamicznym, dyskutującym, ale też wrażliwym, który ukrywa swoje emocje i swoje zniechęcenia do świata pozbawionego moralności i ideałów. Idealna w jego wykonaniu jest ostania scena, kiedy zdejmuje maskę dobrego menadżera i czując się przegrany odchodzi.

Świetna jest również Joanna Matuszak jako Baronowa Krzeszowska. Wykłócająca się ze wszystkimi wokół, sprawiająca wrażenie wrednego babska, którego nikt nie lubi, i z którego każdy się wyśmiewa, tak naprawdę jest po prostu kobietą dbająca o swoje interesy, za co należy jej się szacunek. Za osobowość może mniej. Matuszak umie też pokazać głęboko skrywaną tragedię i samotność tej kobiety.

Tradycyjnie już aktorzy Teatru Współczesnego pokazują, że gra zespołowa to ich wielki atut. Tutaj nie ma słabych ról. Tutaj wszystko się łączy, wiąże i zapętla. Jest to o tyle ważne, że reżyser wprowadził wiele scen tanecznych złożonych z układów, których mógłby teatrowi pozazdrościć niejeden zespół tańca nowoczesnego.

Za choreografię odpowiada Aneta Jankowska, która stworzyła prawdziwe perełki do muzyki Tomasza Lewandowskiego. Aktorzy podczas tańca cały czas ze sobą rozmawiają pełniąc funkcję narratora, co jest bardzo dobrym patentem na dynamiczne przesuwanie akcji do przodu. Dzięki temu w spektaklu nie ma dłużyzn. Przez niemal trzy godziny nie ma ani jednej niepotrzebnej czy nużącej sceny. Wszyscy na widowni czekają w napięciu, co dalej.

Piotr Ratajczak przeniósł akcję na galę biznesu. Dlatego scenografia Marcina Chlandy i kostiumy Grupy Mixer nawiązują do kiczu tego typu imprez. Panie wyfiokowane (to najbardziej oddające efekt słowo) w stroje niekoniecznie modne, ale w pewnych kręgach uchodzące za modne, mają elementy XIX-wieczne, ale zdecydowanie więcej w nich nowoczesności. Ten styl najlepiej oddaje Izabela Łęcka, która w tym spektaklu trochę przypomina wczesną Dodę, a to już powinno wiele mówić o stylu kostiumów. Kostiumów w rzeczywistości nie do przyjęcia, w spektaklu wręcz przeciwnie.

Szczecińska "Lalka" pokazuje, że dworskość jest zawsze na czasie. Zmienia się tylko pan tego dworu. Układy, układziki, intrygi, koterie - to wszystko nigdy nie straci na aktualności, bo ludzie, bez względu na okoliczności, zawsze marzą o tym samym - niektórzy o miłości, inni o pieniądzach i władzy, a jeszcze inni o... lalkach.

Premiera 5 czerwca 2021.

Małgorzata Klimczak
Dziennik Teatralny Szczecin
9 czerwca 2021
Portrety
Piotr Ratajczak

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia