O bohaterce i prowakacji

3. Koszalińskie Konfrontacje Młodych "m-teatr"

Drugi dzień koszalińskiego festiwalu m-teatr zapowiadał się na mniej obfitujący w emocje niż dzień pierwszy. Wnioskując po reakcjach wielu widzów można zaryzykować stwierdzenie, że było odwrotnie.

Dzień ten dla teatromanów zaczął się spokojnie. O 14.00 odbyły się warsztaty dla młodzieży z Żanettą Gruszczyńską-Ogonowską, która położyła szczególny nacisk na rozwijanie wyobraźni za pomocą etiud. Wieczór za to należał do dwóch teatrów ze Śląska: Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy oraz Stowarzyszenia Kochanowski przy Teatrze im. Jana Kochanowskiego w Opolu.

„Zrozumieć H.” to dzieło Pawła Palcata, legnickiego aktora, który jest pomysłodawcą, autorem scenariusza i reżyserem przedstawienia. Jak stwierdził, spektakl „powstał z zazdrości”, bo on sam też chciałby mieć w sobie tyle siły i charyzmy, co Henryka Krzywonos. Choć sztuka ociera się o hagiografię, zabieg ten nie razi widza, gdyż celem jej nie jest konsekracja działaczki, ale znalezienie źródła motywacji i siły, które kierowały Henryką w sierpniu 1980 roku czy gdy opiekowała się dwanaściorgiem dzieci lub też wypowiadała się podczas trzydziestolecia „Solidarności”.

Główną postać kreują trzy aktorki: Zuza Motorniuk jako Henia-dziecko, Magda Skiba – Henryka-uczestniczka strajku i Ewa Galusińska jako Henryka-matka, każda z nich przy oddawaniu roli przekazuje następnej czerwony szalik. Krzywonos przedstawiona jest raczej schematycznie i jednowymiarowo, nie budzi szczególnego zainteresowania widza, jednak siłą spektaklu są zachowania tłumu, na tle którego odznacza się postępowanie Henryki. Genialnym rozwiązaniem jest rytmiczne przedstawienie masy w tramwaju, choreografia przy przekazywaniu tajnych wiadomości, przedstawienie pulsującego miasta. Moc wydźwięku tych rozwiązań jest zasługą świetnego zgrania aktorów (Bartka Bulandy, Rafała Cielucha, Roberta Gulaczyka oraz aktorek), którzy do perfekcji opanowali grę zespołową. Ruch sceniczny, którego autorami byli Aneta Zwierzyńska i Witold Jurewicz, wydawał się być dopracowany w najdrobniejszych szczegółach. Zaletą spektaklu jest też parę pomysłów inscenizacyjnych jak przyklejanie i odklejanie wąsów a’la Wałęsa, sposób przedstawienia przemocy panującej w domu rodzinnym Krzywonos czy pobicia głównej bohaterki podczas rewizji.

Na końcu przytoczono komentarze internautów na temat słynnej wypowiedzi Henryki Krzywonos z 2010 roku. Większość z nich nie epatowała grzecznością, a przecież prawdopodobnie byli to młodzi ludzie, którzy o życiu w tamtych czasach nie mają żadnego pojęcia. Wydawałoby się, że Palcat przez „Zrozumieć H.” chciał zmusić widzów do zastanowienia się nad samym sobą. Cechą charakterystyczną wielu ludzi jest to, że dużo krzyczą, a mało robią, a świat współczesny jest ich pełen. Brakuje nam bohaterów. Brakuje nam nawet idei, za którą możemy walczyć. Rozpływamy się w bezideowości. Reżyser prawdopodobnie czuje to samo.

„Zabawy na podwórku” Stowarzyszenia Kochanowski przy Teatrze im. Jana Kochanowskiego w Opolu to spektakl kontrowersyjny. Wyreżyserowany przez Roberta Zawadzkiego (znanego koszalińskim widzom z „Szewców” czy „Wodzireja”) ma raczej nikłą wartość sceniczną, za to porusza temat niesamowicie ważny i zupełnie przemilczany, a o którym trzeba rozmawiać. Kanwą spektaklu jest sztuka „Gry” Edny Mazya, oparta na faktach historia czternastoletniej Dvori Machnes zgwałconej przez czterech starszych kolegów z podwórka.

