Nieszczęścia zawsze chodzą parami, parami kochanków

"Skrzynk@Pandory" - reż. Adam Orzechowski - Teatr Wybrzeże

Pięcioro bohaterów i rzeka powodów do tego, aby zdradzać, kłamać, miotać się w zeznaniach i szukać sprzymierzeńców własnej głupoty i niedojrzałości. Oto "Skrzynk@Pandory" w reżyserii Adama Orzechowskiego w Teatrze Wybrzeże. Sztuka oparta na dramacie Jane Milmore i Billy\'ego van Zandta niczym w kalejdoskopie relatywizuje okoliczności i deprecjonuje skutki miłosnych randek mających swoje źródło w internecie. Zapewne na świecie liczba osób "uwikłanych" w internetowe miłości stale rośnie

BTW*. Świat zmierza w takim kierunku, którego ani nie da się zdefiniować, ani objąć umysłem prostego człowieka. Grupa Bilderberg, która niedawno spotkała się ponownie, podobno nieformalna, podobno ogranicza się wyłącznie do wymiany poglądów, choć podobno nieformalnie wpływa na wszystkie, najważniejsze decyzje światowe, dokonując podziałów, udziałów i tworząc oddziały cichych zwolenników. Chińska gospodarka rozpędziła się tak bardzo w samych Chinach, że nikt nie jest w stanie rozpoznać procesów, które służyć by miały wartościom większym niż chęć zysku o zasięgu globalnym. Najprawdopodobniej bliska jest wojna Ameryki o wpływy i bombę atomową z Iranem. Na Słońcu doszło do potężnej erupcji plazmy…Procesy degradacji moralnej i obojętności doprowadziły rozwinięte społeczeństwa do stanu zachwiania równowagi, wywołanego również prawem do swobody obywatelskiej, osobistej i chyba kosmicznej. Internet to właściwie kosmos, czyli niezmierzona, rozciągająca się w czasie i przestrzeni struktura, którą tylko częściowo można zdefiniować cyframi, jednak w całości wymyka się jakiemukolwiek rozumowemu pojmowaniu. Nikt do końca nie jest w stanie przewidzieć szaleństwa, jakie może wywołać podana w necie informacja prawdziwa, czy świadoma prowokacja medialna. Ludzie obsługujący klawiaturę komputerową pochłonięci są bardziej researchem niż samą treścią znalezionej informacji, ponieważ to daje im poczucie chwilowej komunikacji ze światem. Jak daleko można zabrnąć komunikując się w necie z żywym człowiekiem, dokonującym skrótów myślowych (tym samym emocjonalnych), który stanął nam na drodze w kosmosie internetu? Nieważne, w jakim miejscu znajomości znaleźliśmy się wyjściowo. Cel jest jeden, przyciągnąć uwagę sposobami, o których woli się zapomnieć w realu, a które w necie wydają się tylko zabawą , flirtem i propozycją nie do odrzucenia. Współcześnie, nikt już nie ma wątpliwości, że internet pozwala zapomnieć o smutkach wszelakich. Nikt również nie ma wątpliwości, że internet wywołuje demony tkwiące w człowieku, wystarczy tylko uruchomić skrzyneczkę, rodem od Pandory (jak wiele zatroskanych matek określiłoby dzisiejsze zmagania własne z dziecięcą i młodzieżową dezynwolturą komputerową).

W spektaklu bohaterami są osoby dorosłe, mające mniejsze i większe pojęcie o środowisku Windows, portalach społecznościowych i randkowych. Na pozór aktywność komputerowa wygląda jak zwykła wymiana myśli pomiędzy znajomymi. Jednak wśród piątki postaci jest Richard, ze skłonnościami do romansów w ogóle, który akurat „popadł” w kolejne, gorące uczucie, tym razem do Kate, sekretarki. Internet zapewnia mu swobodę myślową i zarządzanie w pracy czasem tak, aby i popracować, i zrelaksować się, i napisać maila do żony. Pośpiech, z jakim wysyła maile do kochanki, ostatecznie „gubi” go i bohater zostaje zdemaskowany, potępiony, zmuszony do chodzenia na terapię małżeńską. Uwikłani w jego losy najbliżsi i znajomi, mimo wyjściowej inteligencji własnej, popadają również w obłęd wywołany potrzebą bycia zauważonym i kochanym z wykorzystaniem internetu jako nośnika myśli i marzeń. Historia wspólna pięciorga bohaterów nie jest ostatecznie tragiczna; stanowi przykład teraźniejszego pojmowania i przeżywania świata. Widz bawi się doskonale, poznając szczególiki romansowania i urokliwych wpadek spowodowanych niedopowiedzeniami, złudnymi nadziejami czy nawykami. Wyluzowanie widza może być jednak ograniczone, jak przy żadnym innym temacie, i sprowadzone do uruchomienia wspomnień własnych, nie zawsze tak radośnie rozegranych, jak w spektaklu.

Po „Seksie dla opornych” w reżyserii Krystyny Jandy, z kreacjami Doroty Kolak i Mirosława Baki, „Skrzynk@Pandory” w reżyserii Adama Orzechowskiego wpisuje się na listę spektakli, gdzie indywidualne interpretacje są szczególnie niezbędne, aby uzyskać efekt prawdy scenicznej, zabarwionej humorem i dystansem wobec rzeczywistości realnej. Najciekawszą kreację stworzyła Anna Kociarz jako Kate. Zagrała lekko głupiutką sekretarkę, której marzeniem jest zamieszkanie w domu z trawnikiem (który kosiłaby w szlafroku i szpilkach, jak robi to jedna z gwiazd Hollywoodu) i wydawanie ogromnej ilości pieniędzy na nowe urządzanie domu. Kociarz pozwoliła bohaterce „płynąć” swobodnie, kokietować, ulegać, uprawiać filozofię szmatławych „brukowców” i pośmiać się z samej siebie, co ostatecznie prowadzi ją w ramiona…innej kobiety. Nie mamy wątpliwości, że Kate nic nie może poradzić na to, jaka jest. Obiektem jej zainteresowania „przedgenderowego” jest Richard, grany sprawnie przez Roberta Ninkiewicza. Aktor wnosi  do gry dużo energii, ponieważ ma pełne ręce roboty, aby odzyskać pozorne zaufanie swoich znajomych i żony, która łatwo nie daje się przekonać do eliminacji żądzy wobec młodszych, ładniejszych i seksowniejszych kobiet od niej. Ninkiewicz konsekwentnie prowadzi Richarda do stanu życiowego zwrotu, spowodowanego rozpadem małżeństwa. Stephanie, grana przekonywująco, choć grubą kreską, przez Joannę Kreft-Bakę, wzbudzić może najpierw politowanie, ponieważ nie umie sprawnie posługiwać się pocztą mailową, potem niedowierzanie, że łatwo ulega naiwności o „przemianie” męża, a na sam koniec można cieszyć się, że jednak szczęście w miłości jej dopisało. Marzena Nieczuja-Urbańska jako poszukująca Peggy (nie mylić z Piggy) i Jarosław Tyrański w roli mentorskiego George’a wpisują się ciekawie w stylistykę komediowego „bagienka” narracyjnego. Mam nadzieję, że aktor tą lekką rolą zgłosił nowe aspiracje i być może jest to nowy początek.

Scena, ogołocona z atrybutów lokacyjnych i personalnych, dodatkowo podkreśla przypadkowość zdarzeń, mogących przydarzyć się każdemu, w dowolnym miejscu i czasie. Niezbędny jest tylko komputer i w sytuacjach awaryjnych – telefon.

„Skrzynk@Pandory” to komedia z lekkim zabarwieniem dygresyjnym, bez pretensji do dydaktyzmu i moralizowania. Przeznaczona dla spragnionych śmiechu z innych, których los (patrz: czatowanie w internecie) doświadczył spektakularnie i naprzemiennie w parach. Być może część widowni doświadczy refleksji osobistej i oby okazało się , że wszystko jest LOL**.

Skrzynk@Pandory, Teatr Wybrzeże, autorzy: Billy Van Zandt i Jane Milmore, przekład: Emilia Miłkowska, reżyseria: Adam Orzechowski, scenografia: Magdalena Gajewska, obsada: Joanna Kreft-Baka, Anna Kociarz, Marzena Nieczuja-Urbańska, Robert Ninkiewicz oraz Jarosław Tyrański. Prapremiera 14.07.2012, czas trwania 1h 20 min bez przerwy.

*BTW (ang. by the way) - przy okazji
**LOL (ang. lot of laugh) - kupa śmiechu

Katarzyna Wysocka
Port Kultury
16 lipca 2012

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia