Nowa jakość i wzruszenie

"Pan Tadeusz" - reż. Dominik Nowak - Nowy Teatr w Słupsku

Przy pełnej widowni i wyraźnie poruszonej publiczności ostatni w tym roku pokaz "Pana Tadeusza" w Nowym Teatrze.

Setna rocznica odzyskania niepodległości przez Polskę spowodowała lawinowe wręcz zainteresowanie sprawami narodowymi, głównie z perspektywy historycznej oceny postaw i faktów. Niektóre instytucje potraktowały ten wielki jubileusz jako okazję do prezentacji bardzo zapomnianych tekstów, inne sięgnęły do klasyki, jeszcze inne potraktowały sprawę niepodległości jako punkt wyjścia do pogłębionej refleksji nad osobistym stosunkiem do narodu. Reżyser słupskiego przedstawienia, Dominik Nowak, wybrał tekst niezwykle pojemny, dający różne możliwości zmierzenia się z mitami oraz tradycją. "Pan Tadeusz" w jego ujęciu okazał się sprawną, dla wielu widzów wzruszającą, interpretacją epickiego tekstu Adama Mickiewicza. Były łzy, długie oklaski na stojąco, dobre opinie pospektaklowe poruszonych widzów.

Reżyserowi udało się osiągnąć nową jakość dzięki kilku składnikom. Od samego początku przyciągała uwagę "monumentalna" scenografia Tomasza Brzezińskiego, dobrze sklaibrowana na tę małą scenę. Kompozycje Bolesława Rawskiego nadały uwzniaślający walor spektaklowi, w niektórych momentach muzyka przypominała niemal symfonię, co dobrze wpisywalo się w charakter rozległej historii zajazdu i kwestii wspólnoty interesów, czy wreszcie przebaczenia. Nowak, zapraszając dwoje gościnnych aktorów - Magdaleną Płanetę oraz Sławomira Głazka, osiągnął nową jakość sceniczną. Płaneta i Głazek wyróżniali się podejściem do podawania tekstu (akcentowaniem, puentowaniem) i swobodą sceniczną. I tak jak Magdalena Płaneta zaproponowała "klasyczną" intereptację Telimeny - kobiety doświadczonej, pełnej powabu, dystyngowanej oraz inteligentnej, tak Sławomirowi Głazkowi udało się zaskoczyć widza jakością wydobycia złożoności ks. Robaka. Oboje, obok Tadeusza - czyli Wojciecha Marcinkowskiego, stworzyli bardzo smaczne projekcje postaci, co żywo wydobyte z narodowej epopei romantycznej. Marcinkowski nie walczył z charakterem Mickiewiczowego Tadeusza, ale dodał mu świeżości i uroku. Monika Janik nie miała jako Zosia prawie w ogóle tekstu, dlatego nie miała też przestrzeni, aby pokazać coś więcej poza "ogranym" w tym dziele podporządkowaniem się starszyźnie.

Reżyser potraktował tekst Mickiewicza niemal jak przypowieść o genetycznych pokładach tolerancji dla odmienności poglądów i charakterów. Rozmach, na jaki pozwolił sobie autor "Sonetów krymskich" w poemacie, nie był widoczny w Słupsku (głównie ze względu na niewielką przestrzeń sceniczną oraz, jak podejrzewam, skromne środki na produkcję), dlatego poprowadzenie wątku ekspiacji Jacka Soplicy, z finalną, podniosłą i szczerą spowiedzią ks. Robaka, towarzyszącego wszystkim pozostałym w ich dylematach, nadało wyraz całości. Widzowie zostali poprowadzeni od wzniosłej inwokacji do klarownej sytuacji oczyszczenia i nadziei - na nieuniknione zmiany, słuszne wybory czy wreszcie wolę walki w słusznej sprawie. Kwestia ponoszenia odpowiedzialności za losy ojczyzny przenikała się z kwestią odpowiedzialności za drugiego człowieka.

Dzieło Nowego Teatru można uznać za zgrabnie podany apertif do rozmów o ojczyźnie uwikłanej w ustawiczne konflikty Sopliców i Horeszków, ludzi miałkich albo marnotrawiących swoje talenty do jednoczenia, albo obojętnych na destrukcyjne działania nieudaczników, czy przeliczajcych swoją rolę miarą zysku. Dla szkół - pozycja obowiązkowa.

Katarzyna Wysocka
Gazeta Świętojańska online
28 grudnia 2018
Portrety
Dominik Nowak

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...