Nora współczesna

„Nora" - reż. Radosław Rychcik - Teatr Wybrzeże w Gdańsku

Gdy na scenie Teatru Wybrzeże trwa premierowy spektakl „Nory", na ulicach wielu polskich miast odbywają się protesty skierowane przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego, który ogranicza dostęp kobiet do aborcji. Ta koincydencja pokazuje wyraziście gorzką aktualność dramatu Henryka Ibsena z 1897 roku. Wydarzenia poza ścianami teatru splatają się z każdym scenicznym gestem i słowem, nadając im nowe, dojmujące znaczenia.

Sam widok sceny, jeszcze przed rozpoczęciem spektaklu, pozwala na intuicyjne wskazanie realiów, do jakich przeniesiony został dramat Henryka Ibsena wyreżyserowany przez Radosława Rychcika. Scenografia Łukasza Błażejewskiego w klarowny i elegancki sposób nawiązuje do stereotypowego wręcz wyobrażenia amerykańskiego domu na przedmieściach, będącego owocem powojennej prosperity. Ten schematyczny budynek robi znakomite wrażenie estetyczne, które jednak zakłóca swoista nagość i otwartość od strony widowni – podskórnie daje się odczuć, że posłuży on jako stół do wiwisekcji na organizmie rodziny.

Gdy do tego domu-jak-z-obrazka wchodzi Nora, grana przez Dorotę Androsz, a z głośników emitowane są stare, anglojęzyczne reklamy radiowe nie ma wątpliwości – główna bohaterka dramatu Henrika Ibsena to u Rychcika wzorowa gospodyni domu na przedmieściach któregoś z amerykańskich miast. Ta transpozycja okazuje się w toku spektaklu bardzo udana i dobrze umotywowana. Tekst w przekładzie Anny Marciniakówny brzmi w takiej przestrzeni świeżo, ale nie anachronicznie. Dzięki temu gdańska „Nora" ukazuje problem stłamszenia kobiecej podmiotowości i autonomii w nowej perspektywie oraz wskazuje na jego swoistą systemowość.

Dojmująca aktualność problemu redukowania kobiet do wyznaczonej przez mężczyzn roli wybrzmiewa w chwili premiery szczególnie silnie. Na ulice polskich miast wychodzi coraz więcej osób oburzonych wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego, który ograniczył dostęp kobiet do legalnej aborcji. Na dwa poziomy wyznaczane przez tło tekstu Ibsena oraz rzeczywistość ewokowaną przez „amerykańskie" elementy spektaklu Rychicka, nakładają się okrzyki oburzenia, które padają dziś na ulicach polskich miast. To splątanie w szczególny sposób dodaje tej sztuce siły wyrazu, ale też pewnej goryczy bezsilności.

„Nora" mogłaby być ważnym i mądrym głosem w polskiej debacie. No właśnie, mogłaby – ponieważ trudno mówić o prowadzeniu jakiegokolwiek dialogu. Zwłaszcza teraz, gdy ktoś narzuca siłą rozwiązania w skomplikowanych kwestiach bez żadnego wahania czy najmniejszej refleksji. Gdyby rozmowa na temat wolności wyboru kobiet została jednak w Polsce podjęta, z pewnością nie byłaby łatwa.

Mogłaby wyglądać tak, jak w dziele Ibsena:
Helmer – Oburzające! Jakże możesz lekceważyć najświętsze obowiązki?
Nora – Co uważasz za moje święte obowiązki?
Helmer – Mam ci to mówić? Jakie są obowiązki kobiet wobec męża i dzieci, jeśli nie najświętsze?
Nora – Mam inne, nie mniej święte.
Helmer – Czy być może? Jakież to?
Nora – Obowiązki wobec samej siebie.
Helmer – Jesteś przede wszystkim żoną i matką.
Nora – Już w to nie wierzę. Jestem przede wszystkim człowiekiem – takim samym jak ty... (tłum. J. Fruhling)

Dramat Ibsena stanowi znakomite i gorzkie studium rodziny opartej na silnie patriarchalnej strukturze. W sposób wielowymiarowy i dogłębny pokazuje zawoalowaną przemoc z jaką musiały się zmierzyć na przestrzeni wieków kobiety i jaką możemy obserwować nadal. W „Norze" możemy również odnaleźć wyrazisty obraz zjawiska przemocy ekonomicznej, a przede wszystkim trudny proces przekraczania paradygmatów kulturowych redukujących egzystencję kobiety do ściśle określonej roli (matki, żony itd.).

Spektakl Rychcika dopełnia sprawna gra aktorska. Na scenie szczególnie warta uwagi jest Androsz w tytułowej roli. Konstruuje ona postać niejednoznaczną, rozszczepioną pomiędzy kobietą zredukowaną do roli niańki i gosposi wypatrującej z kojca domu swojego męża a osobą targaną skrajnymi emocjami i konfliktami wewnętrznymi. Nora w gdańskim spektaklu balansuje pomiędzy rozpaczą tak silną, że głęboko somatyczną a bezcielesnym i płaskim wizerunkiem pani domu z reklamy środków czystości. Androsz gra to rozszczepienie w sposób przejmujący i wyjątkowy.

Dramat Ibsena pozostaje w reżyserii Rychcika dziełem przedstawiającym trudną walkę kobiety o własną niezależność, jej uwikłaniu w płeć kulturową i systemową przemoc. Jest też sprzeciwem wobec paradygmatu, który zamyka kobiety w domu i próbuje ograniczyć ich horyzonty do granic zarysowanych przez ściany sypialni, kuchni i pokoju dziecięcego.

Gdański spektakl wytycza niepojącą linię od pierwszej fali feminizmu, poprzez rzeczywistość powojennych Stanów Zjednoczonych, aż do dzisiejszej walki kobiet o fundamentalną wolność wyboru. Przygnębia uporczywa aktualność „Nory". Na razie niestety nic nie wskazuje na to, że może się ta sytuacja w najbliższej przyszłości odmienić. Szczególnie w Polsce.

Michał Cierzniak
Dziennik Teatralny Trójmiasto
31 października 2020

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia