Nostalgia za drewnianym koniem

"Dokąd pędzisz, koniku?" - reż. Grzegorz Kwieciński - Teatr Groteska

Baśnie są po to, by dawać wskazówki - dzieciom i nam, dorosłym - bo to żaden wstyd czytać i oglądać bajki! A więc dawne prawidła, wspomnienia ciepłych ramion matki i smaku waty cukrowej: czas start!

Gdy byłam dzieckiem, często stawałam przed rodzicami w pełnej zaciętości postawie i ogłaszałam: "Chcę być już duża!", a kiedy za oknem przesuwało się nudne popołudnie, z pewną nostalgią za obiecującą przyszłością marzyłam o dorosłości. I kategorycznie odmawiałam przyjęcia do wiadomości, że bycie jak mama i tata to "jedno wielkie pasmo obowiązków i problemów". O tym przypomniałam sobie, oglądając sztukę "Dokąd pędzisz, koniku?". Dokąd pędzisz? Do rozczarowania naiwnym wyobrażeniem o odwadze i wolności. Ale dzieci jeszcze o tym nie wiedzą.

Wiedzą tyle, że są jak ten konik - centralna postać spektaklu, który pędzi i pędzi, by stać się "dużym", ale mimo wielkich chęci samotnie zrealizować tego odważnego marzenia nie potrafi. Szuka więc miejsca, gdzie poprzez kontakt z dorosłymi mógłby się do nich upodobnić. Jego drogę przecina wędrowne Wesołe Miasteczko - przestrzeń skondensowanej dorosłości. Ciągnięte przez starego i zmęczonego konia, należące do barwnego w sposobie bycia jegomościa, złowieszczo trzaskającego batem, emanujące pozorną radością - stało się miejscem upadku naiwnego mitu dorosłości. Okazało się bowiem, że ludzie zaprzęgli się do monotonnej karuzeli życia, by za cenę męki i znoju zapewnić sobie poczucie bezpieczeństwa. Konik nie zgadza się na taki świat, ucieka więc wraz z nowym przyjacielem, by odnaleźć inną receptę na dorosłość i udowodnić, że w ogóle taka istnieje. W podróży wielokrotnie kusi ich, by ulec słabości i powrócić na wygodny grunt, gdzie dają jeść i nie pada deszcz. Przyjaciele przekonują się jednak, że mając siebie są po dwukroć silniejsi i nie straszne im ani bolące nogi, ani szalony pościg "pana od karuzeli".

Tak przedstawia się nieskomplikowana fabuła baśni, która wydobywa kluczowe dla szczęśliwego życia przesłania. Spodoba się zarówno rodzicom, jak też ich pociechom. Bo jedni i drudzy odnajdą w bohaterach opowieści siebie i dotrą do najbardziej oczywistych prawd - innych, rzecz jasna, w zależności od wieku widza. Że nie warto spieszyć się do "dorosłości", za to warto mieć przyjaciół i odwagę, by czasem wykroczyć poza narzucone sobie niewolnicze przyzwyczajenia.

Przedstawienie jest mądre i pełne symboli, przy tym w ogóle nie nudne. Wyrazisty i dynamiczny ruch aktorów oraz wesoła muzyka i piosenki sprawiają, że po chwili nawet najzacieklej wiercące się dzieciaki zastygają wpatrzone w scenę, przejęte akcją i przygodami konika. Nie bez znaczenia jest pewnie także umiejętne połączenie gry aktorskiej z operowaniem lalkami, tęczowe stroje i takaż scenografia. Strona wizualna przykuwa oko, tworząc porywający świat szczególnie dla dzieci, które w trakcie spektaklu śmieją się i krzyczą do aktorów-postaci, jak gdyby wierzyły, że akcja na scenie dzieje się w rzeczywistości.

Jest więc wciągająco, czasem dowcipnie i z pewną nostalgią dla nas, którzy lata beztroski zarzuciliśmy wraz z drewnianym koniem na biegunach, gdzieś wśród pajęczyn na strychu.

Ewa Nowicka
Miesiąc w Krakowie
18 marca 2011

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia