Niezwykła droga ku śmierci

"Le Sacre" - reż: Leszek Bzdyl i Katarzyna Chmielewska - Teatr Dada von Bzdülöw

Teatr Dada von Bzdülöw jest już pełnoletni. Na osiemnaste urodziny Leszek Bzdyl i Katarzyna Chmielewska wybrali dzieło wyjątkowe - "Święto wiosny" Igora Strawińskiego okazało się taneczną rewolucją, wzmocnioną aurą skandalu podczas pierwszych występów. Premiera Teatru Dada von Bzdülöw skandalem nie była. Tancerze zabrali widzów w krainę tańca współczesnego najwyższej próby

To jednak nie partytura "Święta wiosny" zainspirowała Leszka Bzdyla do napisania libretta "Le Sacre" i zaproszenia do współpracy cenionych współrealizatorów, w tym Mikołaja Trzaskę - autora świetnej muzyki, bazującej na oryginalnej wersji melodycznej Strawińskiego. Nie byłoby "Le Sacre" Teatru Dada von Bzdülöw bez mało znanego współczesnego badacza i profesora z Massachusett, Jeffa Pereca i jego niezwykłego odkrycia.

Jeff Perec przypadkiem trafił ponoć na fragmenty oryginalnego libretta "Święta wiosny", odrzucone przez wielkiego Sergieja Diagilewa podczas przygotowań do prapremiery dzieła Strawińskiego (1913). Według Pereca pod dyktando Diagilewa Igor Strawiński i Mikołaj Roerich zmienili "Święto wiosny", bo pierwsza wersja nie była dla niego dość skandalizująca. Tę odrzuconą, zapomnianą wersję barbarzyńskiego baletu artyści wzięli za punkt wyjścia swojego spektaklu.

"Le Sacre" siłą rzeczy jest więc dialogiem. Czymś pomiędzy. Pomostem dla sztuki sprzed wieku i tej współczesnej; połączeniem fantazji twórców spektaklu i znanego libretta "Święta wiosny", nieskrępowanej swobody twórczej i reżimu sekwencji zbiorowych, czymś ulotnym i przejmująco materialnym zarazem. Cała ósemka bohaterów tego widowiska funkcjonuje w nim jak dobrze naoliwiona maszyna. Wspólnie stanowią jeden sceniczny organizm, ale każdy tańczy inaczej, zgodnie ze swoimi preferencjami i predyspozycjami. Krok baletowy staje się pretekstem do wprowadzenia sekwencji zbiorowych, ale prawdziwego baletu nawet nie naśladuje. Jest swój, osobny, jak całe to przedstawienie.

Fabuła "Święta wiosny" uległa rozproszeniu i zwielokrotnieniu. To nie jest już opowieść o pogańskiej Rusi zakończona wyborem dziewczyny przeznaczonej na rytualną ofiarę. Mędrca (bajeczny technicznie Dawid Lorenc) wyróżnia wprawdzie na początku przedstawienia dostojna poza i trzymana w dłoniach laska, ale po wspaniałej scenie rywalizacji między mężczyznami (z Leszkiem Bzdylem i Radosławem Heweltem) wtapia się on w tłum pozostałych. Nie ma też jednej Wybranej - ofiarami stają się wszyscy niezależnie od płci. Pierwszą Wybraną zostaje Dominika Knapik, która, w tonie sprawozdawcy, już do końca spektaklu za pomocą mikrofonu przybliża widzom kulisy powstawania "Święta wiosny" i jego pierwszego libretta.

Relacjom między tancerzami od początku przedstawienia towarzyszy przemoc i agresja. Ich temperatura rośnie aż do ostatniej tanecznej sceny, symbolizującej finał "Święta wiosny", stanowiącej zarazem ponure odwzorowanie doskonale znanych współczesnych form zadawania śmierci.

W ekstatycznych tańcach, inspirowanych pogańskim świętem wiosny, nie mogło zabraknąć erotyzmu (m.in. bardzo odważna scena świetnie dysponowanej Anny Steller oraz Tatiany Kamienieckiej). Popisową sekwencję ma również intrygująca Izabela Chlewińska, beztrosko rozbierająca się i tańcząca "wiosennie" w tylnej części sceny. Niełatwo jest skupić uwagę na jednej postaci, bo większość etiud odbywa się jednocześnie w różnych punktach Dużej Sceny Teatru Wybrzeże.

Wszystko zaś służy zrozumieniu i poznaniu. Czego? Odpowiedź tkwi, jak sądzę, w białym prostokącie, umieszczonym między sceną a widownią - prawdziwym sacrum, pociągającym, ale niedostępnym dla tancerzy, intrygującym lub irytującym dla widzów. Nieprzypadkowo nazwanym "Le Sacre" w pierwszej części spektaklu.

Teatr Dada von Bzdülöw praktycznie na pustej scenie, z jednym rekwizytem (krzesło), za pomocą muzyki i ciekawie ustawionych świateł, stworzył niezwykle błyskotliwy, inteligentny i rewelacyjne zatańczony spektakl. Oprócz "Kilku Błyskotliwych Spostrzeżeń a la Gombrowicz" nie przypominam sobie w spektaklach Dady takiej dynamiki, tempa i techniki połączonej z wyrafinowanym pomysłem scenicznym.

Powstało dzieło wybitne. Nowoczesny, niezwykle mądry, choć trudny w odbiorze spektakl o życiu i wieńczącej je śmierci. Tylko i aż tyle.

Łukasz Rudziński
trojmiasto.pl
20 grudnia 2010

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...