Nowy wspaniały świat legł w gruzach

"Burza" - reż. Dan Jemmett - Teatr Polski w Warszawie

William Shakespeare napisał "Burzę" u progu epoki kolonialnej, kiedy Wielka Brytania dopiero miała stać się "imperium, nad którym nie zachodzi słońce". Perspektywa szybkiego wzbogacenia się i chęć zdobycia kolejnych zaszczytów motywowały ówczesnych bogaczy do finansowania wypraw w nieznane z własnej kieszeni. Nieudana ekspedycja do Wirginii ufundowana przez lorda Southamptona była jedną z inspiracji mistrza ze Stratfordu przy tworzeniu ostatniego z dramatów.

Wizja Dana Jemmetta wypływa z rozczarowania "nowym wspaniałym światem". Angielski reżyser umieścił akcję szekspirowskiej sztuki w bliżej nieokreślonej przestrzeni: gdzieś pomiędzy ogromnym basenem sportowym ze skocznią, a transatlantykiem. To strefa opuszczona i zaniedbana. Prospero, Miranda i Kaliban są bezdomni: noszą stare, podarte i brudne ubrania, mają poobijane i umorusane twarze. Mieszkańcy wyspy przypominają emigrantów, którzy oderwani od dotychczasowego życia w rodzinnym kraju, nie odnaleźli się w nowych warunkach. Postacie tej "Burzy" zostały zawieszone w teraźniejszości, nie rysuje się przed nimi świetlana przyszłość, a w przeszłość niegdysiejszego władcy Mediolanu trudno uwierzyć. Relacja Prospera (Andrzej Seweryn) i Mirandy (Anna Cieślak) daleka jest od więzi, jakie łączą ojca i córkę. Przypomina raczej związek ludzi, którzy przypadkowo spotkali się w tym samym miejscu i czasie, i z trudem się tolerują. Podobnie wygląda stosunek prawowitego księcia Mediolanu do Kalibana (Piotr Cyrwus). Prospero nie ma władzy nad synem wiedźmy Sykoraks. Obaj mają równe szanse na przetrwanie, ale to mag jest sprytniejszy.

Proste środki sceniczne dowodzą, że bohaterowie mogli znaleźć się w Stanach Zjednoczonych, a ich zderzenie z "amerykańskim snem" było bolesne. Załoga rozbitego statku to postacie wyjęte z rewiowego teatrzyku. Noszą popielate marynarki i kapelusze, drewniane laski i buty do stepowania, mają pobielone twarze. Na menu uczty, którą odnajdują na wyspie w trzecim akcie, składają się chipsy i coca-cola. Dworzanie króla Neapolu poruszają się w rytm jazzu, który stanowi oprawę muzyczną spektaklu, zaś Ariel (Lidia Sadowa) rapuje. Jednak tajemnicza wyspa nie tętni muzyką, standardy rozbrzmiewają jedynie w kilku miejscach przewidzianych tekstem dramatu. Moim zdaniem zbyt rzadko.

Najnowsza premiera Teatru Polskiego sprawiła mi kłopot. "Burza" według Dana Jemmetta nie jest dramatem ani o władzy, ani o przebaczeniu. Wyspiarze i załoga statku pochodzą z dwóch różnych światów i nie mają szansy na porozumienie.

Otwarcie jubileuszowego sezonu sceny przy Karasia sztuką, która miała tu swoją stołeczną prapremierę blisko sto lat temu, to ciekawy pomysł. Wydaje mi się jednak, że reżyser mógł wybrać inny utwór , aby za pomocą użytych w spektaklu rozwiązań opowiedzieć o zderzeniu kultur i zagubieniu w nieznanym sobie świecie. Wtedy jego przekaz wybrzmiałby ze sceny wyraźniej.

Ksenia Lebiedzińska
Teatr dla Was
7 grudnia 2012

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia