Nieziemska komunikacja

"Paradiso" - reż. Michał Borczuch - Teatr Łaźnia Nowa w Krakowie

Danie główne, broń, część bielizny, narząd wewnętrzny... Gra w skojarzenia w pierwszej scenie – choć może odpowiedniejsze byłoby określenie: sytuacja sceniczna – rozpoczyna konstruowanie języka. Ten proces napędza „Paradiso". Początkowa zabawa przypomina sesję grupową, lecz osobami podlegającymi terapii zdają się nie być osoby ze spektrum autyzmu, a profesjonalni aktorzy i publiczność.

Spektakl w luźny sposób wykorzystuje wątki z „Boskiej Komedii" Dantego – umieszcza akcję w Hotelu Paradiso (czy Paradisolu, jak mówi o swoim pensjonacie dyrektor), wprowadza do akcji postać aktorki, która miała zagrać piękną dziewczynę z XIII-wiecznej Florencji, oraz pokojówki Beatrycze – po śmierci (nieostatecznej) przenosi się do nieba-Florencji i spoziera z zawieszonego nad sceną fragmentu kopuły. Sama kopuła i dobiegający z niej głos stają się niebiańskimi atrybutami. Jednak tytułowym rajem, do którego wkraczamy pokonując jego kolejne kręgi, jest świat autystyków. Borczuch pracował z osobami z zabierzowskiej Farmy Życia, pochylając się nad zagadką, jaką stanowią osoby oddzielone od rzeczywistości pewną niewidzialną barierą – i nad fascynującą logiką, która często wydaje nam się sprzeczna z codziennym doświadczeniem. Reżyser pokazuje jednak, że czasami obdarza ona autystyków niezwykłą jasnością widzenia, wglądem w tajemniczą, metafizyczną niemalże rzeczywistość.

Początkowo prowadzeni przez profesjonalnych aktorów, szybko sami stają się przewodnikami – czy nawet dyrektorem hotelu, do którego zresztą należy jedyny bezpośredni cytat z dzieła Dantego. Poza apodyktycznym dyrektorem-alkoholikiem jest również energiczny stażysta-boy hotelowy, akustyk dbający o to, żeby gościom nie przeszkadzały szmery z kopuły, pianista czekający na możliwość zagrania „pampararapam", inspektor zaangażowany przez kierownika do wydawania pozawerbalnych dźwięków i gość – leżący przez cały spektakl na łóżku. Mężczyźni prezentują różne poziomy autyzmu, które tworzą dramaturgiczną tkankę przedstawienia, wchłaniającego ich osobowość, wyobraźnię, idiosynkrazje – jak np. precyzyjne podawanie czasu przez Michała-pianistę czy dublowanie ostatniej sylaby przez Grzegorza-dyrektora. „Paradiso" składa się ze scen o niejasnym związku, fragmentarycznych, nie do końca jasnych, ale przez to tworzących alternatywną rzeczywistość, do której dostęp jest rzeczą trudną – o czym przekonała się czekająca na pokój aktorka.

Przedstawienie to specyficzna forma reedukacji – widownia i aktorzy muszą przeformułować swój sposób myślenia, otworzyć się na tajemnicę czy poezję tego świata. Kiedy stażysta myli się i zamiast powiedzieć, że ktoś go „podsłuchuje i podgląda", twierdzi, że ktoś go podejrzewa. Tym samym odsłania pewien głębszy mechanizm. Takich momentów jest więcej – pozorne przejęzyczenia i pomyłki nie funkcjonują wyłącznie jako żarty sytuacyjne, a jako niemalże objawienia. I chociaż teatr generalnie jest dziedziną sztuki otwartą na improwizacje, w tym przypadku szczególnie chce się oglądać spektakl ponownie, by odkrywać kolejne „usterki", a przez to dowiadywać się czegoś o świecie. Nawet jeśli jest to świat nam nieznany, w którym sęp ma delikatne futerko, a w lodówce stoi wino białe jak cytryna.

Całość nie miałaby jednak tak dużej siły oddziaływania, gdyby nie wizja artystyczna Borczucha, który postawił przed osobami z autyzmem określone wymagania. Przez to „Paradiso" można oceniać całkowicie w kryteriach artystycznych. Borczuchowi zatem udało się nie tylko ominąć pułapki teatru partycypacyjnego, ale wręcz rozwinąć jego formułę, rozszerzyć ją w fascynującym kierunku – wertykalnie.

Marta Stańczyk
Dziennik Teatralny Kraków
20 listopada 2014

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia