Nieudane wakacje

"Turyści" - reż: Lena Frankiewicz - Teatr Nowy w Poznaniu

"W pewnym momencie zdarza się tak, że aktorzy, którym nadmiar intelektu przeszkadza w pracy scenicznej, czasem decydują się być reżyserami. Tak właśnie było w przypadku pani Leny, uważam, że słusznie. Obserwując jej dokonania, stwierdziłem, że warto tę scenę otworzyć na jej talent i możliwości" - zakomunikował podczas niedawnej konferencji prasowej dyrektor poznańskiego Teatru Nowego, Piotr Kruszczyński, mając na myśli "Turystów" w reżyserii Leny Frankiewicz

Lena Frankiewicz, jest absolwentką krakowskiej szkoły teatralnej, aktorką Wrocławskiego Teatru Współczesnego oraz Teatru Studio w Warszawie. Jej autorski spektakl "60/09" z 2009 roku został uznany za najlepszy debiut reżyserski w ankiecie miesięcznika "Teatr". Kilka dni temu artystka miała swój debiut w teatrze repertuarowym.

Spektakl trwał ponad godzinę (dobrze, że nie dłużej), na widowni zaś było bardzo ciepło. Prawie tak gorąco jak na wyspie, na której wylądowali wczasowicze. Widzowie jednak, w przeciwieństwie do aktorów, nie mieli na sobie strojów kąpielowych. Urlopowiczów było czworo: Atletyczny mężczyzna z Ciemnowłosą kobietą oraz Popielata blondynka z Mężczyzną w okularach. Przyjechali na wczasy typu „all inclusive”. 

„Świat wypadł z orbity, cały czas mnoży swoje bogactwo. Jakość tego, kim jesteśmy jest określona liczbą gwiazdek hotelu, na który nas stać. Ten tekst porusza takie właśnie wątki. Poza tym jest to bardzo ciekawie napisane w warstwie konstrukcyjnej i językowej” - powiedziała Lena Frankiewicz. Niestety, na scenie nie było tego widać. Zostały pokazane dwie pozornie normalne pary, które zaoszczędzone pieniądze wydały na wakacje pod palmami, a właściwie na wypoczynek przy basenie hotelu, w którym wynajmowali pokój. Nie ufali sobie, choć mijali się w tym samym budynku, lecieli tym samym samolotem…, a kobiety miały przeczucie, że spotkały się jeszcze przed przylotem na wyspę. Blondynka zastanawiała się, skąd Ciemnowłosa kobieta wzięła pieniądze na swoje ubrania i czy jej pensja nie jest wyższa od zarobków Atletycznego mężczyzny, poza tym była w ciągłym konflikcie ze swoim partnerem i zapomniała ze sobą wziąć proszków. Właściwie od samego początku nie podobało jej się na wyspie.

Do hotelu nie mógł wejść nikt obcy, jednak obie pary czuły się niepewnie. W środowisku hotelowym brak bransoletki był przyczyną wykluczenia. Czy tak postępują rzekomo cywilizowani ludzie XXI wieku? Czyż w takiej sytuacji nie wydaje się naturalnym odosobnienie takiego "dzikiego człowieka"? Czyż nie należy uważać na ludzi, którzy przylecieli mechanicznym ptakiem, by w transie paraliżującego strachu nie zrobili krzywdy mieszkańcom wyspy?

Wczasowicze bali się autochtonów, chorób, które przenoszą wraz ze swoimi wyrobami. Był to wszechogarniający strach przed czymś nowym. Turyści okazali się pełni uprzedzeń, oceniali człowieka po grubości jego portfela. Obawiali się tego, co nieznane i inne.

Mimo wszystko żyją jeszcze na świecie ludzie, którzy wcale nie marzą o wakacjach na ciepłym piasku i błękitnym niebie w środku zimy. Ludzie, których oburzałoby zaobrączkowanie jak gołębia, by móc bez obaw korzystać z przywilejów hotelowych. Istnieją tacy, których nie bawią animatorzy czasu, za to cenią sobie prywatność, ciszę, naturę oraz indywidualność. Nie wszyscy czują się dobrze w klatce, nie wiedząc, co ich otacza.

Spektakl chcę podsumować słowami reżyserki spektaklu: „Myślę, że część widzów z ulgą przyjmie fakt, że są w Poznaniu, a nie na Dominikanie czy na Karaibach. I mam nadzieję, że pojawi się też taka refleksja, że czasami może warto wybrać się na Mazury albo do Zakopanego. Bo wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma. Oszczędzamy na drogie wakacje, a potem jedziemy na nie i widzimy, że to jest sztucznie wykreowana rzeczywistość. Nieważne, czy jesteśmy w Turcji, czy w Grecji: hotele wszędzie są takie same, zdjęcia, które przywozimy z takich wakacji są takie same. Turystyka to dziś po prostu jeden z największych przemysłów na świecie”.

Scenografię przedstawienia tworzą: biała zjeżdżalnia, nowoczesne leżaki, ręczniki, okulary przeciwsłoneczne i balsam do opalania. Blichtru przestrzeni dopełniają migające w tle palmy, delfiny, gorące słońce, kolorowe drinki z palemkami i zdjęcia bez wyrazu. Takie wakacje w drogim, ekskluzywnym kurorcie są jak niekończąca się zabawa karnawałowa. Wszyscy ubierają maski i udają kogoś innego. Przedstawienie podejmuje temat jakości życia współczesnego człowieka i pobudza do refleksji, jak to jest możliwe, że człowiek ciężko pracuje cały rok i żyje w stresie tylko po to, by spędzić kilka dni w miejscu, reklamowanym w kolorowych katalogach biur podróży.

Spektakl nie przekonał mnie, gdyż nie udźwignął tematu. Był chaotyczny, przez co wiele scen nie było czytelnych. To jak rozczarowanie hotelem, który na zdjęciach wydawał się fantastyczny, a w momencie zakwaterowania już nie było tak kolorowo.

Monika Nawrocka
Dziennik Teatralny Poznań
12 stycznia 2012

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...