Noże w widzach
"Noże w kurach" - reż. Joanna Zdrada - Teatr Bez Sceny w KatowicachJoanna Zdrada nie wchodzi w trójkąty i na ambony. Miesza niebo z błotem. Jej „Noże..." są poza zbrodnią i karą. Głęboko w widzu. „Nie jestem jak pole, jestem jak ja", powtarza Robotnica Rolna. Na szyi ma chomąto, w miejscu stóp – kurze łapy, lepi się od gliny i rwie na wolność. Zanim małżonek-troglodyta zaorze ją do reszty. I wtedy zjawia się ten trzeci? Nie. U Zdrady to Robotnica znajduje Młynarza. Z potrzeby chwili, woli życia czy mocy – jak powiedziałby Nietzsche, sama idzie do młyna. Bezbożnica?
Ani w spektaklu Zdrady, ani u Nietzschego (ale to osobna, choć ta sama historia) Bóg nie umiera. Czai się w człowieku, a niebo na ziemi – w „symbolicznym" teleskopie... przy stole Młynarza (błyskotliwy Dopierała). Ten kawałek drewna działa na Robotnicę jak magnez. Wystarczy jeden (słaby) głębszy i już nieobliczalna Trzoch przywiera do mebla i nie daje się oderwać. Zasypia na stole – ożarta niebem. Bo Młynarz nie samym chlebem żyje. Czyta, pisze i mówi Słowa, w odróżnieniu od męża Williama, ksywa: Kuc (przekonujący nad wyraz Korzeniowski). Obowiązki, śluby i kieraty puszczają tamy – nagle. Miłość i krew leją się bez scenariusza i wyrzutów. Z bożych ust i już bez słów. Robotnica porzuca rolę – zabija męża. Ona już nie jest jak ona. Ona jest. Na granicy pustki i formy, wolna i niewinna.
Jak to możliwe?
Bez piruetów i fajerwerków. W trzymającym się ziemi tańcu groteskowych ludzi-kur nie na pokaz (brawa dla ruchu scenicznego). Ich ptasi chód, migi ciał w skorupie z ziemi i mąki, słowem, noże w głąb ja, są rodem z Butoh. I osobistej prehistorii. Zawieszone w czasie i przestrzeni (chorzowskiego planetarium – genialne). Poza dobrem, złem i oceną.
Zdrada z wyczuciem operuje estetyką (tańca) ciemności. Najmroczniejszym akcentem są tu ludzie-noże. Trzoch, Dopierała i Korzeniowski. Bliscy nieznajomi. Tną ciałem i słowem. Głęboko. Coraz głębiej. Krzysztof Konieczny wyostrza cięcia chłodną poświatą – migotaniem metalicznych dźwięków. Księżyc na kopule i młyn na scenie czerwienieją. Widzowie mają deja vu.
Kury u Zdrady są mądrzejsze niż nam się zdaje. Jakby czytały „Wiedzę radosną". Ze spektaklu „tylko dla dorosłych" wracają dzieci. Oszalałe ze szczęścia.