Przypadkowe spotkanie czternastolatki bujającej się na huśtawce z chłopakami idącymi nad zbiornik od słowa do słowa, od prowokacji do prowokacji, od zakładu do zakładu przechodzi w pastwienie się nad nic nie rozumiejącą i naiwną (czy na pewno?) ofiarą. Widz nie ma pewności, czy Dvori jest naiwnym i nieodpowiedzialnym dzieckiem, a tym samym ofiarą, czy dziewczyną z kompleksami i pewnym spaczeniem, które sprowokowało gwałt. Wydaje się być pewne, że Dvori mogła tę dziwaczną, prowokacyjną zabawę przerwać wielokrotnie, jednak i postępowanie chłopaków było jednoznacznie niemoralne.

Pierwsza część spektaklu, która przedstawiała proces prowadzący do gwałtu, zakłady, prowokacje zaprawione papierosami i dużą ilością piwa, była najsłabsza. Widzowie mogli tylko zżymać się, widząc głupotę głównej bohaterki i będąc pewnym, do czego to wszystko dąży. W tej części nie przedstawiono niczego nowego, zaskakującego i prowokującego. Role, choć dobrze napisane, też nie były zagrane szczególnie dobrze, wyróżniał się tylko Maciej Namysło w roli Asafa, charyzmatycznego lidera grupy. Za to druga część spektaklu, przedstawiająca przesłuchanie ofiary i gwałcicieli była piorunująca. Po nich widzowie byli pewni tylko tego, że nie wiedzą, kto jest winny. Podczas przesłuchania chłopaków, Dvori wydawała się być naiwną ofiarą brutalnego gwałtu, jednak gdy ona była wypytywana, to okazała się być spaczoną dziewczynką prowokującą po raz kolejny takie wydarzenia. Z jednej strony broniło ją to, że podkochiwała się w Asafie i starała się mu przypodobać, z drugiej strony przecież przeżyła kiedyś podobną sytuację, więc powinna wiedzieć, do czego takie zabawy prowadzą. Najbardziej przeszywającym momentem było oskarżenie dziewczyny o to, że czerpała z tego przyjemność. Dvori żarliwie zaprzeczała, ale miało się wrażenie, że sama nie wierzy w swoje słowa.

Robert Zawadzki stwierdził, że jego celem jest sprowokowanie widzów do przemyśleń i rozmów na ten temat tabu. Może być w takim razie zadowolony, bo mu się to udało. Wychodząc zewsząd można było usłyszeć dyskusje wśród młodych, co świadczy o tym, że jest jakiś ferment i potrzeba rozmów na ten temat. Dydaktyczne pogadanki z psychologiem nigdy nie odnoszą skutku, bo słowa łatwo się ignoruje. Ale gdy atak następuje i z wizji, dźwięków, grymasów i znajomych typów zachowań, to ignorowanie staje się niemożliwe.

Taki spektakl powinno obejrzeć więcej młodzieży. Nie ma tu irytującego „nie rób tak, bo to niemoralne”, co zawsze budzi odruchową niechęć młodych. Reżyser daje widzowi wolną rękę i pozwala mu sformułować swoją własną opinię. Choć scenicznie spektakl nie był wybitny, to spełnił jednak rolę, którą powinien grać teatr: wpłynął na świat zewnętrzny.

Choć wtorkowa „Zbrodnia” była lepsza jak spektakl teatralny, to nie wzbudziła tylu emocji, co „Zabawy na podwórku”. Dyskusje, które wybuchły na zewnątrz teatru, gdzie często powtarzało się pytanie „czy sądzisz, że dziewczyna sama się o to prosiła?” świadczą o żywym odbiorze, co powinno być największym komplementem dla opolskiego teatru.

Środa za nami, czekamy na czwartek i dwa ciekawie zapowiadające się spektakle.

„Zrozumieć H.” w reż. Pawła Palcata, Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy
„Zabawy na podwórku” w reż. Roberta Zawadzkiego, Stowarzyszenie Kochanowski przy Teatrze im. Jana Kochanowskiego w Opolu

Anna Dawid
Dziennik Teatralny Koszalin
15 czerwca 2012

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia