Niezamienna na nic...

Kalina Jędrusik - sylwetka

To nie międzymiastowa, to międzyludzka... Charakterystyczny, liryczny, zmysłowy głos wciąż brzmi w uszach, przed oczami słynny dekolt i wielkie przymrużone oczy... Kalina Jędrusik. Jeszcze jeden, zmarnowany w dużej mierze przez polskie piekło, głównie warszawkę, talent. Za mało jej było w teatrze, za mało w telewizji, za mało w filmie

Należała do aktorów, których kamera kochała wręcz wyjątkowo. Przyznawali to nawet jej wrogowie. No, cóż. Polskie piekło pochłania wiele ofiar dla samej przyjemności ich pochłaniania. Co w Jędrusik uwierało najbardziej? Emanujący seks, uroda i talent. Bo gdyby to była taka sobie aktoreczka, to na pewno żyłoby się jej łatwiej. Nawet z tym seksem i urodą. Ale talentu to już „darować” nie można. Trzeba zdeptać, gdy nadarzy się ku temu okazja. A ona tych okazji dostarczała wiele. Żyła po swojemu, odmiennie niż większość. Poszukiwała szczęścia i miłości też po swojemu. Ze Stanisławem Dygatem tworzyła niezwykłą, pozbawioną pruderii i zakłamania parę. Małżeństwo, które nie ukrywało tego, co z reguły się ukrywa. Byli wobec siebie uczciwi. Dlatego, że oboje wiedzieli, że zawsze będą dla siebie najważniejsi i tego nie zmieni nic. Żadna miłostka, żaden romans, żadna przygoda.

Książki - biografia i wspomnienie

Niemal jednocześnie, w listopadzie 2010, ukazały się dwie książki o Kalinie Jędrusik. Dariusza Michalskiego „Kalina Jędrusik” i Piotra Gacka „Kalina. Jestem, jaka jestem”. Książki bardzo odmienne. Jedna jest pełną biografią artystki, bardzo rzetelnie opracowaną i udokumentowaną, druga to garść wspomnień osób bliskich i znających Kalinę Jędrusik, trochę fragmentów listów jej do Dygata i Dygata do niej i wypowiedzi samej bohaterki o sobie, o miłości, o teatrze, o aktorstwie, o przyjaźni, słowem o tym, co w jej życiu było ważne i najważniejsze. Książki wzajemnie się uzupełniają, dlatego omawiam je razem, chociaż są całkiem odmienne.

Ci, którzy zadają pytanie, co zostało po Kalinie Jędrusik, znajdą w nich odpowiedź, aczkolwiek mocno niepełną i niedoskonałą, bo jej samej już nie ma, a sztuka, wiadomo, jest ulotna. Zwłaszcza teatr. Można posłuchać jej piosenek (do książki Piotra Gacka dołączona jest płyta), można obejrzeć niektóre filmy, w których grała (np. na DVD) i Kabaret Starszych Panów (także na DVD). Można też, jeżeli telewizja wznowi, zobaczyć ją w Teatrze Telewizji. Tego, co grała w teatrze jednak już nie ma. Zachowały się jakieś zdjęcia, recenzje, jakaś dokumentacja teatralna. Tylko tyle. Nic nie wskrzesi spektakli. Role umarły wraz z nią. Jeszcze trwają w pamięci tych, którzy ją widzieli w spektaklach. Ale znikną wraz z nimi na zawsze. To okrucieństwo sztuki teatralnej. Ulotność zachwyca tylko wtedy, gdy człowiek w niej uczestniczy. Potem zapada milczenie, niekiedy przerywane właśnie takimi książkami. Książkami, które próbują coś utrwalić, coś ocalić od zapomnienia, przywołać ślad.

