Niezwykłe wydarzenie z okazji Międzynarodowego Dnia Tańca

o sopockim wieczorze z tańcem

Joanna Czajkowska, "La Mama" Sopockiego Teatru Tańca, znana jest z niebanalnych konceptów. Zaproszenie Ewy Wycichowskiej do Sopotu, na Międzynarodowy Dzień Tańca, z pewnością należy do grupy najlepszych pomysłów dyrektorki "repertuarowego teatru offowego", jakim jest ST

Przeprowadzenie na oczach widzów procesu twórczego pod dyrekcją najwybitniejszej polskiej choreografki okazało się przeżyciem dla tancerek i widzów oraz, jak być może nieco kurtuazyjnie przyznała, dla samej mistrzyni. Pozornie nic wielkiego: trochę wstępu - na rozgrzewkę zaproszenie do współudziału chętnej widowni. Potem trochę ćwiczeń z tancerzami, którzy wykonywali układy i improwizacje pod dyktando prowadzącej. Następnie przerwa i krótki spektakl, trochę szkic, trochę improwizacja, ale domknięte, na serio. Niby nic wielkiego, więc co zachwyciło, bo zachwyciło?

Energia i prawda - górnolotnie, ale z pełnym przekonaniem. Wycichowska eksploduje swoją afirmacją życia, zaraża pozytywnym myśleniem, nawiązuje do niemodnego kodu emocji, otwiera artystę i widza. Dzięki dyrygentce poczułem radośnie ten rzadki niczym kwiat paproci stan. To stan widza zerowego, widza, który uciekał z kina podczas pierwszych projekcji filmu braci Lumiere, ukazującego pociąg wjeżdżający na stację. Widza, który po raz pierwszy zobaczył przedstawienie teatralne i nie wiedział, że na końcu trzeba bić brawa. Widza, który płakał nad śmiercią pana Wołodyjowskiego i ze zdziwieniem przeogromnym i jeszcze większym przeświadczeniem o oszustwie stulecia oglądał żywego Tadeusza Łomnickiego w nowym filmie. To widz, który utożsamiał się z więdnącymi i odżywającymi po podlaniu kwiatami z serialu animowanego o Kreciku. Tak, byłem takim widzem w Sopocie, cieszyłem się i niemyślałem (od niemyśleć). Sztuka jest po prostu prawdą poza myśleniem i to się ciągle jeszcze zdarza na szczęście. Wiem, że zachowałem się mało ambitne, ale jakoś wyjątkowo nie chciało mi się popełnić samobójstwa po obejrzeniu współczesnego przedstawienia. Pięknie, radośnie szalona Ewa Wycichowska, zjadająca kwiaty i czerpiąca bez umiaru z niekończących się pokładów élan vital pozostanie na długo w mojej zarażonej nieuleczalną rozpaczą pamięci.

Zdarzenie wybrzmiało i zagrało dzięki tancerkom Sopockiego Teatru Tańca. 8 artystek - skupionych, przygotowanych na najtrudniejsze zadania, oddanych w pełni aktowi twórczemu i dyrygentce. Uwiarygodniły Spotkanie.

Szkoda, że tak niewielu widzów wybrało się w Międzynarodowy Dzień Tańca do teatru tańca. Dużo stracili.

Piotr Wyszomirski
Gazeta Świętojańska
9 maja 2014

Książka tygodnia

Hasowski Appendix. Powroty. Przypomnienia. Powtórzenia…
Wydawnictwo Universitas w Krakowie
Iwona Grodź

Trailer tygodnia