Nowe media Szekspira

13. Międzynarodowy Festiwal Szekspirowski

Po raz pierwszy w historii Międzynarodowego Festiwalu Szekspirowskiego jego organizatorzy zdecydowali się na wyodrębnienie jednego nurtu w programie imprezy. Pomysł na prezentację spektakli wykorzystujących nowe media okazał się strzałem w dziesiątkę.

Przez lata program Festiwalu Szekspirowskiego układany był według prostej recepty: decydowała różnorodność prezentowanych przedstawień, oddająca jak najwięcej możliwym scenicznych "sposobów" na Szekspira. Jeżeli przy selekcji zapraszanych spektakli obowiązywał jakieś kryterium, to było ono terytorialne. W efekcie w Trójmieście w ostatnich latach obejrzeć można było m.in. egzotyczny "Sen nocy letniej" z Korei czy "Burzę" z Kuby. W tym roku organizatorzy po raz pierwszy zdecydowali się w ramach części festiwalowego programu przyjrzeć się bliżej jednemu nurtowi - formalnemu raczej niż tematycznemu - i postawili na inscenizacje twórczo wykorzystujące nowe media. Okazało się to strzałem w dziesiątkę; nieprzypadkowo właśnie większość z najciekawszych prezentacji trzynastego festiwalu stanowiły "nowomedialne" realizacje.

"Hamlet": nowe media i tradycja

Rewelacją imprezy (a może nawet paru ostatnich edycji festiwalu) był - zgodnie z zapowiedziami organizatorów - oryginalny "Hamlet" nowojorskiej eksperymentalnej The Wooster Group. Przedstawienie w reżyserii Elizabeth LeCompte bazuje (czy może raczej wchodzi w interakcję lub polemizuje) na telewizyjnej rejestracji adaptacji tej samej sztuki z 1964 r. w reżyserii Johna Gielguda, z Richardem Burtonem w roli głównej. Przez cały spektakl jest ona wyświetlana na ogromnym ekranie w tle, a aktorzy mniej lub bardziej wiernie kopiują ruchy i gesty sprzed ponad czterech dekad. Amerykański "Hamlet" nie jest bynajmniej próbą reanimowania realizacji sprzed lat. To pochwała teatru żywego, oryginalnego. LeCompte akcentuje absolutną niemożliwość odtworzenia wydarzenia teatralnego na podstawie jego zapisu; z upływem czasu jej realizacja staje się też coraz bardziej autonomiczna wobec dzieła Gielguda. The Wooster Group broni żywego kontaktu z widzem, jednostkowości i niepowtarzalności jako istoty teatru. Twórcy są jednak w pełni świadomi, że niemożliwe jest stworzenie jakiegokolwiek dzieła - a w szczególności adaptacji "Hamleta" Szekspira - tak jakby powstawało ono w całkowitej próżni. Twórcze odwołanie do tradycji jest tu zaletą, a nie wadą.

Podobna świadomość przyświecała Radu-Aleksandru Nicy, 30-letniemu reżyserowi "Hamleta" rumuńskiego Teatru Narodowego im. Radu Stanca w Sibiu. Przedstawienie, które okazało się jednym z nielicznych objawień festiwalu, jest radykalną dekonstrukcją dramatu Szekspira. Jego autorzy mają pełną świadomość istnienia tysięcy innych adaptacji (jedną z inspiracji ich dzieła jest "Hamlet" Lawrence\'a Oliviera, przywoływany zresztą w projekcji); nawiązują do tradycji, by zaraz się wobec niej wyraźnie zdystansować. Bardzo rozbudowana jest tu rola Horacja, który przejmuje część tekstu Rosenkrantza, Guildensterna oraz samego Hamleta (słynny monolog zaczynający się od słów "Być albo nie być", w tym przedstawianiu rozpisany jest na dialog!). Najpełniejszym wyrazem reżyserskiej strategii jest w rumuńskim "Hamlecie" scena finalnego pojedynku pomiędzy Hamletem a Leartesem. Na podłodze walają się rozrzucone w trakcie spektaklu książki, listy oraz konfetti (niczym śmieci przetrawione przez popkulturę), pośrodku sceny leży porzucona czaszka Yoricka, zapowiadając przyszłą tragedię. Klaudiusz, w obecności wszystkich zainteresowanych bohaterów, komentuje na głos swoje działania: "Czubek szpady Leartesa moczę w truciźnie; jej resztę wlewam do pucharu, który podam Hamletowi". Pomimo tych demaskujących iluzję chwytów aktorzy muszą cierpliwie odegrać zapisane przez Szekspira wydarzenia, a ich śmierć - paradoksalnie - nie pozostawia obojętnym.

Spektakle z ojczyzny Szekspira

Interesująca okazała się także "Burza", będąca wspólnym przedsięwzięciem angielskich grup Parrabbola i Lightworks. Sama realizacja przedstawienia, zagranego jako "work in progress", po zaledwie paru dniach prób pozostawia wiele do życzenia. Jednak wart uwagi jest pomysł interpretacyjny Anglików, przywołujący chociażby duszną atmosferę "Roku 1984" George\'a Orwella. Prospero jest tu inwalidą przykutym do wózka inwalidzkiego. Jednak bez problemów kontroluje całą wyspę ze swojego "centrum dowodzenia", za pomocą rozmieszczonych wszędzie kamer przemysłowych i mikrofonów. Przedstawienie trafnie diagnozuje sytuację współczesnego mieszkańca dużego miasta, którego praktycznie każdy krok może być podpatrzony i zarejestrowany; przecież kamery funkcjonują już na ulicach, w biurach, sklepach czy środkach komunikacji. Reżyserzy przestrzegają także przed możliwym wykorzystaniem tej technologii: już po brawach jedną z kamer zaczyna bawić się uwolniony przez Prospera Kaliban i z groźną miną kieruje ją na wychodzących z sali widzów.

Na przeciwnym biegunie znalazły się dwie angielskie adaptacje "Snu nocy letniej"; w wykonaniu Watermill Theatre oraz Teatru Globe. Spektakle, sprawnie zagrane i nieźle wyreżyserowane, stawiały wyłącznie na jak najwierniejsze przekazanie tekstu Szekspira, bez żadnych prób interpretacji czy analizy. W efekcie zobaczyliśmy teatr bezpieczny, niezbyt oryginalny i absolutnie zbędny. Niewiele więcej pokazał Watermill Theatre w swojej drugiej festiwalowej realizacji. Reżyser Edward Hall zdecydował się osadzić akcję "Kupca weneckiego" w męskim więzieniu. Prócz tego chwytu - pustego i słabo ogranego - trudno w spektaklu doszukać się jakiegokolwiek konsekwentnego pomysłu interpretacyjnego czy reżyserskiego.

Czekając na mistrza

Ogromne oczekiwania - wbrew nieco studzącym entuzjazm wypowiedziom organizatorów festiwalu - rozbudził przyjazd monodramu "Warum, Warum" w reżyserii jednego z mistrzów teatru XX w. - Petera Brooka. Spektakl to ciąg pytań dotyczących najważniejszych kwestii sztuki teatru. Brook zastanawia się nad samym mechanizmem powstawania przedstawienia, relacjami aktor-reżyser i aktor-publiczność, podejmuje kwestie przestrzeni scenicznej. Jednoznacznie odrzuca tu teatr jako nośnik literatury, wskazuje raczej na jego metafizyczny charakter kreacji. Pytania, które Brook stawia w swoim przedstawieniu, często są podstawowe, naiwne wręcz. Na większość z nich nie otrzymujemy także odpowiedzi. Jeżeli potraktować "Warum, Warum" jako rodzaj artystycznego testamentu, to głównym tematem monodramu jest twórca, po latach pracy ciągle szukający istoty sztuki, której poświęcił życie. A takie podejście niezwykle rzadko gwarantuje interesujący i oryginalny spektakl. W efekcie, w Gdańsku teatru na miarę sławy i imponującego dorobku Brooka niestety nie zobaczyliśmy.

Gdzie jest Złoty Yorick?

Organizatorzy FS co roku ściągają na imprezę zdobywcę Złotego Yoricka, czyli nagrody dla najlepszej polskiej inscenizacji szekspirowskiej sezonu. W tym roku nagrody głównej nie przyznali, wyróżnili jedynie dwa spektakle. W efekcie, wielkiego polskiego teatru w Trójmieście nie zobaczyliśmy. "Otello. Wariacje na temat" w reżyserii Agaty Dudy-Gracz z Teatru im. Jaracza w Łodzi zaczynają się ciekawym pomysłem. Twórcy dopisali do sztuki Szekspira zdradę małżeńską Emili z Kasjem, która następuje przed rozpoczęciem właściwej akcji dramatu. W efekcie knowania Jagona tłumaczone są przez cały spektakl nie jego chorobliwą ambicją, ale - równie niezdrową i wyniszczającą - zazdrością. Całe przedstawienie jednak podporządkowane jest efektownej stronie plastycznej, przez co znacznie cierpi dramaturgia "Otella". 

Szymon Kaczmarek, młody reżyser "Poskromienia złośnicy" gdańskiego Teatru Wybrzeże, w swoim spektaklu mocno ingeruje w tekst Szekspira, znacznie go skracając. Wycina m.in. sporą cześć scen przedstawiających tytułowe "poskramianie" Katarzyny przez męża. Zmienia to wyraźnie wydźwięk sztuki: komedia, której przesłanie jest zdecydowanie - z dzisiejszego punktu widzenia - szowinistyczne, obrazuje raczej wzajemne "docieranie" się nowożeńców, gdzie swój wpływ na Petruchia ma także Katarzyna. Spektakl przypomina jednak raczej szkolne wprawki, w których momenty błyskotliwe przeplatają się ze scenami nieudanymi i miejscami "pustymi", niż dojrzałe przedstawienie.

Ideologia jest formą

Inaczej było z "Kupcem weneckim" Bremer Shakespeare Company. Ich produkcja korzysta z typowych dla współczesnego teatru niemieckiego chwytów: spektakl jest wyraźnie lewicowy, antykapitalistyczny i antymieszczański, oparty jest na oryginalnych pomysłach (czy wręcz gagach) reżyserskich, to, co wysokie, po chwili miesza się z niskim. Widać tu wyraźne echa myśli Jacques\'a Lacana, który twierdził, że ideologia przejawia się w formie, a nie treści. Reżyser Nora Somaini przenosiła niektóre akcenty w tekście i z Porcji uczyniła podmiot, a nie przedmiot intrygi. Dziewczyna niechętnie tu mówi o wypełnieniu woli ojca, kolejnych zalotników traktuje agresywnie i bezwzględnie przepędza. A ci ostatni raczej niemęsko zanoszą się płaczem, niż unoszą dumą.

Wybitny teatrolog Patrice Pavis, który był gościem towarzyszącej festiwalowi konferencji naukowej, zarzucił reżyserom współcześnie wystawiającym sztuki Szekspira eksperymentowanie na scenie, zamiast zaproponowania własnej interpretacji tekstu. Na szczęście wiele z realizacji tegorocznego Festiwalu Szekspirowskiego pokazuje, że twórcy doskonale wiedzą, co i jak Szekspirem chcą powiedzieć. Nawet wtedy, gdy nie udaje im się tego sprawnie wyartykułować na scenie.

Mirosław Baran
Gazeta Wyborcza Trójmiasto
12 sierpnia 2009

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...