„Kalina Jędrusik”

Mało który z naszych aktorów doczekał się tak obszernej i drobiazgowo opracowanej biografii. W dodatku dobrze napisanej. Rzetelnej i rzeczowej. Wydaje się jednak, że nawet zamknięcie życia Kaliny Jędrusik na ponad sześciuset stronach jest wobec jej osobowości i barwności zbyt skąpe i zbyt krótkie. I tysiąc stron byłoby mało do jej opisania! To było życie nie tylko wielobarwne, z dużą dozą różnych odcieni szarości i czernią, ale i w wielu, różnych, odsłonach. Mężczyźni w jej życiu, czyli wpływ ojca, miłość, przyjaźń i Stanisław Dygat (w nim jakby wszystko razem i więcej jeszcze), teatr, Teatr Telewizji, Kabaret Starszych Panów, film, piosenka, estrada, ludzie, czyli przyjaźnie i „brane pod skrzydła” zwierzęta, córka Dygata i inne nie-przyjaźnie i wrogości i cała masa rzeczy drobnych, które się na to jej życie - odrębne i osobne – złożyło. Michalski ujął to w mocne karby, ale i tak powstało dzieło liczące sobie 656 stron (z przypisami). I chyba autor sam się przeraził tą ilością kart, bo zaniedbał jednego: rzetelnego spisu jej wszystkich ról, piosenek i chałtur (bo te też były, by zarobić na utrzymanie domu; zresztą w tamtych czasach wszystkie występy estradowe określano mianem „chałtura”, bez względu na ich poziom i wartość). Jest bogata bibliografia, jest indeks osób i miejsc, nie ma kalendarium ról. To znaczy, w zasadzie jakby ono jest, ale niepełne i rozproszone w książce. Szkoda. Spis ról Kaliny Jędrusik znajduje się natomiast w książce Piotra Gacka. Autor pominął, niestety, kabaret, piosenki, estradę.

Dariusz Michalski miał tu zadanie niesłychanie trudne. Znał i cenił Kalinę Jędrusik, wiele z nią rozmawiał, a jednocześnie starał się stworzyć portret ze wszech miar obiektywny, rzetelny. Lubił Kalinę Jędrusik, to się czuje, zresztą autor tego nie ukrywa. Cenił ją i jako człowieka i jako aktorkę. Dlatego starał się jej wizerunek oczyścić z plot, ploteczek, naleciałości pilnując się bardzo, żeby nie przedobrzyć. Oddzielił ziarno od plew bardzo skrupulatnie. Zmierzył się też z legendą, bo Kalina Jędrusik stała się już za swojego życia swoistą legendą. To wszystko nie było łatwe. Tym cenniejsza jest rzetelność Michalskiego. Dla tych, którzy znali Kalinę Jędrusik na pewno jest to książka niezwykle wartościowa. Także jako znak czasu. Opis specyficznej obyczajowości i jeszcze specyficzniejszej moralności, ujawnienie mechanizmów, jakimi chadzała władza, sprężyn i sprężynek, które decydowały o czyichś losach i wartości. I z tego względu ta książka jest cenna. Odsłania kulisy, z których przecież widzowie nie zdawali sobie sprawy. Obnaża też zajadłość, nienawiść, nietolerancyjność (nie jest to więc „specyfik” dzisiejszych Polaków). Te przywołane przez autora, dość paskudne, sprawy są niekiedy pełne finezyjnego dowcipu. Jak choćby występ Kaliny Jędrusik w telewizji (po szczególnie zjadliwej napaści na jej dekolty i wpółprzymknięte zmysłowo oczy) z przodu golf po sama brodę, z tyłu dekolt do miejsca, w którym plecy kończą swą szlachetną nazwę.

Należała do tych wybitnych aktorów, z których nazwiskami zrosły się postacie sceniczne, filmowe, kabaretowe, także piosenki. Niełatwo ująć życie tak wielobarwnego ptaka w sznury liter i zdań. Zwłaszcza, gdy autor walczy nie tylko z plotką i obmową, ale i legendą. Niekiedy niemal słychać jego zgrzytanie zębów na ludzką podłość, wygodnictwo, tchórzostwo. Właśnie. Emocje to jeden z charakterystycznych rysów tej książki. A wydawało by się, że biografia pisana i skonstruowana w sposób, jak na porządną biografię przystało, jest emocji pozbawiona. Michalski trzyma je mocno na wodzy, panuje nad nimi i je kontroluje, ale podskórnie (a właściwie podsłownie) one są obecne i wyczuwalne. I bardzo dobrze, bo czyni to książkę żywszą i prawdziwszą. Niekiedy z kart książki niemal wyziera twarz aktorki, niemal słychać jej głos wołający Ratunku...

Określano ją różnie: banalnie „seksbomba” i „wamp”, swojsko i dosadnie po prostu „k…”, bardziej poetycznie „bogini seksu”, polska Marylin Monroe (ten jej wizerunek stwarzał i utrwalał Stanisław Dygat)… Sztyletowały mnie wzrokiem (kobiety, naturalnie – przyp. mój), na mój widok spluwały z obrzydzeniem, odważniejsze wyzywały mnie od brudnych tłustych kurew, te lepiej wychowane rzucały mi w twarz: - Ty szmato! Jeśli w taki sposób widzowie wyrażają swoja opinię o kreacji aktora w filmie, to śmiało mogę powiedzieć: byłam Gwiazdą – Jakiej – Polskie – Kino – Nigdy – Dotąd - Nie - Miało (cyt. za: D. Michalski, s. 414). Zawsze na plan pierwszy wybijano jej seksapil, co, oczywiście, w jakimś stopniu od razu umniejszało wartość jej aktorstwa. No bo cóż widz widział na scenie czy na ekranie? Przede wszystkim kobietę emanującą i „ociekającą” seksem. Zarówno Michalski, jak i Piotr Gacek nie demonizują tego jej atutu w swoich książkach, główną uwagę zwracając jednak na jej aktorską osobowość, przesuwając wreszcie te akcenty na właściwe miejsce i ujmując je we właściwych proporcjach, podkreślając „odmienność i niezamienność na nic” Kaliny Jędrusik, zarówno w teatrze, jak w filmie, telewizji, kabarecie czy w piosence.

Michalski pragnąc ujarzmić i okiełznać ową mieniącą się wieloma barwami, odcieniami barw, skrzącą się migotliwość Kaliny z całości obrazu biograficznego wyodrębnił jako osobne rozdziały „Kino”, „Telewizję”, „Role”, „Piosenkę”, Płytę”, „Plotkę” i „Legendę”. Opisując jej życie, oczywiście, pisze też o rolach teatralnych, telewizyjnych, kabaretowych i filmowych, ale dodatkowo, by tę – najistotniejszą część życia – uwypuklić syntetycznie ujmuje ją w oddzielnych rozdziałach. Wplecione w nurt życia, potem zeń wydobyte jako pewna odrębność przykuwają uwagę czytelnika, utrwalają w pamięci przede wszystkim obraz aktorki. Obraz najważniejszy, najbardziej wart utrwalenia, bo przecież to aktorstwo Kaliny Jędrusik stało się powodem napisania tej książki.

Niezamienna, odmienna

Ról teatralnych Kaliny Jędrusik w recenzjach i archiwach teatralnych ocalało niewiele. Krzysztof Kąkolewski pisał: Tylko najwybitniejsi artyści, najwięksi aktorzy są utożsamiani z rolami, które grają. Czy dlatego, że to przygotowanie do grania roli jest u Kaliny maksymalne, bo u niej wszystko jest ześrodkowane na aktorstwie(…)? (D. Michalski, s. 414). Współpracowałem z wieloma aktorami (…) – wspomina Marek Nowicki (D. Michalski, s. 413) –Sporadycznie spotykałem aktorki, których podstawą istnienia na scenie był solidny warsztat aktorski. I właśnie Kalina dała mi okazję do podziwiania niebywale rzetelnego, solidnego warsztatu aktorskiego. Takiego, w którym nic nie jest przypadkowe, a jeśli jest spontaniczne, to ta spontaniczność zostaje przez warsztat, jak mówimy, zafiksowana. Po „Śniadaniu u Tiffany`go” (Jędrusik grała Holly)

Andrzej Jarecki napisał: Nie umiem wyobrazić sobie dwóch osób tak zrośniętych ze sobą, jak bohaterka „Śniadania” i jej odtwórczyni. Wdzięk, urodę, inteligencję, olśniewającą technikę aktorską – wszystkie te walory naturalne i środki wykorzystała Kalina Jędrusik tworząc z Holly postać niezapomnianą, w której każdy, - niezależnie od płci i wieku – znajdzie coś z siebie, z własnych jakże boleśnie czasem uświadomionych bólów i niezaspokojonych pragnień. To dziewczyna, która każdy chciałby pokochać, nie licząc się z najstraszliwszymi konsekwencjami, wbrew wszelkim ostrzeżeniom. Cud polega na tym, że i ta dziewczyna mogłaby pokochać każdego z nas, w każdym – nawet najbrzydszym, najsmutniejszym i najmniej ciekawym – znaleźć coś pięknego, ludzkiego, ciepłego… Kalina Jędrusik właśnie tak urzekająco przedstawia tę niebezpieczną i pociągającą zarazem dziewczynę , straszliwie wbrew swojej żywotności osamotnioną i wbrew swojej szczęśliwej gwieździe przegrywającą los (D. Michalski, s. 262).

Jędrusik znakomicie potrafiła w swojej grze aktorskiej łączyć to, co dawała z siebie postaci z budową roli całkowicie od niej samej innej. Miała tu fenomenalne wyczucie proporcji i granicy, tej bardzo cienkiej granicy, za którą nie ma już aktora, jest tylko jego prywatność. Do najwspanialszych jej kreacji teatralnych należały, poza Holly, Polly w „Operze za trzy grosze” (Teatr Współczesny, Warszawa 1958) – cała Warszawa przychodziła posłuchać jej songu „Nie mogłam oddać się, niestety, musiałam zimna być, mieć serce złe”; tą rolą Kalina Jędrusik wchodzi w krąg najciekawszych młodych aktorek stolicy – pisał Roman Szydłowski, wtórowali mu wszyscy krytycy pisząc, iż Kalina Jędrusik, jest w tej roli tym, co recenzenci nazywają rewelacją; Luzzi w „Pierwszym dniu wolności” (TW 1959), Ofelia w „Zamku w Szwecji” (Teatr Współczesny, 1961), George Sand w „Lecie w Nohant” – Ona tam BYŁA, a inni tylko istnieli – pisał Krzysztof Kąkolewski (Teatr Rozmaitości, Warszawa 1977), Lulu w „Demonie ziemi” (TR 1980); Nietoperzowa w „Vatzlavie” (Teatr Polski, Warszawa 1982), Eleonora w „Tangu” (Teatr Polski 1990). I Katarzyna II w „Termopilach polskich” ((TR 1982). Premiera tej sztuki się nie odbyła – spektakl zdjęła cenzura. To była chyba najważniejsza jej rola. Andrzej Marczewski, reżyser wspomina na kartach książki: … prowadziliśmy długie rozmowy o wymiarze postaci, jej osobowości, komplikacjach natury. Chłonąłem jej refleksje, przemyślenia, skojarzenia, ucząc się jej widzenia teatru (…). Kontakt na teatralnym planie z wybitnym aktorem (aktorką) jest zawsze, dla każdego reżysera, pewną lekcja pokory, ale również krystalizacją własnych poglądów, weryfikowaniem własnej interpretacji.

W pamięci pozostały także jej znakomite kreacje w Teatrze Telewizji, filmach, „Jesienna dziewczyna” i niemal etatowa dosmucaczka w Kabarecie Starszych Panów. I wiele piosenek, gdyż była aktorką śpiewającą, muzykalną, z dobrze ustawionym głosem i własną, niepowtarzalną interpretacją. Z piosenki tworzyła małe arcydzieła, miniatury teatralne. Wszystko, co robiła, czego się tknęła było naznaczone piętnem jej niezwykłej, bogatej osobowości.

Karta za kartą tej książki odsłania nie tylko kulisy jej życia, „włókna duszy i chrząstki sumienia”, jak powiedziałby Herbert, ale i tworzy portret nam, widzom, nieznany. Michalski pozwala nam zajrzeć za fasadę, jaką okryta była za życia Kalina Jędrusik, poznać motywy jej działania, jej tęsknoty, pragnienie miłości, sposób patrzenia na ludzi i świat. Zajrzeć za kulisy życia wybitnej i popularnej aktorki i zobaczyć tam człowieka. Często osamotnionego, niezrozumianego, kochającego wolność i prawdę, ale i pełną temperamentu kobietę, która miała odwagę żyć po swojemu i wedle przez siebie ustalonym norm moralnych i reguł. Kobietę inteligentną, wykształconą, myślącą. Spotkała na swojej drodze wyjątkowego mężczyznę – Stanisława Dygata. Tworzyli stadło dla ówczesnej obyczajowości niepojęte. Czy dzisiaj patrzono by na to ich życie inaczej? Wątpię. Ich romanse, przyjaźnie Dygata z kochankami żony i ciągłe bycie ze sobą jako dwóch najważniejszych na świecie dla siebie osób byłyby równie trudne do przełknięcia.

„Jestem jaka jestem” – garść wspomnień

Z książki Piotra Gacka wyłania się nieco odmienna Kalina Jędrusik. Ożywa we wspomnieniach osób bliskich i znajomych. Co najciekawsze w tej książce, to to, że z każdego wspomnienia wygląda inna Kalina. Każdy jakby zauważał w niej dla siebie co innego jako cechę najważniejszą. Kazimierz Kutz pisze: Kalina była arcydziełem Stasia i n niewątpliwie najlepszą postacią, jaką napisał. Tyle że żywą. Była jego zrealizowanym snem o Hollywoodzie, snem o zniewalającym amerykańskim fenomenie banału. Była tym samym idealnym przykładem nieograniczonego wpływu mężczyzny na ciało i duszę kobiecą (P. Gacek, s. 67). Lucjan Kydryński: Czy była dobrą aktorką? Zdania na ten temat bywały podzielone, lecz jedno nigdy nie podlegało dyskusji: gdy Ona wchodziła na scenę, sztuka zaczynała żyć (P. Gacek, s. 71). Małgorzata Potocka: Bycie z Kalina to była magia. Kalina miała niezwykły wdzięk. Dla mnie była najbardziej zmysłową kobietą ze wszystkich polskich aktorek. Poza tą muzykalnością na życie, miłością do ludzi i zwierząt, to była niesamowicie seksy kobieta. Stwarzała taki klimat. Umiała pięknie nosić swoje ciało. Była jedyną kobietą, jaka znam, w której Tynem seksapil gdzieś nie uciekł z latami. Zawsze w niej był. To było autentyczne, niewykreowane (P.Gacek, s. 78). I tak od odsłony do odsłony, od wspomnienia do wspomnienia. Całość okraszona jest fragmentami listów Dygata do niej i jej do Dygata. Z nich emanuje przede wszystkim wzajemna bliskość.

Sporo jest też wypowiedzi samej Kaliny Jędrusik. O życiu, o mężczyznach, o miłości, o aktorstwie, o teatrze.

Jaka była Kalina Jędrusik? Co było prawdą, co legendą, co plotką tylko? W obydwu książkach autorzy oddzielają ziarna od plew, nie gloryfikują jej, nie idealizują starając się przede wszystkim stworzyć portret prawdziwy. I artystki, i człowieka. Czy napisali wszystko o Kalinie? Czy sami naprawdę ją poznali?

Czytając te książki, zwłaszcza refleksje i wypowiedzi Kaliny Jędrusik o aktorstwie i teatrze, o filmie i o ludziach z żalem myślę o tym, że nie napisała książki o sobie. Sama na ten temat mówiła: Piszą różne aktorki, różne panie, wielkie damy z towarzystwa, wszyscy piszą książki, pamiętniki. Być może i to mnie także odstrasza od tego. Bo nie chciałabym być w rzędzie wszystkich tych wspaniałych ludzi opisujących wydarzenia ze swego życia. To mi się wydaje takie… na sprzedaż. Bo przecież są rzeczy, o których nie zawsze chce się opowiadać, a cóż dopiero o nich napisać? Jak ktoś kiedyś powiedział: nic tak człowieka nie plami jak atrament.

Więc gdybym na przykład miała pisać, pisałabym szalenie szczerze, lapidarnie, krótko. Tym sposobem obraziłabym może wiele osób, ponieważ różne rzeczy wiem. Nie wydaje mi się, żebym mogła stosować jakąś kosmetykę tych wszystkich wydarzeń, bo wtedy to już nie byłoby to! A jednak szkoda.

Dariusz Michalski „Kalina Jędrusik”, wyd.”Iskry”, Warszawa 2010.
Piotr Gacek „Kalina. Jestem jaka jestem”, wyd. Jeden Świat, Warszawa 2010.

Justyna Hofman – Wiśniewska
AICT
3 marca 2011
Portrety
Łukasz Matuszyk

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia